Jak dowiedziała się pani o wybuchu Powstania Warszawskiego?

Dostałam wiadomość, że mam się stawić do „Huberta” (Aleksander Kamiński, ps. Hubert, autor książki „Kamienie na szaniec” – red.). Dostałam zadanie jako łączniczka. Wiadomość przyszła do mnie i do dziewczyn z Szarych Szeregów.

A miała pani jakieś wątpliwości, czy wziąć udział w Powstaniu?

Czy ja miałam jakieś wątpliwości? Żadnych.

Jakie były nastroje w Warszawie? Wszyscy chcieli wziąć udział, czy niektórzy mówili, że to krok samobójczy?

Proszę pana, ja miałam tylko 17 lat i bardzo byłam zajęta przede wszystkim tym, żebyśmy odzyskali niepodległość i żebyśmy w Warszawie przeżyli. Zdawałam sobie sprawę, jaka jest sytuacja, ale chciałabym, żebyśmy w Warszawie byli ludźmi wolnymi. Chciałam, żeby do nas wchodzili ze Wschodu jako goście, a nie jako nasi wyzwoliciele – to była moja jedyna polityczna, że tak powiem, myśl w tym wszystkim.

Czytaj więcej

„Rzeczpospolita” ze specjalnym dodatkiem z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego

Co pani najmocniej utkwiło w pamięci z Powstania Warszawskiego?

Byłam z bronią w ręku. Miałam różne sytuacje, które zostały we mnie na całe życie. Najtrudniej było wtedy, kiedy zostałam ranna i musiałam iść na opatrunek, bo nie mogli mi wyjąć odłamków. A byłam potrzebna do służby i z trudem szłam ulicą Chmielną. I to zapamiętałam. Chcę o tym mówić, bo kiedy już nie miałam siły przeskoczyć przez plac Jabłkowskich, żeby dojść do punktu opatrunkowego, żeby mi wyjęli odłamki, to stały dwie kobiety w bramie po przeciwległej stronie Chmielnej. Pewnie nie żyją, bo były po trzydziestce. Na pewno nie żyją. Dla mnie to były wtedy starsze panie. One zobaczyły, że ja siadam w bramie po przeciwległej stronie ulicy. Siadam i nie mogę wstać. Co tylko próbuję wstać, to z powrotem siadam. I wtedy, mimo ogromnego ostrzału, przeskoczyły do mnie, weszły do bramy, podniosły mnie i zaprowadziły, niosąc pod ramionami, na opatrunek, żeby mi wyjęli odłamki, bo one sterczały ze mnie. Dostałam w łuk brwiowy. Cały czas pamiętam te bohaterskie kobiety, które dla mnie zaryzykowały. Jestem im wdzięczna i jak myślę o Powstaniu, to pamiętam ich odwagę i wsparcie dla mnie, mimo ostrzału. Byliśmy na ul. Chmielnej, a od strony ul. Foksal już tam byli Niemcy i widzieli wszystko, co się dzieje na Chmielnej. Widzieli na pewno, że te kobiety przeskakują do mnie. One były tak odważne, cywilne kobiety. Nie tylko dlatego, że przeskoczyły do mnie, ale dlatego też, że zaprowadziły mnie do szpitala na wyjęcie odłamków.

Czytaj więcej

Spieszmy się czcić bohaterów, tak szybko odchodzą

Pewnie jako młoda dziewczyna bała się pani, że nie przeżyje…

...nie myślałam o tym, czy przeżyję, czy nie. Uważałam, że najważniejsze jest wykonanie zadania.

Miała pani 17 lat, była strzelcem i łączniczką. Czy miała pani wątpliwości, kiedy musiała pociągać za spust, strzelać do Niemców?

Nie, nie miałam żadnych. Wiedziałam, że albo oni, albo ja. Ktoś będzie tu zwycięzcą, ktoś przegranym. I ktoś przeżyje. Widziałam to, chociaż była taka chwila, kiedy już miałam tak dość zabijania, że już tylko chciałam, żeby to się skończyło.

Przepraszam za pytanie, ale czy pani wie, ile osób zabiła?

Nie wiem, nie liczyłam. Tak miałam, że albo oni, albo ja.

Czytaj więcej

Powstanie Warszawskie. Zdjęcia lepsze niż opowieści

Przed wybuchem wojny była pani jeszcze dzieckiem. W jej trakcie wchodziła pani w dorosłe życie – i nagle wszystko runęło, obróciło się w gruz. Jak pani sobie z tym poradziła, kiedy nie tylko to beztroskie życie zostało pani zabrane, ale też niewinność, młodość, dzieciństwo, dorastanie?

Miałam 12 lat, jak wybuchła wojna. Byłam świadkiem takiego wydarzenia, które zdecydowało o całym moim późniejszym zachowaniu. Widziałam, jak w 1939 roku Niemcy strzelali do kobiety, która niosła na rękach niemowlę. Widziałam, jak to niemowlę się rozpadało. Ta kobieta wpadła do bramy domu, w którym mieszkaliśmy i miała bardzo ciężko ranną rękę. Nie wiem, czy jej ręka została uratowana. Moja mama ją zaprowadziła na opatrunek, bo miałam bardzo odważną mamę.

Ma pani 98 lat i wszystko dobrze pamięta z wojny?

Nigdy tych obrazów nie zapomnę, ponieważ były w moim życiu najważniejszym wydarzeniem.

Czy z perspektywy czasu nie miała pani poczucia, że Powstanie było błędem? Co by pani powiedziała tym, którzy Powstanie Warszawskie uważają za błąd i tragedię narodową?

Powiedziałabym, żeby nie zabierali głosu, jak nie byli tam razem z nami, ponieważ gdyby wiedzieli i widzieli to, co my, zachowywaliby się podobnie jak my. Nie było innego wyjścia.

Foto: Tomasz Sitarski

Jan Nowak-Jeziorański mówił, że „walka nie była daremna”. Powstanie Warszawskie to był bój o wolną, niepodległą Polskę. A jak już ta wolna, niepodległa Polska przyszła, to czy o taką Polskę pani walczyła?

Proszę pana, ja uczyłam dzieci upośledzone umysłowo i dla mnie najważniejsze było, żeby Polska była krajem, który dba o te dzieci. Po wojnie żyliśmy w straszliwej biedzie, niewyobrażalnej dla innych krajów. Miałam wielką nadzieję, że odzyskamy niepodległość.

Czy po latach wybaczyła pani Rosjanom i Niemcom wyrządzone krzywdy?

Myślę, że szczucie dziś na Niemców to największa głupota polityczna, na którą Polski nie stać. My sami nie przeciwstawimy się Rosji, a razem tworzymy dobrą zaporę.

Czytaj więcej

Wanda Traczyk-Stawska: Ukraina przypomina mi Powstanie Warszawskie

Nie ma pani niechęci do Niemców?

Nie mam nienawiści do Niemców, ale mam pamięć o tym, co zrobili. Równocześnie wiem, że ci, którzy teraz żyją, to nie są ci sami Niemcy, co wtedy.

Reparacje powinni wypłacić?

Trzeba z tym wreszcie skończyć – powinni wypłacić. Nie powinniśmy czepiać się współczesnych, ale budować z nimi dobre relacje. Powtórzę: Polacy i Niemcy razem tworzą zaporę przed Rosją. Razem! Sami sobie z Rosją nie poradzimy.

Czytaj więcej

Wanda Traczyk-Stawska o słowach Jarosława Kaczyńskiego: Głupota, która może trafiać tylko do bezmyślnych

A co pani myśli, gdy widzi młodych ludzi, którzy mają na ręku opaskę z AK czy symbolem Powstania Warszawskiego? Te symbole często pojawiają się choćby 11 listopada na Marszu Niepodległości, ale też często są noszone na co dzień.

To jest nadużycie postawy, którą reprezentowaliśmy. Bo my nie chcieliśmy być zupełnie odrębnym krajem, tylko chcieliśmy mieć dobre stosunki z sąsiadami. Zdawaliśmy sobie sprawę już wtedy, że kiedy odzyskamy niepodległość, naszym najbliższym sąsiadem będą Niemcy. I nie zmieni to niczego, o co walczyliśmy. Trzeba pamiętać o tym, że współcześni Niemcy mają swoją politykę i my mamy swoją. Musimy szukać przyjaźni, a nie stale rozpamiętywać dawne krzywdy. Nie wolno zapomnieć Niemcom tego, co nam zrobili, ale trzeba być teraz przytomnym i szukać wspólnoty, która pozwoli nam być wolnymi ludźmi, bo Rosja jest krajem, który nigdy nie przestanie atakować i być zaborcą.

Robert Bąkiewicz, który zagłuszał panią w 2021 roku, teraz w Kanale Zero przyznał, że nie zagłuszał pani specjalnie – i przeprosił za to, co się wydarzyło. Przyjmuje pani przeprosiny?

Pan Bąkiewicz jest człowiekiem niepoważnym. Jeśli ktoś w ręku trzyma różaniec i zachowuje się agresywnie wobec drugiej osoby, to wystawia sobie świadectwo głupoty. Bo jakże można inaczej nazwać człowieka, który jest agresywny wobec bliźnich? Jak można powoływać się na wartości i z różańcem w ręku atakować tych, którzy myślą inaczej? Głupota.

Czytaj więcej

Krzysztof Bosak: Nie powinno się zagłuszać kombatanta

Mówi, że chroni Polskę, strzeże granic przed migrantami.

Proszę pana, migranci nie są dla nas jakimś wielkim zagrożeniem. My jesteśmy krajem, który w tej chwili ma wystarczająco dobrą organizację, potrafimy utrzymać na odpowiednim poziomie bezpieczeństwo. Tak wychowujemy młodzież, żeby wiedziała, że zawsze musi być gotowa do stanięcia w obronie ojczyzny, ponieważ my jesteśmy krajem przygranicznym. To my mamy bezpośredni kontakt ze swoimi sąsiadami ze Wschodu i poradzimy sobie bez pomocy pana Bąkiewicza.

Jakie ma pani przesłanie dla innych, dla młodszych, którzy mają dzisiaj 12 lat albo 17 lat, jak pani wtedy?

Powiedziałabym to, co jest sprawą szkoły, ale i ważne powinno być w domu: my mamy obowiązek tak wychowywać nasze dzieci, żeby rozumiały, że jesteśmy krajem zawsze graniczącym z sąsiadem, który jest agresywny. Rosja zawsze taka była i nie ma nadziei na to, że się zmieni, jeśli będzie rządzona przez takich ludzi. Ale chcę wierzyć, że agresja Rosji nie jest winą jej obywateli, tylko tego, jaki mają rząd. Bądźmy gotowi bronić Polski i wychowujmy dzieci świadomie w miłości i tolerancji.

Czytaj więcej

Traczyk-Stawska o konflikcie z wojewodą: Jestem żołnierzem, jestem bezpartyjna