Polska dopiero po ponad trzech latach ratyfikowała w końcu nowelizację międzynarodowej umowy AETR dotyczącą wykonywania transportu. Została ona opublikowana w Dzienniku Ustaw z 28 marca 2014 r. Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku, gdy zarzucaliśmy rządowi ociąganie się z jej wdrożeniem, Ministerstwo Transportu (teraz Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju) twierdziło, że umowa AETR obowiązywała na podstawie tzw. milczącej zgody. Skoro Polska nie sprzeciwiła się treści noweli, to znaczy, że weszła u nas w życie. O sprawie pisaliśmy 30 sierpnia 2013 r. w artykule „Jazda tirem poza prawem". Mimo to po naszym artykule prezydent RP ratyfikował umowę w listopadzie 2013 r., a pod koniec marca 2014 r. trafiła ona do DzU.
Kłopot w tym, że przez tak duże opóźnienie rządu przewoźnicy mogli się narazić na kary. Kiedy? Zarówno gdy stosowali się do określonych w noweli zasad, np. przerw w jeździe kierowców, jak i wtedy, gdy postępowali zgodnie z umową sprzed nowelizacji.
Jazda po nowemu
– Późna nowelizacja umowy AETR stanowiła dla przewoźników ryzyko, zwłaszcza gdy zatrzymywały ich do kontroli służby naszych wschodnich sąsiadów – mówi Łukasz Prasołek, ekspert od prawa pracy kierowców. – Tam stosowana była bowiem znacznie wcześniej umowa o zmienionej treści, a polskie służby kontrolne badały zgodność czasu pracy z umową w kształcie przed zmianami – dodaje.
Wdrożenie nowelizacji tej umowy oznacza, że przewoźnicy dopiero teraz muszą się do niej stosować. Regulacje są ostrzejsze, ale przynajmniej nie ma wątpliwości co do obowiązującego prawa.
– Liberalne zasady, np. że przerwę 45-minutową w prowadzeniu pojazdu można podzielić na trzy części po 15 minut, znikną. Teraz będzie podział na dwie części – minimum 15 minut plus minimum 30 minut, i tylko w takiej kolejności – mówi Prasołek.