Warto przypomnieć, że proceder odbywał się w ramach legalnie działającej sieci klinik Medicus. SN w grudniu uchylił wyrok skazujący wobec właściciela jednej z klinik, jego syna i szefa anestezjologów całej sieci. W uzasadnieniu wyroku można było przeczytać m.in. o "wielokrotnym, nielegalnym przeszczepie nerek i innych narządów". Ceny w zależności od narządu wahały się od 15 tys., do nawet 70 tys. euro.
Problem handlu organami w Kosowie ma charakter międzynarodowy i wielowątkowy, sięga wielu lat wstecz. Na początku 2016 roku serbska prokuratura zwróciła się z prośbą do władz Nigerii o umożliwienie przesłuchania lekarza Philipa Njemanze.
Njemanze twierdzi bowiem, iż ówczesny wicepremier i szef kosowskiej dyplomacji Hashim Thaci oraz nigeryjski polityk Rochas Okorocha byli uwikłani w proceder handlu ludzkimi organami.
"Obaj mieli uczestniczyć w handlu organami Serbów, którzy zaginęli w trakcie i po wojnie w Kosowie" - brzmiało oświadczenie biura serbskiej prokuratury ds. zbrodni wojennych.
W marcu 2014 roku premier Serbii Ivica Dacić poinformował, że dostał zapewnienie od unijnych prokuratorów, iż śledztwo ws. handlu organami zakończy się do końca roku. Łącznie w badanie zbrodniczego procederu zaangażowanych zostało 17 państw. Międzynarodowe śledztwo wykazało udział członków Armii Wyzwolenia Kosowa (UCK) w porwaniach serbskich cywilów oraz zabijaniu ich dla organów. Po wojnie mówiono nawet, że kosowscy Albańczycy utworzyli w pobliżu granicy z Albanią specjalne obozy, w których „hodowano" ludzi dla narządów.