Zakaz stosowania w procesie karnym nielegalnie zdobytych dowodów dotyczyć będzie nie tylko służb, ale i zwykłych ludzi. Na pewno utrudni ściganie przestępców.
Ministerstwo Sprawiedliwości w reakcji na artykuł w „Rzeczpospolitej" z 17 czerwca „Temida bez dowodów" twierdzi, że zakaz wykorzystywania dowodów zdobytych nielegalnie, który wejdzie w życie 1 lipca 2015 r., obejmie tylko dowody uzyskane na potrzeby śledztwa. I ma on chronić obywateli przed nadużyciami władzy publicznej.
W ustawie nie zastrzeżono jednak, że nowy rygor ma chronić przed zakusami władzy czy służb.
Dla kogo zakaz
Większość prawników nie ma wątpliwości, że stosuje się go zarówno do prokuratora, jak i oskarżonego czy pokrzywdzonego. Ma stanowić sito dla prywatnych dowodów. Nowela ukróci więc wykorzystywanie „zatrutych dowodów" zdobytych przez prywatne osoby czy np. dziennikarzy. Przecież jeśli dziennikarz ujawnia aferę, to dowód może posłużyć w sprawie karnej, niezależnie od jego intencji.
– Nie można przeprowadzić ani wykorzystać w postępowaniu karnym dowodu uzyskanego za pomocą czynu zabronionego. Z brzmienia tego artykułu expressis verbis wynika jednak, że ten zakaz dowodowy dotyczy tylko i wyłącznie dowodów uzyskanych za pomocą czynu zabronionego do celów postępowania karnego – uważa Tomasz Darkowski, dyrektor Departamentu Legislacyjnego MS. Przyznaje jednak, że zamiar osoby uzyskującej dowód nie zawsze jest wystarczająco oczywisty i może mieć charakter „ewentualny". Przykład? Nagranie przedsiębiorców, którzy rejestrują rozmowy na wszelki wypadek, podejrzewając oszustwo kontrahenta. W tej sytuacji w postępowaniu karnym może zostać podjęta próba zakwestionowania takiego nagrania.