Z korespondencji napływającej codziennie do redakcji wynika, że nic tak nie budzi emocji jak mandaty, głównie te za przekroczenie prędkości. Wielu z ukaranych kierowców nawet nie kwestionuje faktu popełnienia wykroczenia, tylko jego dalsze konsekwencje i ich skalę.
– W 4 minuty dostałem 10 pkt karnych i 500 zł mandatu za to samo wykroczenie – mówi „Rz" Daniel N., zdesperowany kierowca. I wyjaśnia, że nie kwestionuje faktu przekroczenia prędkości, ale podczas 600 km podróży w ciągu kilku minut został trzykrotnie ukarany za identyczne przekroczenie prędkości.
Z dokumentacji, do której dotarliśmy, wynika, że różnica czasu między pierwszym mandatem a drugim to 62 sekundy. Sprawa jest o tyle ciekawa, że pierwszy mandat należy do jednej gminy, a dwa kolejne do innej.
Straż miejska zawiadująca pierwszym radarem twierdzi, że kierowca popełnił trzy różne wykroczenia w trzech różnych miejscach.
– Z formalnego punktu widzenia straż ma rację. Odcinki kontroli pomiaru prędkości są oznakowane – uważa Mariusz Wasiak z Komendy Głównej Policji. – Jeśli urządzenia umieszczono w przepisowej odległości i były oddzielone od siebie skrzyżowaniami, wszystko odbyło się zgodnie z prawem.