Motocyklista, który pędził 240 km/h ulicami podkatowickiej miejscowości, stracił prawo jazdy na miejscu. Tak samo było z kierowcą tira, który na odcinku 1 km popełnił aż sześć wykroczeń drogowych, co nagrała cywilna drogówka. Przed sądem stanie też kierowca, który mając ponad 1,7 promila alkoholu w organizmie, przekroczył prędkość o 108 km/h, wyprzedzał na podwójnej ciągłej i brakowało mu jednej tablicy rejestracyjnej. Jego „wyczyny" nagrał policyjny wideorejestrator. 40-latek odpowie wkrótce za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz kilka wykroczeń. Policjanci zatrzymali mu prawo jazdy, a dodatkowo na jego konto wpłynie 25 punktów karnych.
To tylko trzy z 1,6 tys. przypadków, w których kierowcy ostatnio stracili dokument już na drodze po złapaniu przez drogówkę. Ich sprawy trafiły do sądów. Z tych, które do tej pory rozpoznano, prawie połowa zakończyła się odebraniem uprawnień przez sąd, najczęściej na kilka miesięcy.
W ostatnich miesiącach widać, że policja zmieniła postępowanie i dużo aktywniej korzysta z prawa, jakie ma od dawna. Pozwala jej na to art. 86 kodeksu wykroczeń. Ten stanowi: „Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, nie zachowując należytej ostrożności, powoduje zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym, podlega karze grzywny". Z kolei § 3 tego przepisu dopuszcza orzeczenie zakazu prowadzenia pojazdów na minimum pół roku.
Nie potrzeba zmiany przepisów, by na drodze od ręki stracić prawo jazdy
Z możliwości odbierania prawa jazdy za rażące łamanie przepisów drogowych policjanci korzystali już w latach ubiegłych. W 2012 r. odebrali ich 727, w 2013 r. – 768. Tymczasem tylko w kwietniu bieżącego roku było ich 541, a w maju – 658.