Zakład Ubezpieczeń Społecznych odmówił przyznania renty rodzinnej córce pracownika, gdyż w dniu wypadku był on w stanie nietrzeźwości. Zdaniem ZUS oznaczało to zerwanie związku z pracą. Wobec tego nie można było zdarzenia potraktować jako wypadku przy pracy.
Do wypadku doszło w maju 2004 r. Wtedy po szkoleniu, jakie odbywało się przed każdą zmianą, P. Ch. został dopuszczony do pracy. Jego bezpośredni przełożony nie stwierdził wówczas, by pracownik był pod wpływem alkoholu. Tego dnia miał kosić trawę na torach kolejowych prowadzących do papierni. Wykonujący to zadanie mieli na sobie odpowiednią odzież ochronną, w tym pomarańczowe kamizelki ostrzegawcze oraz kaski z ochraniaczami słuchu i siatką ochrony oczu i twarzy.
Do tej pracy nie został jednak wyznaczony sygnalista ostrzegający przed nadjeżdżającymi pociągami. Kierownik uprzedził tylko pracowników o rozkładzie jazdy pociągów. Pół godziny po przerwie śniadaniowej jeden z nich zauważył przejeżdżający pociąg, który nie był ujęty w rozkładzie jazdy. Gdy dostrzegł P. Ch. leżącego na torach pod kołami pociągu, zaczął krzyczeć, by zatrzymać skład. Pomimo szybkiej akcji P. Ch. zmarł na miejscu, w wyniku obrażeń. Krew pobrana na badania wykazała 0,8 promila alkoholu.
Sąd okręgowy, do którego trafiło odwołanie rodziny od niekorzystnej decyzji ZUS, uznał, że nie doszło, tak jak twierdził ZUS, do zerwania na skutek nietrzeźwości związku między wykonywanymi czynnościami a pracą. Zdaniem sądu okręgowego pracownik wykonywał swoje obowiązki prawidłowo, doskonale radził sobie z przydzielonym sprzętem, bo przecież kosił trawę przez kilka godzin. Żadna z osób mających z nim kontakt bezpośrednio przed wypadkiem nie dostrzegła w jego zachowaniu niczego, co mogłoby świadczyć o stanie nietrzeźwości. Sąd wskazał, że w innych krajach europejskich przepisy na przykład dopuszczają do prowadzenia pojazdów osoby mające we krwi do 0,8 promila alkoholu, a zatem właśnie tyle, ile P. Ch. miał we krwi w chwili wypadku.
Podobne rozstrzygnięcie przyjął Sąd Apelacyjny w Białymstoku (sygn. akt III AUa 1502/06). Tym bardziej że powołany w tej sprawie biegły potwierdził, że pracownik był ubrany zgodnie z przepisami BHP, a rekonstrukcja wypadku wykonana przez prokuraturę wykazała, że doszło do niego na zakręcie, tam gdzie widoczność była ograniczona. To uniemożliwiło wyhamowanie składu. Poza tym huk pracującej kosiarki powodował, że P.Ch. nie słyszał zbliżającego się pociągu, a cząsteczki koszonej trawy na osłonie twarzy ograniczały mu pole widzenia. Sąd Apelacyjny stwierdził więc, że zarówno okoliczności wypadku, jak i wiek córki pracownika wskazują na potrzebę wypłaty renty rodzinnej.