Reklama

Zdrowie: Rząd nie ułatwia obywatelom zagranicznego leczenia

Tomasz Szelągowski z Federacji Pacjentów Polskich w rozmowie z Katarzyna Nowosielską

Publikacja: 26.11.2013 07:57

Zdrowie: Rząd nie ułatwia obywatelom zagranicznego leczenia

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Rz: Czy inne kraje UE wdrożyły dyrektywę o leczeniu transgranicznym?

Tomasz Szelągowski: Większość państw już tak. Niemcy, Hiszpania, kraje Beneluksu, skandynawskie czy Wielka Brytania przygotowywały się do dyrektywy już od 2004 r., czyli od momentu, w którym Unia zaczęła pracować nad tymi przepisami.

Czy Polska, planując uzyskiwanie zgody od NFZ na leczenie zagraniczne, pójdzie śladem innych krajów? Dyrektywa na to pozwala?

To dyrektywa o prawach pacjenta w opiece transgranicznej. Nasz rząd interpretuje ją niezgodnie z jej intencją. Koncentruje się na aspekcie finansowym, zabezpieczając NFZ przed nieuchronnymi kosztami. Ograniczenia, na które pozwalają unijne przepisy, nie są po to, by utrudniać pacjentom zagraniczne leczenie. Ten zapis został wprowadzony, by uwzględnić różnice w prawodawstwach poszczególnych krajów i otworzyć pacjentom dostęp do szerokiej bazy unijnych świadczeniodawców. Nasz rząd tworzy sztuczne bariery utrudniające leczenie i realizacje recept. Francuz, Belg czy Hiszpan już od dawna może jeździć bez zgody narodowego płatnika na kurację do innego kraju.

Jakiś przykład?

Reklama
Reklama

Szpital Puigcerda w Pirenejach na granicy hiszpańsko-francuskiej przyjmuje już Francuzów, bo bliżej im do niego niż do szpitala w rodzinnym kraju.

Za opóźnienia odpowiada minister Arłukowicz?

W pierwszej kolejności rząd i premier Tusk. Opóźnienia to jego porażka i świadome działanie. To tak jakby wprowadzić rozwiąza- nia z Schengen, ale nie otworzyć granic. Nie wiem, czy rządowi zależy na zdrowiu Polaków. A jest ono jednym z priorytetów UE.

Może Polska miała za mało czasu na przygotowanie strategii leczenia bez granic, bo dopiero w 2004 r. weszła do UE?

I jest w niej już dziesięć lat. To nie jest usprawiedliwienie. Parlament Europejski przegłosował dyrektywę w 2011 r. Polski rząd miał trzy lata na uzgodnienia międzyśrodowiskowe i na jej wdrożenie. Tymczasem dopiero na początku 2013 r., czyli kilka miesięcy przed wejściem w życie dyrektywy, minister zdrowia przygotował założenia do projektu przepisów ją wdrażających. W dodatku każda ekipa rządząca między 2004 a 2013 r., prowadziła swoją politykę, a nie kontynuowała prac poprzednika.

Czy radziłby pan Polakom wyjeżdżać na zagraniczne leczenie, gdy obowiązuje dyrektywa, a nie ma polskich regulacji?

Reklama
Reklama

Jeśli ktoś ma stracić życie lub zdrowie, bo w kraju nie może być leczony lub czeka w kolejce, a zasobność portfela pozwala mu wyjechać za granicę, doradzałbym tak zrobić. Później pacjent powinien dostarczyć rachunek do NFZ.

W innych krajach też są podobno kolejki?

Owszem, są, ale nie dwuletnie. Jeśli nawet Belg czeka, to kilka tygodni. A i tak rozgląda się za możliwością podróży do szpitala z mniejszą kolejką, w innym kraju. I właśnie takie możliwości ma zapewniać dyrektywa.

Rz: Czy inne kraje UE wdrożyły dyrektywę o leczeniu transgranicznym?

Tomasz Szelągowski: Większość państw już tak. Niemcy, Hiszpania, kraje Beneluksu, skandynawskie czy Wielka Brytania przygotowywały się do dyrektywy już od 2004 r., czyli od momentu, w którym Unia zaczęła pracować nad tymi przepisami.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Reklama
Prawo rodzinne
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok dla konkubentów. Muszą się rozliczyć jak po rozwodzie
Dobra osobiste
Wypadek na A1. Sąd zdecydował ws. pozwów rodziny Sebastiana M.
Prawo karne
„Szon patrole” to nie zabawa. Prawnicy mówią, co i komu za nie grozi
Podatki
Skarbówka ostrzega uczniów i studentów przed takim „dorabianiem"
Spadki i darowizny
Chciała testament zgodny z prawem ukraińskim, notariusz odmówił. Co orzekł sąd?
Reklama
Reklama