Sejmowa Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki ma gotowe propozycje, jak zmienić [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=362217831FE34FC9F1E05FB95A1F3986?id=178081]ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych[/link] i [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=2AC49C0DC692494DDFE0EF0C5A5D9087?id=74999]kodeks karny[/link]. Chodzi o to, by zakaz wstępu na imprezę masową stał się nie tylko dotkliwą, ale i realną karą dla pseudokibiców. Projekt trafił już do Sejmu. Ma być surowiej dla chuliganów.
Najłagodniejszy zakaz trwa dwa, najsurowszy sześć lat. Policja ma obowiązek prowadzić rejestr objętych tym zakazem i przekazywać go organizatorom meczów. Dziś średnio co drugi wyrok za stadionową zadymę obok kary zawiera też zakaz wstępu na mecze. Łączy się on z obowiązkowym stawiennictwem ukaranego w miejscowym komisariacie w godzinach meczu. Taka dolegliwość ma dać gwarancję, że pseudokibice się na nim nie pojawią.
Problem jednak w tym, że chuligani często bagatelizują stawiennictwo na policji. Stąd też pomysł, by w kodeksie karnym pojawił się art. 244, który przewidywać ma do trzech lat więzienia za złamanie zakazu wstępu na imprezę masową (np. mecz, koncert) i niestawiennictwo w komendzie.
– Dzięki temu łatwiej będzie egzekwować wyroki sądowe – twierdzą autorzy i mają nadzieję, że środek ten okaże się bardziej skuteczny.
To niejedyny problem, jaki wiąże się z funkcjonowaniem zakazu. Komendy w kraju nie są jednomyślne w ocenie, jak należy rozumieć stawiennictwo na komisariacie. Czy chodzi o wizytę i wpis na listę czy też przebywanie w komisariacie przez kilka godzin – tyle, ile trwa mecz. Tych wątpliwości nie rozwiewa poselski projekt.