Taki korzystny dla przedsiębiorcy wyrok wydał Sąd Okręgowy w Warszawie (sygnatura akt XXV C 1252/12). Tym samym uznał, że tzw. dalsi podwykonawcy przy budowie autostrad powinni otrzymać pieniądze za pracę, nawet jeśli upadła firma, z którą bezpośrednio mieli podpisane umowy.
Sprawa dotyczy firmy, która nie miała umowy bezpośrednio podpisanej z głównym wykonawcą robót, zleconych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Umowę z nią zawarła firma, która świadczyła usługi dla głównego wykonawcy. Z tym że nim zdążyła zapłacić za pracę swojemu podwykonawcy – upadła. W tej sytuacji firma, która była na końcu łańcucha wykonawców, wykonała roboty budowlane na autostradzie A2 na odcinku Stryków–Konotopa i pozostała bez wynagrodzenia.
Po kwotę około 600 tys. zł zwróciła się więc do GDDKiA oraz generalnego wykonawcy. I jak wiele firm – została odprawiona z kwitkiem. Przedsiębiorca postanowił zwrócić się do sądu.
Sąd uznał rację firmy, której nie zapłacił bezpośredni zleceniodawca. Podkreślił m.in., że solidarna odpowiedzialność inwestora oraz generalnego wykonawcy wynika z przepisów prawa, a jej rolą jest ochrona dalszych podwykonawców w razie niewypłacalności ich kontrahentów. Tym samym sąd uznał, że dalsi podwykonawcy, którym nie wypłacono wynagrodzenia za roboty, w tym również wykonywane na rzecz Skarbu Państwa, mogą zasadnie dochodzić roszczeń od podmiotów, z którymi nie łączy ich umowa, tj. od inwestora oraz generalnego wykonawcy.
W takiej sytuacji jest wiele firm. Państwo zostawiło je jednak na lodzie. Powstała co prawda specustawa, która miała zapewnić pieniądze wszystkim pracującym przy budowie autostrad. Z tym że wynagrodzenie dostali tylko ci, których zleceniodawcy wciąż funkcjonują. Ustawa nie przewiduje możliwości wypłacenia pieniędzy firmom, których bezpośredni zleceniodawca upadł. Nie mogą więc upomnieć się w GDDKiA o środki na wypłaty.