– Firmy mają jeszcze bardzo duże pole manewru, by docenić swych pracowników. Pamiętajcie, że kapitał ludzki to jedyne wasze aktywa, których konkurencja nie może powielić – podkreślała Anne Ruddy, prezydent pozarządowej organizacji WorldatWork (największego światowego stowarzyszenia specjalistów w dziedzinie wynagrodzeń), na dorocznej konferencji firmy doradczej Hay Group.
Nawet na spotkaniu zorganizowanym pod hasłem „Robić więcej mniejszymi środkami” mówienie o dużym polu manewru do doceniania ludzi w czasach, gdy większość obecnych na sali szefów HR musiała się ostatnio pogodzić z cięciami swych budżetów, mogło zabrzmieć nieco fałszywie.
Jak jednak uspokajała szefowa WorldatWork, nie chodzi tu tylko o pieniądze – zwłaszcza dla młodych pracowników, dla których nie mniej niż wysokość wynagrodzenia liczą się nowe wyzwania. Choć o pieniądzach też trzeba pamiętać – nie tyle tnąc na oślep premie i płace, ile mierząc efektywność inwestycji w pracowników.
– W dobrych czasach ludzie są inwestycją, w złych – kosztem – zwracała uwagę Anne Ruddy, wytykając też firmom, że w obliczu kryzysu automatycznie naśladują innych w cięciu potrzebnych wydatków.
Tymczasem nadal niewiele przedsiębiorstw mierzy zwrot z całkowitej inwestycji w wynagrodzenia pracowników (liczonej wraz z pozapłacowymi dodatkami), a jeszcze mniej robi to regularnie. Nadal spora grupa firm nie ma też programów rozwoju talentów. Jak przypomina Mik Kuczkiewicz, prezes Hay Group w Polsce, u nas mniej niż połowa pracodawców ma takie programy.