To wyrok warszawskiego Sądu Apelacyjnego z ubiegłego tygodnia. Bożenie B., nauczycielce nauczania początkowego i wychowania przedszkolnego, brakowało do stażu uprawniającego do emerytury nauczycielskiej niecałego miesiąca. Miała udokumentowanych 29 lat (okresów składkowych i nieskładkowych) jedenaście miesięcy i kilka dni. Ale brakowało do trzydziestu. Zgodnie z art. 88 ust. 1 Karty nauczyciela nauczyciel z trzydziestoletnim okresem zatrudnienia (w tym 20 latami pracy w szczególnym charakterze) może (po rozwiązaniu na swój wniosek stosunku pracy) przejść na wcześniejszą emeryturę.
Nauczycielka poszła do burmistrza, któremu opowiedziała o całej sprawie. Otóż była oddelegowana do jednej z podstawówek, a po zakończeniu delegacji okazało się, że nie ma już gdzie wracać. Burmistrz nie miał w mieście wolnych etatów, ale postanowił pomóc. Dyrektorce miejskiego wydziału oświaty polecił zatrudnienie Bożeny B. na ów brakujący miesiąc w jednym z przedszkoli należących do miasta. Zatrudnienie takie było nawet zgodne z jej kwalifikacjami, rzecz w tym, że przedszkole dodatkowej wychowawczyni nie potrzebowało. Czy to ze złośliwości, czy po prostu postępując uczciwie, dyrektorka na umowie o pracę napisała, że - za zgodą stron - zatrudnia się ją "bez świadczenia pracy". Gdy ZUS dostał tę umowę, przeprowadził w urzędzie kontrolę i uznał, że jest ona pozorna -chodziło bowiem nie o zatrudnienie, ale właściwie o wyłudzenie świadczenia.
Sąd okręgowy utrzymał decyzję ZUS. Pełnomocnik nauczycielki radca prawny Andrzej Ring argumentował przed Sądem Apelacyjnym, że ustawa o systemie ubezpieczeń społecznych (art. 6 ust. 1 pkt 1) obowiązek ubezpieczenia (emerytalnego, rentowego) łączy z pracownikami. Nic tam się nie mówi o faktycznym wykonywaniu pracy. Poza tym w kodeksie pracy przepisy ubezpieczeniowe przewidują w wielu sytuacjach zwolnienie pracownika ze świadczenia pracy bez szkody dla jego pracowniczo-emerytalnych uprawnień. Liczy się fakt trwania stosunku pracy, a nie faktyczne jej wykonywanie. Poza tym nic jego klientce nie można zarzucić: miała prawo się zatrudnić, a że nie wymagano od niej pracy - to sprawa pracodawcy.
Sąd Apelacyjny nie podzielił tego stanowiska. Podobnie jak wcześniej sąd okręgowy stwierdził, że umowa o pracę zawarta z powziętym z góry zamiarem, że praca nie będzie świadczona - jest nieważna. Świadczenie pracy stanowi bowiem konstytutywny jej element. Wyrok jest prawomocny (sygn. III AUa 648/07).
Masz pytanie do autora, e-mail: m.domagalski@rzeczpospolita.pl