Franciszek nie ma żadnej liczby po wybranym na czas papiestwa imieniu. Jest pierwszy, wcześniej żadna z głów kościoła nie nazywała się tak samo. Prezydent Chin Xi Jinping czasami bywa mylony z "jedenastym". Zdarza się, że dziennikarze w różnych miejscach świata odczytują jego nazwisko jako zapis rzymskiej dziesiątki i jedynki.
Z pozoru obu panów nie powinno łączyć nic. Kościół nie ma dobrych relacji z Chinami, spotyka na swojej drodze w Państwie Środka prześladowania. Xi z kolei jest technokratą, który prowadzi swoje państwo twardą ręką. Gdy jednak przyjrzeć się bliżej, okazuje się, że papież Franciszek zaczyna proces transformacji kościoła po dekadach oskarżeń o korupcję, pedofilię i sięganie po nieprzystające do instytucji bogactwo. Xi Jinping od początku sprawowania urzędu wszedł na drogę bezpardonowej walki z korupcją wśród własnych urzędników. Każdy miesiąc przynosi nowe informacje o wykrytych "tygrysach" i "muchach", skorumpowanych działaczach wyższego i niższego szczebla. Podczas, gdy rozliczenia z nadużyciami w Watykanie można liczyć na palcach jednej ręki, Xi idzie za ciosem zbierając ogromne żniwo swojej kampanii. Do tej pory 414 tys. członków partii zostało ukaranych za korupcję, ponad 200 tys. wytoczono procesy. Kilkoro zostało skazanych na śmierć.