W 2011 r. cztery uczelnie wystąpiły do resortu nauki z wnioskiem o likwidację, a dwie z powodu braku płynności zmieniły właścicieli – wynika z najnowszych danych ministerstwa. Na tym nie koniec kłopotów szkół wyższych. Blisko 15 z nich zamknęło 20 kierunków z powodu braku kandydatów. W przytłaczającej większości dotyczy to szkół prywatnych.

Główną przyczyną jest niż demograficzny. Ale nie tylko. Chodzi też o ich nierówne traktowanie przez państwo. Od siedmiu lat minister nauki nie wydał rozporządzenia umożliwiającego prywatnym szkołom ubieganie się o dotację z budżetu. Mimo że ma taki obowiązek, jego niedopełnienie jest sprzeczne z konstytucją, traci na tym jakość kształcenia. Kandydaci wybierają uczelnie publiczne, bo tylko tam mogą studiować bez opłat. W efekcie na 950 tys. osób kształcących się na studiach dziennych zaledwie 98 tys. uczy się w szkołach prywatnych.

– Prawie każdy, jeśli ma taką możliwość, wybierze studia, za które zapłaci podatnik – podkreśla Marcin Chałupka, ekspert w dziedzinie szkolnictwa wyższego. A prof. Krzysztof Rybiński, rektor uczelni Vistula, dodaje: – Publiczne szkoły zawsze dostaną dotację od państwa, niezależnie od poziomu kształcenia.

2 procent pieniędzy z budżetu na dydaktykę trafia obecnie do szkół prywatnych

Rektorzy uczelni niepublicznych podkreślają, że prawo przewiduje dla nich wsparcie z budżetu. Jednak minister nauki je lekceważy. Także rzecznik praw obywatelskich w liście do resortu wskazuje, że brak rozporządzenia jest sprzeczny z konstytucją. Co więcej, ostatnia nowelizacja prawa o szkolnictwie wyższym pozbawia szkoły prywatne dodatkowych przychodów. Od 1 stycznia nie mogą pobierać opłat za egzaminy poprawkowe i dyplomowe, również od studentów, z którymi umowy podpisali przed wejściem w życie nowych przepisów. Dla Akademii Finansów w Warszawie wiąże się to z milionową stratą.

Obecna praktyka jest o tyle dziwna, że budżet nie musi szukać dodatkowych pieniędzy, ale inaczej dzielić te, które ma. To powodowałoby walkę o studenta i lepsze kształcenie. Tadeusz Pomianek, rektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Informatyki z Rzeszowa, uważa, że w  efekcie polityki rządu zostaną tylko uczelnie publiczne i te niepubliczne, w których można łatwo zdobyć dyplom. Uczelnie publiczne stają się monopolistami, nie muszą zabiegać o studentów, współpracować z gospodarką.

Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zapewnia, że choć rozporządzenia nie ma, to rząd inwestuje w prywatne uczelnie. Trafiają do nich pieniądze z UE i ponad 340 mln zł na stypendia.