MATERIAŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z PARLAMENTEM EUROPEJSKIM
Powstały ok. 1772 r. p.n.e kodeks Hammurabiego, który dziś możemy obejrzeć w paryskim Luwrze, już w pierwszych paragrafach zwraca uwagę na odpowiedzialność za słowo. „Jeśli obywatel oskarży obywatela o morderstwo, a nie udowodni mu tego, oskarżyciel zostanie zabity” – można w nim wyczytać. Kara śmierci spotka także za fałszywe oskarżenia o czary czy poświadczenie nieprawdy.
Setki lat, które upłynęły od momentu spisania tych zasad w Babilonie, były okazją do ewoluowania prawa – w tym także karnego. Jednak patrząc z dzisiejszej perspektywy, należy zwrócić uwagę na znaczenie odpowiedzialności za słowo w każdym prawodawstwie.
Dziś, w dobie mediów społecznościowych i cyberwojny w Europie, fake newsy to problem. „Dezinformacja zagraża demokracji, ponieważ zniekształca debatę publiczną, prowadzi do polaryzacji społeczeństwa i utrudnia obywatelom podejmowanie świadomych decyzji wolnych od manipulacji i ingerencji” – czytamy na stronie PE.
Fake newsy sieją zamęt
Celem ośrodków stojących za dezinformacją jest wywoływanie paniki, wzmacnianie podziałów społecznych, a także osłabianie wiarygodności instytucji publicznych. To narzędzie manipulacji, które bazuje na wzbudzaniu silnych emocji, takich jak strach czy gniew. Treści tego rodzaju szybko przyciągają uwagę i łatwo się rozprzestrzeniają, często prowadząc do impulsywnych i nieracjonalnych działań odbiorców.
Autorzy fake newsów nadają nieprawdziwym komunikatom pozory autentyczności i chcą stworzyć wrażenie, że pochodzą one z rzetelnego źródła. Kluczową rolę w ich rozprzestrzenianiu odgrywają media społecznościowe, których użytkownicy chętnie dzielą się sensacyjnymi treściami bez sprawdzania ich wiarygodności. W dodatku algorytmy tych platform promują materiały wywołujące emocje, co zwiększa ich zasięg.
Według Fundacji Digital Poland (raport „Dezinfomacja oczami Polaków”) aż 84 proc. Polaków zetknęło się z fake newsami – w sprawach związanych ze zdrowiem, polityką, klimatem i energetyką.
Tak więc niemal dwie trzecie badanych twierdzi, że producenci ukrywają szkodliwe składniki znajdujące się w żywności. A co trzeci respondent jest przekonany, że zostały już zaplanowane kolejne światowe pandemie. Co drugi twierdzi także, że samochody elektryczne palą się częściej niż spalinowe, a elektrownie jądrowe to zagrożenie dla okolicznych mieszkańców.
Więcej niż co drugi Polak myśli, że limity płatności gotówkowych wprowadzono, by kontrolować społeczeństwo, a 37 proc., że sztuczna inteligencja służy inwigilacji obywateli przez rzekomy rząd światowy.
Więcej niż co trzeci Polak twierdzi, że nasz kraj straci suwerenność na rzecz Unii Europejskiej, a feminizm i LGBT to ideologie, które mają prowadzić do narzucania Polakom innego stylu życia. Obywatele naszego kraju uważają też, że zawiązano spisek prowadzący do zniszczenia gospodarek opartych na węglu, i nie wierzą, że wzrost średniej temperatury spowoduje zwiększenie ekstremalnych zjawisk pogodowych.
Coraz częściej spotykaną formą dezinformacji jest deep fake, czyli rodzaj nieprawdziwego przekazu audiowizualnego wygenerowanego z wykorzystaniem sztucznej inteligencji (AI).
Walka z dezinformacją
Dane Komisji Europejskiej pokazują, że według 83 proc. Europejczyków zjawisko dezinformacji stanowi zagrożenie dla demokracji. Co drugi mieszkaniec naszego kontynentu spotyka się z nimi przynajmniej raz w tygodniu – co nasiliło się zwłaszcza w okresie pandemii Covid-19 i po wybuchu wojny w Ukrainie (nieprawdziwe informacje o upadku Ukrainy, braku broni – co obniżało morale armii – informacje dyskredytujące prezydenta Zełenskiego).
Jednym z pierwszych działań w tym obszarze na szczeblu unijnym było stworzenie w 2018 r. kodeksu postępowania w zakresie zwalczania dezinformacji, który zobowiązywał sygnatariuszy do walki z nią i wprowadzenia ulepszeń w zasadach działalności internetowej. To narzędzie samoregulujące przeznaczone dla platform internetowych, organizacji branżowych i innych podmiotów działających w reklamie.
Kodeks stał się innowacyjnym sposobem na poprawę przejrzystości i rozliczalności platform internetowych. Wprowadził strukturalne ramy monitorowania i usprawniania prowadzonej przez nie polityki w zakresie zwalczania dezinformacji. Jak to się sprawdziło? W czasie pandemii Covid-19 platformy raz w miesiącu przekazywały informacje o swoich działaniach na rzecz promowania wiarygodnych treści, usuwania nieprawdziwych oraz podejmowania działań w stosunku do autorów fake newsów.
Ponadto w maju 2021 r. KE opublikowała wytyczne, w których zwróciła się do sygnatariuszy o dopracowanie kodeksu, by stał się on silnym, skutecznym i elastycznym narzędziem do walki z dezinformacją. W 2022 r. dokument został kodeksem postępowania na mocy aktu o usługach cyfrowych. Ostatecznie 13 lutego 2025 r. Komisja i Europejska Rada ds. Usług Cyfrowych zatwierdziły włączenie kodeksu postępowania w zakresie zwalczania dezinformacji do aktu o usługach cyfrowych.
Kodeks jest wynikiem prac prowadzonych przez sygnatariuszy. To do nich należy decyzja, które zobowiązania podpisują, a ich obowiązkiem jest zapewnienie skuteczności realizacji tych zobowiązań. Kodeks nie został zatwierdzony przez Komisję, a jedynie zaaprobowany.
Co zawiera dokument? Są to np. zapisy o ograniczeniu zachęt finansowych dla dostawców dezinformacji, przejrzystość reklamy politycznej, wzmacnianie pozycji naukowców czy społeczności zajmującej się weryfikacją faktów.
UE dąży także do lepszego egzekwowania przepisów cyfrowych, takich jak akt o usługach cyfrowych i akt o sztucznej inteligencji, aby zapewnić przejrzystość i zapobiegać rozpowszechnianiu dezinformacji na platformach internetowych.
Co robi parlament?
Na początku kadencji 2024–2029 Parlament Europejski powołał nową Komisję Specjalną ds. Europejskiej Tarczy Demokracji, która proponuje działania wzmacniające odporność demokracji UE na zagraniczną ingerencję i dezinformację. Praca komisji przyczyni się do inicjatywy Komisji Europejskiej Europejska Tarcza Demokracji, która ma wzmocnić odporność państw członkowskich na zagrożenia hybrydowe, w tym dezinformację i ingerencję z zagranicy. Inicjatywa obejmuje działania na rzecz przeciwdziałania dezinformacji, zapewnienia uczciwości wyborów, wzmocnienia umiejętności cyfrowych i medialnych społeczeństwa oraz wspierania aktywnego uczestnictwa obywateli.
To kontynuacja wcześniejszej pracy PE – w poprzedniej kadencji (2019–2024) parlament alarmował o systematycznych próbach ingerencji przez podmioty zagraniczne w wybory i inne procesy demokratyczne. Już w 2019 r. eurodeputowani zwrócili uwagę na gwałtowny wzrost rosyjskiej propagandy i próby obejścia ograniczeń finansowania partii politycznych z zagranicy. Utworzono dwie specjalne komisje parlamentarne do zbadania obcych ingerencji w procesy demokratyczne w UE (w 2020 i 2022 r.) Na podstawie ich ustaleń posłanki i posłowie do Parlamentu Europejskiego przedstawili zalecenia dla poprawy odporności UE w odpowiedzi na dezinformację i ingerencje zagraniczne, aby ochronić wybory europejskie w 2024 r.
Działania legislacyjne ograniczające dezinformację to jedno – ważne, aby obywatele sami potrafili rozpoznawać nieprawdziwe informacje i manipulacje. W tym kontekście w czerwcu 2025 r. w ramach przeciwdziałania rozpowszechnianiu dezinformacji PE przedstawił dziesięć kroków, które pomogą obywatelom UE rozpoznawać dezinformację i powstrzymać jej rozprzestrzenianie.
ROZMOWA:
Bogdan Zdrojewski
Skuteczna reakcja na fake newsy to wyzwanie
Najskuteczniejsze są nie te fake newsy, które zawierają nieprawdziwe informacje, lecz te, które zawierają część prawdy. Przeważnie padają one na podatny grunt – mówi Bogdan Zdrojewski, poseł do Parlamentu Europejskiego.
Czy zaskakuje pana obecna skala dezinformacji w Europie?
Tak, jest ona zdecydowanie zaskakująca i niepokojąca, a jej skutki poważne. I narastająca, chociażby z uwagi na rozwijającą się sztuczną inteligencję, która z jednej strony może stać się narzędziem w wykrywaniu dezinformacji, z drugiej – może być wykorzystana do tworzenia jeszcze bardziej wyrafinowanych i trudnych do wykrycia manipulacji. Myślę, że w najbliższych latach to będzie dla nas największe wyzwanie.
Obecnie największym problemem jest dezinformacja ze strony Rosji?
Rosja jest zdecydowanym liderem w wykorzystywaniu fake newsów, botów czy trolli, by osiągnąć polityczne, finansowe, gospodarcze, wizerunkowe i ideologiczne cele. W jaki sposób to robi? Przede wszystkim działa z zamiarem wprowadzenia kogoś w błąd. I, co mnie martwi najbardziej, najskuteczniejsze są nie te fake newsy, które zawierają nieprawdziwe informacje, ale te, które zawierają jakąś część prawdy. Te niestety przeważnie padają na podatny grunt.
W jaki sposób PE walczy z dezinformacją?
Wiosną 2015 r. parlament zdecydował o powołaniu specjalnej instytucji zajmującą się dezinformacją (EUvsDisinfo). Postawiono przed nią cztery zadania: monitorowanie, identyfikowanie, dokumentowanie i reagowanie na fake newsy. Dziś, po dziesięciu latach, można powiedzieć, że trzy pierwsze zadania są nieźle realizowane. Zainteresowanie zjawiskiem fake newsów na poziomie unijnym jest wystarczające: jest sporo spotkań, konferencji, apeli, podnoszenia świadomości obywateli. Nieźle jest też z dokumentowaniem. Jeżeli wejdziemy na unijną stronę dotyczącą dezinformacji, to np. Polska ma za pierwsze półrocze kilkadziesiąt analiz, artykułów poświęconych takim zdarzeniom. Natomiast mamy problem ze skutecznym reagowaniem na dezinformację.
Dlaczego?
Bo to niełatwe. Działania te natrafiają także na opór społeczny. Ten sprzeciw wynika przede wszystkim z obawy przed ograniczeniem wolności słowa w internecie i w mediach społecznościowych. W momencie gdy pojawia się propozycja silniejszej reakcji, natychmiast podnoszony jest argument o cenzurze. I to właśnie stanowi zasadniczą trudność – jak znaleźć rozwiązanie, które nie będzie cenzurą, a jednocześnie pozwoli skutecznie reagować na realne zagrożenia.
Co mogłoby być takim kryterium?
Kwestia bezpieczeństwa państw i ich granic. Gdy mówimy o wojnie hybrydowej, nie powinno być wątpliwości. Niestety, sukcesów na tym polu też jest niewiele. Wręcz przeciwnie – przewagę często zyskują hakerzy, którzy atakują portale i instytucje, także te kluczowe dla państwa.
Drugim istotnym problemem jest niekonsekwentna postawa administratorów największych portali społecznościowych. Ich podejście bywa skrajne – raz bagatelizują problem, twierdząc, że zjawisko jest marginalne, innym razem przyznają, że dezinformacja stanowi poważne zagrożenie, i obiecują działania, ale ostatecznie się z tego wycofują.
Czy dezinformacja zagraża europejskiej demokracji?
Zdecydowanie tak. Są liczne analizy pokazujące, że brexit w dużej mierze został wsparty przez kampanie fake newsów – zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne, prowadzone przez boty, trolle i polityków, którzy operowali półprawdami. Podobnie było w USA podczas kampanii w 2016 r., kiedy amerykańskie służby wykryły ponad 1000 rosyjskich trolli działających przeciwko Hillary Clinton. We Francji w czasie wyborów zidentyfikowano ponad 30 tys. kont fałszujących przekazy i rozpowszechniających dezinformację. To ogromna presja zewnętrznych interesów.
Poza tym trzeba też pamiętać, że dezinformacja ma nie tylko wymiar polityczny, ale też gospodarczy – osłabia państwa, podważa wiarygodność instytucji i może prowadzić do eskalacji protestów. I wreszcie istnieje efekt psychospołeczny – osłabienie kapitału społecznego i zdolności obywateli oraz instytucji do adekwatnego reagowania na realne zagrożenia.
Czy walka z dezinformacją powinna odbywać się na poziomie Parlamentu Europejskiego, całej Unii Europejskiej, czy też parlamentów poszczególnych państw członkowskich?
Kolejne kraje – Polska, Francja, Niemcy czy Węgry – podejmują próby zaostrzenia lub doprecyzowania przepisów, aby skuteczniej ścigać instytucjonalnych fałszerzy informacji. Chodzi zarówno o działania wymierzone w bezpieczeństwo państw, jak i o mniejsze, indywidualne przypadki, gdzie fake newsy są używane, by kogoś skrzywdzić. Ogromne znaczenie ma również edukacja – już od najwcześniejszych etapów nauki powinniśmy uczyć wrażliwości na fałszywe treści i umiejętności weryfikowania źródeł. To element bezpieczeństwa społecznego. Dziś zgodnie z badaniami aż 80 proc. ludzi spotyka się codziennie z fake newsami. To gigantyczny problem.