Franciszek nie ma żadnej liczby po wybranym na czas papiestwa imieniu. Jest pierwszy, wcześniej żadna z głów kościoła nie nazywała się tak samo. Prezydent Chin Xi Jinping czasami bywa mylony z "jedenastym". Zdarza się, że dziennikarze w różnych miejscach świata odczytują jego nazwisko jako zapis rzymskiej dziesiątki i jedynki.
Z pozoru obu panów nie powinno łączyć nic. Kościół nie ma dobrych relacji z Chinami, spotyka na swojej drodze w Państwie Środka prześladowania. Xi z kolei jest technokratą, który prowadzi swoje państwo twardą ręką. Gdy jednak przyjrzeć się bliżej, okazuje się, że papież Franciszek zaczyna proces transformacji kościoła po dekadach oskarżeń o korupcję, pedofilię i sięganie po nieprzystające do instytucji bogactwo. Xi Jinping od początku sprawowania urzędu wszedł na drogę bezpardonowej walki z korupcją wśród własnych urzędników. Każdy miesiąc przynosi nowe informacje o wykrytych "tygrysach" i "muchach", skorumpowanych działaczach wyższego i niższego szczebla. Podczas, gdy rozliczenia z nadużyciami w Watykanie można liczyć na palcach jednej ręki, Xi idzie za ciosem zbierając ogromne żniwo swojej kampanii. Do tej pory 414 tys. członków partii zostało ukaranych za korupcję, ponad 200 tys. wytoczono procesy. Kilkoro zostało skazanych na śmierć.
Liczba obywateli społeczności obu przywódców jest także w miarę podobna. Katolików jest 1,2 mld, Chińczyków odrobinę więcej, bo 1,4 mld. Xi Jinping sięga po retorykę coraz bardziej odstającą od wytycznych partii. Mówi o chińskim śnie i przywołuje tradycyjne chińskie powiedzenia szerząc na świecie obraz państwa nowoczesnego, ale jednocześnie opartego o stare zwyczaje.
"Kościoły" obu przywódców wykazują tendencje do kurczenia się. Wierni katoliccy odchodzą - w USA na jednego nowego notuje się sześciu rezygnujących z wiary. W Ameryce Łacińskiej, która obecnie skupia 40 proc. wszystkich wiernych, w ciągu ostatnich 40 lat o blisko 1/4 zmniejszył się odsetek katolików. Partia Komunistyczna Chin także cierpi na powiększające się niedobory kadrowe. Widać je jednak w trochę innym kontekście. W kraju bowiem ostatnie miesiące przyniosły gwałtowny wzrost graczy na giełdzie, jednym słowem nowoczesnych wyznawców wolnego rynku, wobec oficjalnie zarejestrowanych członków KPCh. Dziś tych pierwszych jest o kilka tysięcy więcej i liczba wciąż rośnie.
Franciszka i Xi łączy także to, że obaj praktycznie w tym samym czasie odwiedzili Stany Zjednoczone z oficjalną wizytą. Nie doszło do bezpośredniego spotkania, jeszcze nie czas na budowanie porozumienia między Pekinem a Watykanem. Jednak wiadomości o tym, co danego dnia robił papież i z kim się spotkał przebijały popularnością relacje o kolejnym dniu wizyty Xi Jinpinga. To, co łączyły obu bardzo ważnych ludzi świata, jednocześnie ich podzieliło. Być może kiedyś wydarzenia się odwrócą i podziały będą w stanie wpłynąć na połączenie.