Nękali sąsiadkę, nękają sąsiada. SN uchylił wyroki skazujące rodzinę ze Żdżar

Sąd Najwyższy uwzględnił kasację obrońcy członków rodziny ze Żdżar koło Dębicy, których skazano na rok bezwzględnego pozbawienia wolności za terroryzowanie sąsiadki. - To zwycięstwo sprawiedliwości nad manipulacją - uważa oskarżona Małgorzata K. - To jest żadna sprawiedliwość - skomentował Mariusz Paplaczyk, adwokat.

Publikacja: 20.06.2023 12:55

Nękali sąsiadkę, nękają sąsiada. SN uchylił wyroki skazujące rodzinę ze Żdżar

Foto: Uwaga TVN

 Chodzi o głośną sprawę, w której ofiarą czuje się emerytowana nauczycielka Bożena Wołowicz. W 2013 r. sprzedała ona dom obok swojego rodzinie z Tarnowa - lekarce i dwojgu jej dorosłym dzieciom. Jak twierdzi Bożena Wołowicz,  niedługo później zaczęli oni zachowywać się wobec niej agresywnie. Przez lata była wyzywana i zastraszana, a jej dom był obrzucany kamieniami i petardami. Sąsiedzi oskarżali ją m.in. o otrucie psa, powiesili na ogrodzeniu siatki z ludzkim kałem, zrobili wysypisko śmieci przy jej ogrodzeniu.  

Czytaj więcej

Sześć lat nękania. Wyrok w głośnej sprawie sąsiadów

Skazani potraktowani łagodnie

Ostatecznie, w 2020 r. Bożena Wołowicz sprzedała dom w Żdżarach starszemu małżeństwu powracającemu z USA i wyprowadziła się. Rok wcześniej  Sąd Rejonowy w Dębicy skazał  sąsiadów na kary w zawieszeniu na trzy lata. W 2021 r.   Sąd  Okręgowy w Rzeszowie potwierdził, że emerytka padła ofiarą dręczenia, ciągłego śledzenia, wyzywania, grożenia śmiercią. Skazał członków rodziny agresorów na rok bezwzględnego pozbawienia wolności.  Zasądzono od nich także kwotę 75 tys. złotych zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonej. Potem Sąd Rejonowy w Dębicy zamienił Andrzejowi K. karę więzienia na dozór elektroniczny. Małgorzata K. i jej córka także nie trafiły do więzienia dlatego, że pierwsza jest jedyną żywicielką rodziny, a druga studentką.

W maju 2023 r. Sąd Najwyższy uchylił wyroki skazujące dla rodziny K. i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Powody są dwa. Pierwszy to nieprecyzyjne ustalenie roli każdego z oskarżonych.

- Nie może być tak, że ktoś zostanie skazany i ukarany za to, że był w grupie, która zrobiła coś złego - tłumaczył w "Faktach" TVN24 zastępca rzecznika Sądu Najwyższego Piotr Falkowski.

Kwestia rzetelności sędziego

Z uzasadnienia orzeczenia wynika, że drugim powodem był brak rzetelności sądu I instancji. 

- Istotą rzetelnego postępowania powinna być bowiem ocena czy sędzia biorący udział w wydaniu rozstrzygnięcia w danej sprawie ma przymiot sędziego bezstronnego nie tylko w wymiarze subiektywnym - brzmi fragment uzasadnienia Sądu Najwyższego cytowany przez portal debica24.eu.

Według portalu, chodzi o sędziego Artura Mieleckiego. SN stwierdza, że pełniąc funkcję wiceprezesa sądu w Dębicy, wypowiedział się w jednej ze stacji telewizyjnych na temat toczącej się w tym sądzie sprawy karnej rodziny K.

- Wydźwięk programu telewizyjnego był niekorzystny dla oskarżonych, jego rozmach stawiał ich w niekorzystnym świetle w społeczności, w której funkcjonowali. Zainteresowanie mediów wyżej wymienioną sprawą było jak na tak małą społeczność, w której funkcjonują oskarżeni ogromne - czytamy dalej w uzasadnieniu.

SN uznał także, że w konflikcie, który był podłożem zachowań oskarżonych,   jedna i druga strona w mniejszym lub większym zakresie brała czynny udział.

- W takich okolicznościach na sądzie ciążył szczególny obowiązek wnikliwej oceny zachowań stron tego konfliktu, do czego właśnie zmierzały zawnioskowane przez oskarżonych dowody i pominięcie ich we wzajemnej relacji do już przeprowadzonych dowodów stwarza sytuację niepełności przeprowadzonego postępowania dowodowego i ocenę sposobu procedowania sądu I instancji jako jednostronną, nieuwzględniającą podnoszone przez oskarżonych wątpliwości co do wiarygodności poszczególnych dowodów, co umknęło sądowi II instancji - pisze SN w uzasadnieniu.

Prof. Ćwiąkalski: będą mogli robić, co chcą

Jak donosi TVN24, decyzja wymiaru sprawiedliwości wpłynęła na zachowania oskarżonych, teraz wobec nowych sąsiadów.

 - Byle zaczepić, byle po prostu tylko sprowokować. Tam jest zadowolenie wtedy w tej rodzinie. To jest ich tlen do oddychania, dokuczanie drugiemu człowiekowi - mówi Antonii Wałęga, który kupił dom od  Bożeny Wołowicz.

- Oni dostali decyzją Sądu Najwyższego wiatr w żagle. W tej chwili dopiero poczuli się mocni, bezkarni, że mają przyzwolenie - uważa Bożena Wołowicz.

- To jest żadna sprawiedliwość, to jest wypaczenie tej funkcji, jaką ma być właśnie sprawowanie wymiaru sprawiedliwości - mówi  Mariusz Paplaczyk, adwokat.

- Oni wiedzą, że nawet jeżeli zapadnie niekorzystny wyrok, to zapadnie za tyle lat, że oni przez ten okres czasu będą mogli robić, co chcą - ocenia profesor Zbigniew Ćwiąkalski, adwokat, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny.

 Chodzi o głośną sprawę, w której ofiarą czuje się emerytowana nauczycielka Bożena Wołowicz. W 2013 r. sprzedała ona dom obok swojego rodzinie z Tarnowa - lekarce i dwojgu jej dorosłym dzieciom. Jak twierdzi Bożena Wołowicz,  niedługo później zaczęli oni zachowywać się wobec niej agresywnie. Przez lata była wyzywana i zastraszana, a jej dom był obrzucany kamieniami i petardami. Sąsiedzi oskarżali ją m.in. o otrucie psa, powiesili na ogrodzeniu siatki z ludzkim kałem, zrobili wysypisko śmieci przy jej ogrodzeniu.  

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Podatki
Nierealna darowizna nie uwolni od drakońskiego podatku. Jest wyrok NSA
Samorząd
Lekcje religii po nowemu. Projekt MEiN pozwoli zaoszczędzić na katechetach
Prawnicy
Bodnar: polecenie w sprawie 144 prokuratorów nie zostało wykonane
Cudzoziemcy
Rząd wprowadza nowe obowiązki dla uchodźców z Ukrainy
Konsumenci
Jest pierwszy wyrok ws. frankowiczów po głośnej uchwale Sądu Najwyższego
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił