Czy można zakazać szukania ojca

Precedensowy wyrok niemieckiego sądu może zagrozić przyszłości zapładniania nasieniem z banku spermy.

Publikacja: 16.02.2013 08:28

Wyrok sądu, który orzekł, że kobieta urodzona z nasienia z tzw. banku spermy ma prawo poznać dane swojego biologicznego ojca, już sprawił, że rozgorzała dyskusja o prawach tak narodzonego dziecka – z jednej strony, i gwarancjach oraz niebezpieczeństwach dla dawców nasienia – z drugiej.

Mówi się też o zagrożeniu dla tej branży medycyny. Jedno jest pewne: problemów pojawia się cała masa i poprzestanie na wyrokach sądowych nie wystarczy. Nie obędzie się bez ustawy o in vitro.

Dawca nieanonimowy

Ten precedens zapadł w sprawie 21-letniej Sarah P., która cztery lata temu dowiedziała się, że mężczyzna, który ją wychowuje, nie jest jej biologicznym ojcem. Rozpoczęła więc poszukiwanie informacji w Centrum Medycyny Reprodukcyjnej w Essen, w którym jej matka poddała się zabiegowi sztucznego zapłodnienia. Centrum odmówiło informacji, tłumacząc, że dawcy zagwarantowano anonimowość. Tak sprawa trafiła do sądu. W pierwszej instancji kobieta przegrała, ale Wyższy Sąd Krajowy w Hamm przyznał jej rację, wskazując, że klinika nie ma prawa odmawiać jej tak istotnej informacji, bo łamie w ten sposób konwencję praw dziecka.

Banki nasienia opierają swoje funkcjonowanie na anonimowości dawców spermy

Konwencja, przypomnijmy, stanowi w art. 7, że „jeśli to możliwe", dziecko ma prawo do poznania swoich rodziców.

– Konwencja gwarantuje, owszem, prawo do poznania obojga rodziców, ale dość ogólnie i nie jest rygorystycznie egzekwowana – zauważa sędzia Robert Zegadło, sekretarz Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego.

Jest jednak także dyrektywa 2004/23/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 31 marca 2004 r. w sprawie ustalenia norm jakości i bezpiecznego oddawania, pobierania, testowania, przetwarzania, konserwowania, przechowywania i dystrybucji tkanek i komórek ludzkich. Ta w art. 14 nakazuje podjąć państwom członkowskim niezbędne środki uniemożliwiające identyfikację dawcy.

W kilku krajach, m.in. Szwecji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii czy Australii, banki spermy muszą prowadzić ewidencję dawców.

Naturalna potrzeba

Za prawem do poznania naturalnego ojca przemawiają jednak także argumenty bardziej fundamentalne.

– Prawo do poznania swoich rodziców uważam za najzupełniej oczywiste, uzasadnione również względami dobra dziecka i jego rozwoju, kwestiami natury psychologicznej  – mówi Witold Kabański, adwokat (patrz rozmowa).

– Do tego dochodzi kwestia tożsamości genealogicznej: skąd, od kogo pochodzę. Mamy do tego prawo. Proszę tylko spojrzeć, ile wysiłku ludzie wkładają w rysowanie swoich drzew genealogicznych, przecież nie ze zwykłej próżności (bo czasem nie ma się kim szczycić), ale dlatego, że to ich przodkowie – wskazuje ks. Franciszek Longchamps de Bérier, prof. nauk prawnych z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Pojawia się wreszcie argument medyczny: leczenie niektórych chorób genetycznych, które mogą się ujawnić w późniejszym wieku, wymaga poznania kodu genetycznego przodka.

Od prawnej regulacji sztucznego zapłodnienia nie uciekniemy

Innego zdanie jest dr n. med. Michał Kunicki, ginekolog położnik z Kliniki Leczenia Niepłodności Invicta:

– Nie widzę potrzeby ujawniania tożsamości dawcy ze względów medycznych: każdy dawca przechodzi wnikliwą kwalifikację, badania genetyczne i nie tylko, które pozwalają zebrać pełną informację o jego stanie zdrowia. Zachowanie anonimowości dawców nasienia i komórek jajowych wydaje się zasadne (tak samo jak w wypadku dawstwa organów), gdyż w krajach, w których dawstwo gamet jest jawne, liczba osób decydujących się na pomoc niepłodnym parom drastycznie spadła – zwraca uwagę lekarz.

Podkreśla, że większość banków nasienia opiera się na dawstwie anonimowym: biorcy mogą jedynie się dowiedzieć, jaką grupę krwi, wzrost, kolor oczu i włosów, wykształcenie ma dawca.

– Obie strony przed podjęciem decyzji przechodzą kwalifikację psychologiczną, dzięki czemu mogą rozważyć konsekwencje swojej decyzji. Podpisują odpowiednie umowy i zgody – wskazuje. – W Invicta jest m.in. punkt poświęcony zgodzie na kontakt w razie ciężkiej sytuacji medycznej dziecka urodzonego z jego nasienia. Sporo dawców, którzy się do nas zgłaszają, zgadza się wstępnie na kontakt z kliniką w takim wypadku – mówi dr Kunicki.

Niezbędna ustawa

Najdokładniejsza umowa z kliniką nie zabroni jednak sądowi czy nawet prokuratorowi w odpowiednim postępowaniu zażądać danych dawcy nasienia. Niezbędne wydaje się uregulowanie prawne tych kwestii – z tym zgadzają się wszyscy nasi rozmówcy, mimo różnych stanowisk w sprawie in vitro.

Jedyny polski przepis, który wspomina o tych sprawach, to art. 68 kodeksu rodzinnego, który mówi, że zaprzeczenie ojcostwa nie jest dopuszczalne, jeżeli mąż matki dziecka wyraził zgodę na poczęcie dziecka dzięki zabiegowi medycznemu. Ale czy możliwe jest ustalenie ojcostwa i obowiązku alimentacyjnego dawcy nasienia, gdy zabiegowi podda się kobieta niepozostająca w związku małżeńskim?

– Polska procedura zakłada wykazanie w pierwszej kolejności współżycia takiego ojca z matką i dopiero to otwiera drogę do ustalenia ojcostwa. Ale czy można tego wymagać przy sztucznym zapłodnieniu? – rozważa sędzia Robert Zegadło. – Tak czy inaczej, te sprawy są zbyt poważne, aby były regulowane orzeczeniami, bo wyroki mogą się różnić, powinny więc zostać unormowane ustawą. Są to jednak kwestie ściśle związane z tematyką in vitro, w Polsce nieuregulowaną – wskazuje sędzia.

– Z pewnością uregulowanie kwestii dawstwa gamet jest potrzebne. Wszystkie strony: kliniki, pacjenci, dawcy mieliby wówczas jasność, jakie zasady obowiązują. Brak odpowiedniego prawa rodzi wiele zagrożeń i wątpliwości, które regulacja mogłaby rozstrzygnąć. I dotyczy to nie tylko przekazywania danych, ale i procesu kwalifikacji dawców, który musi być dobrze przemyślany, by gwarantował bezpieczeństwo – uważa dr Kunicki.

Ale to może być trudne. Osoby zainteresowane leczeniem bezpłodności metodą in vitro – małżeństwa, pary nieformalne czy nawet tzw. single – będą tworzyły grupy nacisku na prawne uregulowanie tej złożonej problematyki. Jednocześnie należy się spodziewać silnego oporu Kościoła katolickiego (i osób respektujących jego naukę).

Odrzuca on zapłodnienie pozaustrojowe, popierając te zabiegi medyczne, które mają na celu wspieranie aktu małżeńskiego i jego płodności, zmierzające do uleczenia niepłodności u kobiety lub mężczyzny.

Drugim powodem sprzeciwu Kościoła wobec in vitro jest praktyka niszczenia nieużytych w czasie zabiegu zarodków, a także wykorzystywanie ich jako materiału do innych działań medycznych.

– Dlaczego in vitro uważamy za niemoralne? Bo metoda in vitro jest kolejnym eksperymentowaniem na człowieku – twierdzi ks. prof. Longchamps de Bérier. – Sprowadza się ona do produkcji człowieka, stanowiąc w istocie formę zawładnięcia życiem ludzkim.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.domagalski@rp.pl

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara