– Jestem zaskoczony, że akurat Polska się spóźnia – przyznał w rozmowie z “Rz” Malcolm Harbour, brytyjski eurodeputowany. To ten polityk Partii Konserwatywnej był w 2006 r. jednym z głównych orędowników nowych przepisów, które miały umożliwić swobodny przepływ usług na terenie Unii.
Polska starła się z częścią starych państw członkowskich, które bały się tańszej konkurencji. We Francji straszono polskim hydraulikiem, który zabierze chleb swojemu francuskiemu koledze. – Polska wtedy bardzo walczyła o liberalniejszy kształt przepisów – mówi Harbour. Dziś to Francja jest bardziej zaawansowana we wdrażaniu nowych przepisów, dla których termin wprowadzenia minął 28 grudnia 2009 r.
Polska powinna wprowadzić dyrektywę przed wakacjami – uważa Maria Martin-Prat z Komisji Europejskiej. Projekt przepisów trafił już do Sejmu, więc być może uda nam się uniknąć unijnej procedury o naruszenie prawa.
[wyimek]9 państw wdrożyło do tej pory dyrektywę usługową[/wyimek]
– Komisja się nie uchyla. Termin minął i będziemy wszczynać procedury prawne. Ale zależy nam przede wszystkim na tym, żeby dyrektywa weszła w życie – mówiła Maria Martin-Prat na spotkaniu zorganizowanym w Brukseli przez Eurochambres, unijną organizację małych i średnich przedsiębiorstw. Jak zauważyła przedstawicielka Komisji, procedura o naruszenia prawa, kończąca się wnioskiem do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, trwa nawet do trzech lat. Lepiej więc naciskać na państwa członkowskie, żeby jak najszybciej wdrożyły przepisy.