Doliną idzie złośliwy nieboszczyk

W misyjnej, abonamentowej TVP co rusz rozpromieniony palant reklamuje sukcesy swojego życia erotycznego. Może to niesprawiedliwe, ale na dźwięk paradnych nazw jego wspomagaczy porywa śmiech. Te prostowniki i ta brawura. Te jeszcze lepsze rzesze brawurowych dziadków, którzy zeszli ze świata śmiercią prawdziwego kozaka.

Publikacja: 26.01.2014 01:31

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Proceder reklamowy TVP to w znacznej mierze zaprzeczenie niemal całej Karty Etyki, której media obowiązane są przestrzegać. Punkt czwarty Karty mówi o uczciwości względem odbiorcy. Punkt piąty o szacunku. Punkt szósty o pierwszeństwie dobra odbiorcy. Punkt siódmy o tym, że wolność mediów to odpowiedzialność wobec odbiorcy. Co najmniej więc cztery z siedmiu punktów Karty powinny wyeliminować emisję wielu reklam ze względu na złożoną szkodliwość społeczną. Czy ktoś nad tym czuwa? Prawdę z punktu pierwszego Karty, w odniesieniu do reklamy, odpuszczam.

Wpatrzeni w ofensywę główną inżynierów naszego myślenia, skupieni na oficjalnych sztandarach gender i tzw. „równościowości", pozostajemy bezbronni wobec podstępnych operacji na naszych otwartych sercach, duszach i mózgach. Brawurowy kochaś z reklamy jest jednym z groźnych szulerów, a robótka jego i jemu podobnych może przynieść jeszcze więcej szkody, niż ideologie atakujące siłowo, ale jawnie. Ten płatny drań z każdą emisją swojego spiczu wycina kawałek naszego mózgu i serca. Stępia wrażliwość. Okalecza wszystkich. Zwłaszcza dzieci małe i większe, ale także młodych mężczyzn, którym wpiera swoją porcję brawury niezbędną rzekomo już po trzydziestce, po bandycku rujnując ich psychikę. Swój parszywy proceder uprawia on coraz śmielej na zmianę z przedstawicielką handlową branży gumowej. Oboje nic sobie już nie robią ani z niedzieli – dnia świętego, ani z pory obiadu, w której widz ma szczególne prawo odetchnąć od ich seksu, ani z pory dobranocki, kiedy żwawe przedszkolaki nie mają jeszcze zamiaru spać. Mimo, że w każdym pilocie są dziesiątki kanałów dla brawurowych kozaków i ich przedstawicielek handlowych, gdzie jest ich miejsce.

Jeszcze gorsze i niegodne telewizji publicznej są reklamy ubezpieczeń pogrzebowych. Od początku raziły one hipokryzją, fałszywą, dobrotliwą empatią, graniem na uczuciach i sprawach ostatecznych w imię kasy. Czy trzeba być szczególnym wrażliwcem, żeby otrząsać się na ich proceder? Czy dla równowagi psychicznej społeczeństwa macherzy od pogrzebów, trumien, balsamowania i palenia zwłok nie powinni trzymać się z dala od codziennej strefy profanum? Ich strefa jest i powinna być strefą tabu, z całą swoją grozą i odświętnością.

Napastowanie ludzi przez cały dzień wizją ich śmierci, scenami ze stypy i musem oszczędzania na trumnę jest uporczywym nękaniem psychicznym. Taka reklama na publicznym, ogólnotematycznym kanale jest w mojej ocenie niedopuszczalna i grozi wtrąceniem w depresję wielu jednostek podatnych na sugestię. Biznes pogrzebowy nie jest dziedziną, z którą na co dzień może obcować człowiek o przeciętnej psychice. Aż dziw, że nawet ideologów, którzy chętnie szydzą z chrześcijańskiej perspektywy życia wiecznego, z maksymy memento mori, ustawiczne molestowanie trumnami dla merkantylnych celów zdaje się nie razić, ani nawet śmieszyć.

A zwyczajna, zakłamana empatia tych reklam zamieniła się już w perswazję perfidną, o nieludzkich podtekstach i sugestiach, które powinny poważnie zainteresować Kościół, socjologów, psychologów, gremia etyków, a może i prokuraturę.

Genderyzacja to rozerwanie ciągłości kultury oraz więzi międzypokoleniowej. To siłowe poddanie ludzi, zwłaszcza młodych, ideologii, która niszczy pojęcia cywilizacji. Działanie to idzie górą. A doliną leci w TVP, na przykład, reklama o babci, która jeśli nie uskłada sobie na bogaty pogrzeb i trumnę, to znaczy, że brzydko i nielojalnie przysparza kłopotu dzieciom. Swoim najdroższym bliskim, z miłości do których powinna się stlenić bezproblemowo i bezkosztowo, a najlepiej opłacalnie. Nowy, wspaniały świat jest doprawdy na wyciągniecie ręki. Chrześcijański obowiązek miłosierdzia – umarłych pogrzebać – znika i blednie wobec racji zawodowca, zainteresowanego fundowaniem super imprezy funebralnej z wypasioną trumną.

Sprawą, którą pamiętam najlepiej z „Chłopów" Reymonta jest życie starej Jagaty, wyganianej na zimę przez bliskich, by przetrwała wśród obcych i zarobiła sobie na pochówek. Los tej postaci, nieludzkie, pierwotne stosunki XIX wiecznej wsi są straszne, choć oparte na realiach. Tego samego dożyliśmy w czasie postępu. Promowanie namolnej reklamy ubezpieczeń pogrzebowych wyrasta dokładnie z ducha prymitywnej cywilizacji materialistycznej. Staczamy się do epok sprzed chrześcijaństwa, a nawet sprzed cywilizacji starożytnych.

Od drugiej połowy XX wieku ludzie umierają w odczłowieczonych szpitalach, w nędzy osamotnienia, w systemie, który jest porażką i hańbą współczesności. Znikają z pola widzenia rodziny, ale i ten sposób „odchodzenia" uważa się już za zbyt absorbujący, długi i kosztowny. Eutanazja jest dziełem praktycznych realistów i dokonuje się na wiele pomysłowych sposobów.

Kodeks miłego nieboszczyka z reklam w TVP, według którego naczelnym obowiązkiem kandydata na denata jest staranie, by rzecz urządzić niekłopotliwie dla najbliższych, wbijany jest w mózgowia systematycznie. Jakże współgrają z nim zabiegi co bystrzejszych biznesmenów wokół pierwszych parków pamięci, bodajże już wkrótce, na Śląsku. Trawa zielenić się na nich będzie za sprawą technologii wytwarzania mocznika. Dorodna marchewka, czy pomidory, dzięki nawozowi z naszych, drogich bliskich mogą stać się jeszcze praktyczniejszym czynnikiem postępu, a jeśli mogą, to pewnie się staną. Przy okazji, ku uldze opcji przyszłości, padnie wiele kłód postępu wynikłych ze wznoszenia i kultu pomników oraz nagrobków. Zwłaszcza, gdy od technologii przerobu bliskich, no i nas, na mocznik, nie będzie ucieczki. Ideolodzy gender przecież twierdzą, że rodzice nie wiedzą, co dla ich dzieci jest najlepsze, więc nie potrzebują na nic ich zgody. To tak ma iść.

Reklamy branży ubezpieczeń pogrzebowych kuszą miłością rodziny. Wynika z nich, że lekkomyślni a złośliwi bliscy, którzy nie zdołali na czas przekazać rodzinie odpowiedniej kwoty są niewiele warci. Sami będą sobie winni, jeśli bliscy pozostali na ziemskim padole, zamiast uronić łzę, będą wieszać na nich psy. Gdy takie reklamowanie potrwa jeszcze trochę, to niektórzy bliscy, w razie niesatysfakcjonujących, zaoszczędzonych sum, z lekkim sercem będą mogli porzucić przedmiotowy „ciężar" – jak uczy nazywać tę rzecz dobrotliwa pańcia z telewizji.

Najwyraźniej, dzieci członków Rady Etyki Mediów nie oglądają polskiej telewizji.

Proceder reklamowy TVP to w znacznej mierze zaprzeczenie niemal całej Karty Etyki, której media obowiązane są przestrzegać. Punkt czwarty Karty mówi o uczciwości względem odbiorcy. Punkt piąty o szacunku. Punkt szósty o pierwszeństwie dobra odbiorcy. Punkt siódmy o tym, że wolność mediów to odpowiedzialność wobec odbiorcy. Co najmniej więc cztery z siedmiu punktów Karty powinny wyeliminować emisję wielu reklam ze względu na złożoną szkodliwość społeczną. Czy ktoś nad tym czuwa? Prawdę z punktu pierwszego Karty, w odniesieniu do reklamy, odpuszczam.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości