Do tzw. porwań rodzicielskich dochodzi niestety coraz częściej. Rodzice po rozstaniu walczą o maluchy wszelkimi sposobami, także bezprawnymi. Część spraw kończy się przed sądem. Oto przykład jednej z nich, która trafiła aż do Sądu Najwyższego.
Czytaj też: Porwania rodzicielskie muszą być karane
Najpierw jednak w listopadzie 2016 r. do Sądu Rejonowego w C. wpłynął akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi K. Mężczyźnie zarzucono dokonanie przestępstwa z art. 211 kodeksu karnego, tj. uprowadzenia syna. Mężczyzna zatrzymał swoje dziecko wbrew woli matki.
Tymczasem dwa lata wcześniej Sąd Okręgowy w C. orzekł separację pary, a miejsce zamieszkania dwójki małoletnich ustalił w miejscu dotychczasowego zamieszkania stron. Ojciec miał zabierać dzieci co drugi weekend. Po jednym z takich pobytów syna nie oddał.
Postanowieniem sądu okręgowego zlecił kuratorowi sądowemu przymusowe odebranie dziecka. Próba nie powiodła się. Stan taki trwał do uprawomocnienia się wyroku rozwodowego, do którego doszło w styczniu 2018 r., rozwiązującego małżeństwo. Mężczyzna został uznany za wyłącznie winnego rozpadu małżeństwa oraz pozbawiono go władzy rodzicielskiej. Wówczas wydał on syna matce.