– To chory pomysł – mówi „Rz" jeden z prokuratorów. I wyjaśnia. – W nowelizacji posługujemy się definicją małoletniego. Kodeks cywilny w art. 10 stanowi wyraźnie, że to osoba poniżej 18. roku życia. Jeśli więc ktoś będzie zachęcał do współżycia osoby poniżej 18. roku życia, to będzie podlegać karze. Tymczasem w Polsce współżycie jest legalne powyżej 15 lat. Co więcej, kobieta, która kończy 16 lat, za zgodą sądu może wyjść za mąż.
Inny przykład. Kiedy dojrzały mężczyzna będzie współżył z 16-latką, nie zostanie ukarany (bo nie jest to osoba poniżej 15. roku życia). Ale jeśli jego 20-letnia koleżanka pochwali jego działanie, to narazi się na surową odpowiedzialność karną.
Odpowiedzialnością karną zagrożona byłaby też np. nauczycielka biologii, która wyjaśniłaby uczniom liceum, na czym polega rozmnażanie płciowe i jak się zabezpieczyć przed niechcianą ciążą.
Z karą więzienia będzie się musiał liczyć także ginekolog, który zapisze 17-latce środki antykoncepcyjne, ponieważ takie działanie podpada pod „pochwalanie podejmowania przez osoby małoletnie obcowania płciowego" i dochodzi do niego „w związku z wykonywaniem zawodu".
Przepisy jak młot
– Ta ustawa jest młotem, który ma zniszczyć jakąkolwiek edukację seksualną, i straszakiem dla wszystkich edukatorów, którzy robią świetną robotę. Nie dość, że sam pomysł jest chory, to jeszcze jego implementacja niebezpieczna i szkodliwa dla wszystkich, szczególnie dla dzieci – uważają politycy opozycji.
– Taka nowela nie jest zupełnie potrzebna. Może przysporzyć jedynie wielu trudności interpretacyjnych i wywoływać niepotrzebne emocje – dodaje sędzia Barbara Piwnik. Zwraca też uwagę na słabe uzasadnienie propozycji.