Jedno jest pewne. Przekroczenie prędkości i przejazd na czerwonym świetle pozostaną na razie wykroczeniami drogowymi i karane będą nadal mandatami, a nie karami administracyjnymi. Różnica polega na tym, że pierwsze płacą zwykli obywatele, a te drugie płaciliby także posłowie, senatorowie, sędziowie i prokuratorzy. Ponadto nie przyjęcie mandatu nadal będzie skutkowało skierowaniem sprawy do sądu.
Projekt zakłada całkowitą zmianę zasad nadzoru nad ruchem drogowym na wszystkich drogach krajowych (z wyjątkiem dróg krajowych innych niż autostrady i drogi ekspresowe położonych w miastach, które mają prezydenta, czyli na prawach powiatu). Teraz porządku na nich pilnować mają fotoradary i urządzenia rejestrujące przejazd na czerwonym świetle – najogólniej mówiąc: kamery. Pojawić się ma ich w sumie 300.
– Przekroczenie prędkości to najczęstsza z przyczyn tragicznych w skutkach wypadków drogowych – potwierdza „Rz” Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. I przytacza statystyki, z których wynika, że w zeszłym roku na ok. 38 tys. wypadków drogowych 12 tys. spowodowała zbyt szybka jazda.
[srodtytul]Szybkie wezwanie[/srodtytul]
Zamiast Centrum Automatycznego Nadzoru nad ruchem drogowym (jakie planowano utworzyć) powstanie biuro lub departament w Głównym Inspektoracie TD. Zajmie się obsługą systemu szybkiego wystawiania mandatów – informuje nas Jerzy Mrygoń z GITD. Kamery rejestrować będą jedynie numer rejestracyjny samochodu – bez wizerunku kierowcy i pasażerów – oraz moment naruszenia przepisów drogowych. Informacja szybko trafi do biura, a ono przy użyciu specjalnie opracowanego systemu sprawdzi w bazie CEPiK (za pomocą teletransmisji), do kogo auto należy, i szybko wystawi wezwanie. Na nim znajdą się trzy ewentualności: właściciel zgadza się z proponowanym mandatem; twierdzi, że to nie on prowadził pojazd w danym dniu; nie wskaże osoby, której udostępnił auto. Identyczne zasady dotyczyć mają w przyszłości aut firmowych.
[ramka][b]Jak karzą na świecie?[/b]