Miejsce? Parkingi centrów handlowych, często położone na obrzeżach miast. - Ścigają się, palą gumę, albo jeżdżą na jednym kole. Jeśli ktoś da znać przyjeżdża policja, jeśli nie - pokaz trwa dalej. Nawet jeśli funkcjonariusze pojawią się na miejscu mają problem z surowym karaniem. Jeśli „rajdowcy" płacą mandaty to za ... brak zapiętych pasów czy gaśnicy, rozmowę przez komórkę, rzadko za przekroczenie prędkości. Od niedawna policja może zabierać prawo jazdy „od ręki". Aby jednak zastosować taką karę musi dojść do zagrożenia bezpieczeństwa na drodze a to trzeba udowodnić i udokumentować. To nie działa w przypadku „parkingowych: wyścigów. W dodatku groźba utraty dokumentu na wielu ścigających się nie działa. Powód? Wielu z nich albo w ogóle nie ma uprawnień albo dawno temu je straciła.

– Nielegalne wyścigi to plaga wielu miast – przyznają policjanci z drogówki. W dodatku organizatorzy takich imprez prześcigają się w pomysłach. Wielu nie wystarczą sklepowe parkingi i organizują wyścigi na zwykłych drogach, głównie tych lepszej jakości, a zatem często uczęszczanych. Odcinki do ścigania są coraz dłuższe. W Krakowie zdarzyło się, że dla podniesienia adrenaliny kierowcy ścigali się pod prąd. W stolicy coraz popularniejszym miejscem organizowanych nielegalnie rajdów są okolice stadionu narodowego czyli centrum miasta. Trasa wyścigu biegnie od pasów do pasów. Na starcie i mecie pojawiają się organizatorzy z chorągiewkami. Zwycięzca najczęściej nie dostaje wartościowych nagród. Najważniejsze, żeby pokonać rywala umiejętnościami lub mocą silnika. Z reguły uczestnicy grają fair. To przecież zawody: choć nielegalne, ale honorowe – przekonują.

Problem w tym, że nawet na szerokiej drodze koło północy może pojawić się przypadkowy kierowca czy pieszy. Dla niezorientowanego uczestnika ruchu taka przygoda grozi tragicznymi konsekwencjami.

Chcą się wyszaleć, wykazać, sprawdzić, podbudować własne ego czy wygrać rywalizację. Miesiącami w garażach lub na osiedlowych parkingach podrasowują swoje samochody. Wśród modeli biorących udział w wyścigach są auta niemal zabytkowe, ale przerobione i dostosowane do szybkiej jazdy. Zdarzają się także drogie sportowe cacka. Wszystko zależy od zasobności kieszeni kierowcy, czasem także rodziców, oraz stopnia zaangażowania.