– W tej kadencji PO będzie musiała się więcej nagimnastykować. A PSL powinno uciec do przodu, aby nie brać kryzysu na klatę – takie słowa wygłosił Waldemar Pawlak na środowym posiedzeniu mazowieckich władz PSL. Słuchający go działacze odpowiadali, że plan nie jest zły. Wyrażali jednak wątpliwości, czy Stronnictwo rzeczywiście nie straci poparcia na skutek kryzysu.
Bo koalicjant z PO – dzięki działaniom marketingowym – może przekonać społeczeństwo, że za skutki kryzysu odpowiada nie szef rządu Donald Tusk, tylko minister gospodarki albo pracy i opieki społecznej. Czyli politycy PSL: Waldemar Pawlak i Władysław Kosiniak-Kamysz.
Do pierwszego zwarcia w koalicji doszło w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego kobiet. Szef Klubu Parlamentarnego PSL Jan Bury proponuje rozwiązanie umożliwiające krótszą pracę kobiet w zależności od liczby ich dzieci. PO uznała to za działanie piarowskie swojego koalicjanta. To błąd, ponieważ ludowcy pod wpływem swojego elektoratu już przed wyborami mówili, że nie zgodzą się na wydłużenie wieku emerytalnego kobiet. Pytanie jednak, dlaczego ta propozycja, wbrew ich zdaniu, znalazła się w exposé Donalda Tuska.
Oficjalnie przemówienie było przygotowane w porozumieniu z Waldemarem Pawlakiem. Po cichu ludowcy mówią, że lider PSL nie był o wszystkim informowany, a część propozycji została dopisana za jego plecami. Oskarżają o to dwie wpływowe osoby z otoczenia Tuska – Michała Boniego i Jana Krzysztofa Bieleckiego.