Sąd Najwyższy badał w czwartek sześć pytań prawnych różnych sądów dotyczących jednej kwestii. Wszystkie zapytały, jak liczyć przedawnienie nieuiszczonego czesnego za studia lub usługi edukacyjne. SN odroczył jednak werdykt.
Pięć pozwów złożyła firma windykacyjna KGPN, która dysponuje bodaj kilkudziesięcioma tysiącami wierzytelności uczelni – głównie prywatnych, ale nie tylko. Jedno z pytań dotyczyło sprawy wytoczonej byłej studentce Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Wchodzą w rachubę trzy terminy przedawnienia czesnego. Ogólny dziesięcioletni, trzyletni, jeśli uznano by usługę uczelni za działalność gospodarczą bądź czesne za okresowe świadczenie, oraz dwuletni, gdyby wykupienie usługi edukacyjnej potraktowano jako umowę-zlecenie (art. 751 pkt 2 w zw. z art. 750 kodeksu cywilnego).
Mecenas Mariusz Astasiewicz, pełnomocnik KGPN, oraz mecenas Katarzyna Ewa Nowak, pełnomocnik Uniwersytetu, podobnie argumentowali, że chodzi o nazwaną umowę o kształcenie, nawet jeśli nie jest uregulowana w jednym akcie. Ich zdaniem zatem nie ma podstaw, by stosować przepisy o zleceniu i dwuletnie przedawnienie. Kształcenie studentów nie może być też przedmiotem działalności gospodarczej, choć uczelnie ubocznie mogą ją prowadzić. Dlatego dług powinien się przedawniać dopiero po dziesięciu latach. Ten najdłuższy termin jest korzystny dla uczelni i firm windykacyjnych.
Jednak 11 lipca Sejm, nowelizując prawo o szkolnictwie wyższym, rozbudował przepisy o umowach w sprawie warunków odpłatności za studia lub usługi edukacyjne. Uchwalił, że roszczenia z ich tytułu przedawniają się z upływem trzech lat. Zasada ta ma być stosowana także do umów zawartych przed wejściem w życie noweli, co ma nastąpić już 1 października.
– To istotna zmiana – powiedział sędzia SN Jacek Gudowski po posiedzeniu. – Dlatego SN postanowił odroczyć wszystkie te sprawy, aż wyjaśni się kształt noweli.