Cóż jednak począć, jeśli na drodze jednego prawnika stanie drugi prawnik, i to także on ma zawsze słuszność, niezależnie od tego, czy wypowiada się o wartościach konstytucyjnych i zasadzie trójpodziału władzy, czy też daje instrukcje, jak prawidłowo przerzucić omlet z jednej strony na drugą?
Związki prawników z innymi prawnikami, jeśli wierzyć moim spostrzeżeniom, to tykająca bomba, chałupniczo zbudowana z elementów, które niemal każdy prawnik ma w zasięgu ręki, tj. z przepracowania, nadgodzin, przynoszenia pracy do domu (a de facto – niewychodzenia z niej wcale), braku czasu dla bliskich i często niemal całkowitego wyłączenia z życia dzieci. Jeśli w takim układzie zabraknie osoby, która zna odpowiedź na pytanie, który kabel przeciąć – zielony czy czerwony, jedno wydaje się pewne. Eksplozja będzie spektakularna i ktoś na niej ucierpi.