Tymczasem Miller mówił w radiowej Jedynce, że SLD takiego łącznika nie potrzebuje. Przypomniał, że w statucie każdej partii zapisano, że nie można działać na rzecz innej formacji, czy tworzyć konkurencyjnych list wyborczych. Ryszard Kalisz twierdzi, że tego nie robi, ale - jak podkreślał Miller - równocześnie rozpoczął prace nad programem Europy Plus. Miller dodał, że nie ma potrzeby tworzenia na siłę wspólnej listy lewicy. "Nikt nie oczekuje, że powstanie wspólna lista PO-PiS" - argumentował lider Sojuszu.

Leszek Miller nie widzi możliwości współpracy z Ruchem Palikota. Jak mówił, obie partie dzielą różnice, bo SLD zajmuje się poważnymi problemami, a lewicowość nie jest dla niej "tylko kolejnym interesem". Zwracał też uwagę, że proponował wspólne listy Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Stawiał jednak warunek jakich ludzi nie powinno być na tych listach. Były prezydent odrzucił jednak ofertę i wybrał współpracę z Januszem Palikotem. Jego zdaniem, firmowanie przez Kwaśniewskiego takiej inicjatywy jest niepoważne. Miller dodał, że nie robią tego inni lewicowi politycy na Zachodzie - tacy jak Gerhard Schroeder czy Tony Blair. "Gdyby ci wybitni politycy zrobili coś takiego w swoich krajach, to śmiechu byłoby co niemiara" - mówił Miller.

Szef SLD uważa też, że nie można się ciągle zajmować sprawą posła Kalisza w sytuacji gdy wielu Polaków jest w trudnej sytuacji materialnej. Około 800 tysięcy osób głoduje, a przeszło 2 miliony nie ma pracy. "Świat się nie kręci wokół Ryszarda Kalisza" - mówił Leszek Miller i dodał, że od tego ile razy ten poseł pojawi się wśród znanych celebrytów i polityków, nie przybędzie na przykład miejsc pracy.