Chodzi o sondaże i snute na ich podstawie prognozy. Wybory powszechne są jedyną i rzadką (raz na parę lat) sytuacją, gdy wielkości mierzone i przewidywane (ankiety) da się bezwzględnie porównać z późniejszą twardą rzeczywistością na mecie. To tak jak z fotografiami lekkoatletów biegnących na 10 kilometrów (25 okrążeń stadionu). O tym, kto z jaką przewagą wygra (tu: zostanie prezydentem), decyduje zazwyczaj ostatnie okrążenie, a jeszcze ściślej – ostatnia prosta. Dlatego najbardziej miarodajne są odpowiedzi respondentów uzyskane kilka dni, a najlepiej 48 godzin (cisza wyborcza!) przed głosowaniem.
Od prawie ćwierć wieku postuluję, aby pod auspicjami niezależnych autorytetów (np. Polskiego Towarzystwa Socjologicznego) sporządzać i ogłaszać ranking sondażowni, który wyniki przedwyborczych ankiet porównywałby z wynikami wyborów. Obrazoburczo głoszę bowiem, że o jakości firm socjometrycznych świadczą nie tylko środowiskowe standardy poświadczone certyfikatami, lecz także (a może przede wszystkim) wysoka i regularna trafność sondażowych rezultatów. Ale to wołanie na puszczy...
Proponuję wobec tego: zrób to sam! Wystarczy z internetu wynotować dane z ankiet, które w tym tygodniu opublikowały media, a potem poczekać na oficjalny komunikat PKW. Kryteria rankingowe są proste: przyznajemy jeden "punkt karny" za każdy jeden procent odchyłki od rzeczywistości (w górę czy w dół - wszystko jedno). Suma tych punktów jest logicznym i bezdyskusyjnym wskaźnikiem trafności pomiarów danego ośrodka. Główna zaleta tego wskaźnika polega na tym, iż w ogóle nie zależy on od ludzkich sympatii bądź antypatii, od konkurencyjnych albo politycznych uprzedzeń; nadto może go sam obliczyć każdy, kto umie czytać, rachować i poruszać się w sieci.
Ponieważ wszakże taki sam sondażowy błąd ma inną wagę w przypadku kandydata, który zdobył dwa procent głosów, oraz kandydata, który zdobył dwadzieścia procent głosów - lepszym syntetycznym wskaźnikiem jest suma tzw. błędów względnych. Błąd względny, to – w uproszczeniu – sondażowa pomyłka podzielona przez realny wynik wyborczy kandydata. Zauważmy, że pomyłka o ten sam jeden procent daje błąd względny „0,5" (1/2) dla kandydata, który uzyskał poparcie dwóch procent wyborców oraz „0,05" (1/20) dla kandydata, którego wsparło dwadzieścia procent wyborców. Dla każdego sondażu trzeba teraz te błędy względne zsumować i zobaczyć, czyj sondaż zebrał najmniej takich punktów karnych. Samodzielne wykonanie tych prostych arytmetycznych działań nie przekracza możliwości absolwenta gimnazjum... Miłej zabawy :-)
Masz pytanie do autora? remuszko@gmail.com