Gdy zacząłem pracę w „Rzeczpospolitej”, tuż po przenosinach redakcji do nowego biurowca przy Rondzie Daszyńskiego, z niedowierzaniem patrzyłem na tamtą okolicę. Przyzwyczajonemu do zupełnie innej, krakowskiej, urbanistyki, która cechowała się głębokim zakorzenieniem w przeszłości, długowiecznością i powagą, ta część miasta wydawała się królestwem tymczasowości.

Warszawska Wola – od gruzów do centrum biznesowego stolicy

Kilkaset metrów dalej stało Muzeum Powstania Warszawskiego, które parę lat wcześniej zaczęło być nowym, ważnym punktem na mapie stolicy – nie tylko tej kartograficznej, ale też duchowej. A poza tym stały jakieś biurowce z wielkiej płyty, hale, baraki, pozostałości po fabrykach z komunistycznych czasów, duchy przedsiębiorstw, które straszyły w nowej kapitalistycznej epoce. Stopniowo jednak okolica zaczęła się zmieniać. Dziś, patrząc z Parku Wolności przy Muzeum Powstania na stojące wokół drapacze chmur, można dostać zawrotów głowy.

Foto: Tomasz Sitarski

Wielu osobom ta nowa architektura się nie podoba, dla wielu jest szpetna. Ale to nowe centrum biznesowe stolicy stało się symbolem nieprawdopodobnego rozwoju Polski mierzonego nie tylko sukcesem gospodarczym. To te szklane domy, a właściwie szklane wieże, które widać z daleka, gdy się wjeżdża do miasta albo obserwuje je z okien samolotu, ilustrują każdy artykuł o Polsce, który się pojawia w światowej prasie, jako znak naszego sukcesu.

Czytaj więcej

Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem

Dlaczego Powstanie Warszawskie jest ważne poza Warszawą? Krakus wyjaśnia

Warszawa powstała z gruzów, z popiołów, by dziś piąć się do nieba. Istnieje jakiś tragiczny związek między masakrą ludności i zburzeniem całego miasta 81 lat temu, wysiłkiem odbudowy w czasach powojennych i niebywałym rozwojem dzisiaj. Dlatego bez zrozumienia Powstania Warszawskiego nie da się zrozumieć dzisiejszej Warszawy, która stała się symbolem polskiego rozwoju. Jasne, Warszawa to nie cała Polska. Już wielu popełniało ten błąd, myląc stolicę z całym krajem. Polska to nie Warszawa, ale bez zrozumienia stolicy, nie zrozumiemy też Polski. A więc – przepraszam za dość banalny wywód logiczny – bez Powstania trudno jest zrozumieć dzisiejszą Polskę.

Co roku przy okazji kolejnej rocznicy jego wybuchu powraca pytanie, czy waga, jaką nadaje się temu wydarzeniu, nie jest przesadzona, czy warto całej Polsce zawracać głowę wydarzeniem jednak lokalnym. Otóż warto, i to z dwóch powodów. Powstanie dziś czcimy dzięki temu, że 21 lat temu powstała instytucja, Muzeum Powstania Warszawskiego, która nie tylko pielęgnuje pamięć o 63 dniach walki, nie tylko uczy o nich i prowadzi badania, ale ogniskuje wszystkie wydarzenia związane z tą rocznicą. Instytucjonalizacja pamięci okazała się fundamentalna dla przetrwania etosu powstańców, żelaznej woli odbudowy miasta przez tych, którzy przeżyli, i troski o pamięć za tymi, którzy zginęli. W tym sensie muzeum kultywuje pamięć o tożsamości tego miasta, a nie tylko o jednym wydarzeniu.

A tożsamość tej metropolii – to po drugie – jest czymś więcej niż tylko sprawą samych warszawiaków. I piszę to jako krakus z urodzenia, wychowania i kilkudziesięcioletniej tradycji, mieszkający w stolicy już prawie dwie dekady.