Po odmowie przyjęcia mandatu sprawa trafia do sądu. Ten nie jest ograniczony kwotą proponowaną przez policjanta czy strażnika miejskiego. Sprawdza zdolności finansowe podsądnego i wymierza grzywnę. Sędziego nie obowiązuje taryfikator. Może karać grzywną od 20 zł do 5 tys. zł.
Ku przestrodze
500 zł grzywny zamiast 100 zł mandatu za przejście na czerwonym świetle, 3 tys. zł grzywny zamiast 500 zł mandatu za niewskazanie kierowcy, który przekroczył prędkość, czy 250 zł grzywny zamiast 50 zł mandatu za przejście przez park z puszką piwa w ręku, czyli tzw. usiłowanie spożycia. To jeszcze nieprawomocne wyroki sądów rejonowych z ostatnich tygodni. Są też i prawomocne: 1 tys. zł za złamanie zakazu skrętu i jazdę pod prąd, kiedy policja proponowała 500 zł i 4 pkt karne, oraz 850 zł za zbyt szybką jazdę (kiedy policja proponowała 500 zł, a zdjęcie z fotoradaru pokazywało dwa auta obok siebie). Dlaczego sądy są coraz bardziej surowe dla odmawiających przyjęcia mandatu?
– Kiedy grzywna w sądzie bywała niższa lub taka sama jak proponowany mandat, w sądach przybywało spraw. Kto miał jakiekolwiek szanse i nadzieje, że nie zapłaci, wolał nie przyjąć mandatu. Ponieważ spraw przybywało, sądy postanowiły być surowsze – tłumaczy adwokat Janusz Walachowski.
Sędziowie przekonują, że to nieprawda.
– Każda sprawa jest rozpoznawana indywidualnie. Kara ma stanowić dolegliwość dla sprawcy wykroczenia – mówi „Rz" sędzia Łukasz Budnik. Tłumaczy jednak, że sąd nie ma innego wyjścia, kiedy dostaje jednoznaczne wydruki z fotoradaru, kierowca nie korzysta z prawa do złożenia wyjaśnień, jego sytuacja finansowa jest więcej niż dobra, a funkcjonariusze zeznają, że podczas zatrzymania obrażał i kwestionował ich kompetencje oraz okazywał lekceważenie dla porządku publicznego.