Zdarza się, że zarządcy dróg, stawiając znak w konkretnym miejscu, nie dbają o jego właściwą treść. To niedopatrzenie odbija się potem na kierowcach. Nie oznacza to jednak, że ci są bezbronni.
Tak było w przypadku Janusza K. z Lublina. Zaparkował auto za znakiem B-36 (zakaz zatrzymywania) opatrzonym białą tabliczką o nieprecyzyjnej treści "dostawa w godzinach od 10 do 18". Janusz K. uznał, że zakaz dotyczy tylko dostaw w określonych godzinach. Parkowanie skończyło się blokadą koła. Wezwana straż miejska blokadę zdjęła, ale Janusz K. odmówił przyjęcia mandatu. Sprawa trafiła więc do sądu.
Podobnych przypadków jest wiele. Złamanie zakazu zatrzymywania się może nas kosztować 100 zł i 1 punkt karny. Jeśli kierowca popełnił też inne wykroczenie, np. zaparkował zbyt blisko przejścia dla pieszych, mandat może być wyższy.
Musi być jasny
Sąd będzie musiał rozstrzygnąć, czy znak jest prawidłowy. Jeśli nie, to żadne decyzje zarządcy drogi czy straży miejskiej nie mają znaczenia.
Podstawą rozstrzygnięcia jest rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie znaków i sygnałów drogowych (DzU nr z 2002 r. nr 170, poz. 1393 ze zm.). Stanowi on, że napis lub symbol na tabliczce umieszczonej pod znakiem jest integralną jego częścią. Wynika z tego więc, że kierowca musi mieć możliwość jasnego określenia zakresu znaku. Ten zaś można było odczytać jako zakaz zatrzymywania dostaw w godzinach 10 – 18.