To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego, który pokazuje odrębność alimentów od innych roszczeń majątkowych. Alimentów w zasadzie można żądać na przyszłość, a wsteczne ich rozliczenie jest ograniczone.
14 lat było dobrze
Kamila K. pozwała męża w imieniu ich 14-letniej córki, domagając się alimentów po 600 zł miesięcznie, jednocześnie zażądała ponad 62 tys. zł jako skumulowanych alimentów za okres wcześniejszy, tj. od urodzenia ich dziecka. Domagała się ich na podstawie art. 140 § 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Mówi on, że osoba, która dostarcza drugiej osobie środków utrzymania lub wychowania za dłużnika alimentacyjnego (tutaj: matka za alimenty ojca), może żądać od niego zwrotu tych wydatków.
Związek K. jest nietypowy, ale rozliczenia, jakie zastosowali, zapewne nierzadkie. Wkrótce po urodzeniu dziecka uzgodnili, że będą mieszkać oddzielnie, choć blisko siebie, że dziecko będzie przy matce, ojciec zaś, gdy zajdzie taka potrzeba i zgłosi ją matka, będzie ją wspierał. I rzeczywiście wspierał, a przy szczególnych okazjach wykładał nieco większe kwoty, np. na sfinansowanie uroczystości pierwszej komunii. Po 14 latach relacje między małżonkami pogorszyły się jednak i żona wystąpiła do sądu o alimenty.
To nie to samo
Sąd rejonowy zasądził je w kwocie 500 zł miesięcznie, a żądanie wstecznego rozliczenia oddalił. Sąd Okręgowy w Opolu zmienił wyrok jedynie o tyle, że zwiększył alimenty do 700 zł miesięcznie. I tak sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który werdykt niższych instancji utrzymał.
Przypomnijmy, że całkiem niedawno, 16 grudnia 2015 r., Sąd Najwyższy w poszerzonym składzie na wniosek prokuratora generalnego podjął uchwałę (sygn. akt III CZP 77/15), że roszczenie osoby, która dostarcza drugiej osobie środków utrzymania lub na wychowanie, nie będąc do tego zobowiązaną, jest roszczeniem zwykłym, a nie alimentacyjnym. Nie korzysta zatem z przywilejów i ograniczeń przewidzianych dla alimentów. Takim ograniczeniem jest zakaz zrzekania się alimentów, rozporządzania nimi – taka umowa byłaby nieważna.