Poszło o opublikowany w magazynie „Rzeczpospolitej" „Plus Minus" wywiad przeprowadzony przez Roberta Mazurka z Legierskim, znanym z działalności na rzecz legalizacji związków partnerskich, pt. „Krystian Legierski: Platforma jest homofobiczna".
– Wystąpiłem na drogę karną, bo Mazurek popełnił przestępstwo i na moją propozycję ugodowego załatwienia sprawy przez publikację przeprosin nie przystał – mówi „Rzeczpospolitej" Legierski. – Mazurek przysłał mi tekst do autoryzacji w środku nocy, rano odesłałem z poprawkami, ale następnego dnia przeczytałem inną wersję z inną wymową. Zrobił ze mnie entuzjastę prezydenta Dudy i PiS. Owszem, byłem krytyczny wobec PO i Bronisława Komorowskiego i chciałem ich odsunięcia od władzy, ale żeby zrobić ze mnie entuzjastę PIS!
Mazurek odpiera zarzuty Legierskiego.
– Nie wiem, co dla Legierskiego jest środkiem nocy, skoro rozmawialiśmy w południe, ale co tam. Z całą resztą jego zarzutów jest podobnie – ponieważ jego zmiany były w gruncie rzeczy wyłącznie redakcyjne, a część z nich psuła potoczystość i tempo wywodu. To właśnie o tych detalach rozmawialiśmy. Doszliśmy do porozumienia, Legierski był z efektu zadowolony i dopiero po atakach na niego zmienił zdanie.
Zgodnie z art. 14 ust. 2 prawa prasowego dziennikarz nie może odmówić osobie „udzielającej informacji" autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi. Naruszenie tego obowiązku stanowić może przestępstwo zagrożone grzywną albo ograniczeniem wolności (art. 49).