Wracając do korzeni
Prakseologicznie – każdy przepis jest rodzajem narzędzia, które ma posłużyć do jakiegoś celu. Przepisy prawa cywilnego, które między innymi reguluje większość codziennych problemów życiowych, mają być pomocą, a nie dodatkowym utrudnieniem. I tak z reguły jest. Na przykład skodyfikowana umowa sprzedaży zabezpiecza interesy konsumentów, którzy wcale nie muszą każdorazowo negocjować swoich umów oraz zabiegać o ochronę interesów i praw. Mają je zapewnione w ustawie, bez względu na to, czy w ogóle o tym wiedzą.
W praktyce wystarczy więc poszukać odpowiedniego przepisu i z niego skorzystać. Problemy zaczynają się, kiedy wprawdzie wiemy, czego chcemy i do czego mamy prawo – ale gdy zechcemy to wyegzekwować, okaże się, że przepisy wyraźnie do naszej sytuacji nie pasują. Wtedy od wytrawnego prawnika oczekuje się, aby poszukiwał odpowiedniej podstawy prawnej do skutku i znalazł odpowiednie narzędzia ochrony prawnej. Trudno z tej perspektywy oceniać, czy stan prawny jest lepszy czy gorszy, bo praktyka polega na sprawności w posługiwaniu się tym, co nam ustawodawca daje. Trzeba jednak przyznać, że istnieją problemy, których nie da się porządnie rozwiązać lub osądzić na gruncie obecnych przepisów.
Deficyt normatywny jest przeszkodą, do której pokonania nie wystarczą uchwały SN, zgodne stanowiska doktryny i precedensy sądowe. Bo rolą i zadaniem prawa nie jest wcale rozwiązywanie problemów lub sądzenie spraw. To są tradycyjne role nauki i sądownictwa. Rola prawa jest inna – normy prawne mają wskazywać, kto, kiedy i do czego jest uprawniony, a gdy trzeba – w jaki sposób może to wyegzekwować. Wówczas wątpliwości i spory przenoszą się na margines, a głównym nurtem stosowania prawa jest jego bezpośrednie przestrzeganie. Nie jest normalna sytuacja, w której do sprawnego i skutecznego rozwiązywania typowych problemów nie wystarczają najwyższe kwalifikacje i sprawności prawnicze.
Naprawa auta po wypadku
Jednym z przykładów jest posługiwanie się art. 363 kodeksu cywilnego jako podstawą stosunku prawnego między poszkodowanym a zakładem ubezpieczeń dokonującym tzw. likwidacji szkody. Kiedy sprawca jest ubezpieczony – ubezpieczyciel przejmie odpowiedzialność sprawcy i będzie go zastępował względem poszkodowanego (art. 822 k.c.). Równocześnie dyspozycja art. 363 k.c. pozwala poszkodowanemu wybierać pomiędzy żądaniem naprawienia szkody w naturze i roszczeniem o zapłatę odszkodowania. Ta norma jest uniwersalna – odnosi się do wszelkich roszczeń poszkodowanych przeciwko sprawcom szkody. Ponadto prawo unijne nakazuje ustawodawcy krajowemu, aby poszkodowany miał takie równe prawa przeciwko sprawcy i ubezpieczycielowi.
A wtedy pojawia się sprzeczność – ponieważ poszkodowany chce wybierać między naprawą a odszkodowaniem, a w istocie nie może, bo ubezpieczyciel tylko wypłaca odszkodowanie. Doktryna i orzecznictwo uznało raczej zgodnie, że art. 363 k.c. stosować można także przeciwko ubezpieczycielom. Dzięki temu sądy pozwalają poszkodowanym rościć za naprawienie szkody w naturze, ponad kwoty uznane przez ubezpieczycieli, oraz za naprawy, na które ubezpieczyciel zgadzać się nie chciał. Skutkiem są procesy, a tych raczej być nie powinno. Korzyści odnoszą nieliczni (co przed sądem wygrali), podczas gdy większość traci – bo ktoś musi składkami ubezpieczeniowymi zapewnić finansowanie sporów sądowych.
Czy naprawdę obliczenie odszkodowania za rozbity samochód jest takie trudne, że muszą być wnoszone tysiące pozwów, a miliony wydawane na opinie biegłych i koszty sądowe?