Ministerstwo Gospodarki zainspirowane przez pracodawców analizuje różne rozwiązania, których celem ma być wspieranie branż czy konkretnych firm, ale także ochrona miejsc pracy w zakładach dotkniętych kryzysem.
[srodtytul]Okresowe bezrobocie[/srodtytul]
Receptą na utrzymanie zatrudnienia może być wysyłanie pracowników na garnuszek urzędów pracy bez definitywnego rozwiązywania z nimi umów. Jedną z rozważanych propozycji jest wprowadzenie tzw. okresowego bezrobocia. Osoba, dla której firma nie ma pracy, byłaby kierowana do powiatowego urzędu pracy, skąd dostawałaby zasiłek dla bezrobotnych. Pracodawca płaciłby częściowo składki na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne. Okresowe bezrobocie nie mogłoby przekroczyć 12 miesięcy. W tym czasie pracownik powinien pozostawać do dyspozycji zakładu i na każde wezwanie przystąpić do pracy. Firma, korzystając z programu wysyłania pracowników na czasowe bezrobocie, nie będzie mogła przeprowadzać zwolnień grupowych.
– To rozwiązanie jest stosowane na świecie, ale trudne do zrealizowania. Nie wyobrażam sobie, jak firma miałaby dobierać pracowników do rejestracji w PUP. Zwolnienia grupowe wymagają opracowania z udziałem załogi regulaminu określającego zasady redukcji zatrudnienia, sądzę więc, że w tym wypadku trzeba by wprowadzić analogiczne rozwiązania. Poza tym na razie, by otrzymać świadczenia z PUP, trzeba być bezrobotnym, tzn. nie pozostawać w zatrudnieniu – mówi Henryk Michałowicz, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.
[srodtytul]Elastyczny czas[/srodtytul]