„Przechodniu! Powiedz Sparcie: tu leżym, jej syny/ prawom jej do ostatniej posłuszni godziny” – tymi słowy Symonides upamiętnił Lacedemończyków, którzy w 480 r. p.n.e. zginęli z rąk Persów w bitwie pod Termopilami. Polityka historyczna jest więc stara jak świat. Bo wzmacniająca wspólnotę pamięć o bohaterach to jeden z jej celów. Ich operacjonalizacja (to m.in. pochować swoich zmarłych, np. jeśli chodzi o zbrodnię wołyńską) rozładowuje towarzyszące pojęciu napięcie.
Po co państwu polityka historyczna? Pamięć to zasób strategiczny
Polityka historyczna to zarządzanie wiedzą o przeszłości – sprawne i celowe. Skoro np. polityka energetyczna – sięgając do właściwej ustawy – ma zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju oraz przynosić wzrost konkurencyjności gospodarki i służyć ochronie środowiska, to historyczna – analogicznie – ma zapewnić bezpieczeństwo narracyjne kraju oraz przynosić wzrost konkurencyjności, stanowiąc o jego atrakcyjnym wizerunku i służyć ochronie społeczeństwa. Bo polityka historyczna nie jest przeciw historii, a służy znalezieniu jej miejsca, tak by nie było jej ani za dużo, ani za mało. I by pomagała zmierzyć się z wyzwaniami współczesności, choćby uświadamiając, czego bronimy.
Kiedy więc dr Ernest Wyciszkiewicz, dyrektor Centrum Mieroszewskiego, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” mówi, że „jesteśmy w Polsce dość odporni na oczywisty prorosyjski przekaz historyczny”, można postawić tezę, że to efekt polityki historycznej, której elementami są edukacja i upamiętnianie. Zdaniem eksperta „Rosjanom w Polsce jest trudniej niż w Niemczech czy Francji oddziaływać na społeczeństwo, pozytywnie nastawiając je wobec Rosji”. Wcześniej polskie społeczeństwo zostało wyposażone w wiedzę o 17 września 1939 r. i zbrodni katyńskiej. Niekoniecznie zaś mają ją Niemcy czy Francuzi. 23 sierpnia „Deutsche Welle” opisał spór toczący się w Niemczech wokół rocznicy podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow: komisja ekspertów Fundacji Brandenburskich Muzeów uznaje, że obchody „stawiają na jednej płaszczyźnie ofiary stalinizmu i nazizmu, niwelując różnice między obu dyktaturami”, zaś ich „antykomunistyczny charakter” może spowodować włączenie się w nie skrajnej prawicy. Na to odpowiedziała Claudia Weber, historyczka wykładająca na Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, tłumacząc, iż umowa „umożliwiała Hitlerowi rozpoczęcie wojny i wejście do Polski bez obawy, że Niemcy będą zmuszone walczyć na dwóch frontach”, a „szczegóły współpracy niemiecko-sowieckiej do 1941 r. nie są szerzej znane”. Wykładowczyni zwróciła uwagę na coś jeszcze: w 2022 r. Putin sięgnął po argumenty, którymi 83 lata wcześniej agresję na Polskę uzasadniał Stalin (nie jest napastnikiem, lecz obrońcą). 80 lat od wybuchu II wojny światowej celem polityki historycznej jest więc budowa świadomości na temat jej przyczyn, a służy to rozpoznaniu sprawcy i ofiary konfliktu, który rozpoczął się 24 lutego 2022 r., zwłaszcza kiedy liderzy tacy jak Donald Trump czy Viktor Orbán kwestionują, kto kogo napadł.
Czytaj więcej
Chcę, aby to wybrzmiało: istnieje bezpośredni związek pomiędzy polityką historyczną a polityką w...
Zdaniem dr. Łukasza Kamińskiego, byłego prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, a obecnie dyrektora Ossolineum, „z punktu widzenia naszego przygotowania na sytuacje kryzysowe, w tym wojnę” pamięć powinna być zasobem strategicznym, bo „nie można zapomnieć, że kwestia postawy społecznej, poczucia własnej tożsamości, siły z tego płynącej, dumy jest elementem bezpieczeństwa wewnętrznego”. W jego ocenie „potrzebne są działania długofalowe polegające m.in. na budowaniu środkowoeuropejskiej narracji dotyczącej II wojny światowej. Nie powinna być to tylko reakcja na działania Rosji, ale pokazywanie w dłuższej perspektywie prawdy oraz gotowość do dyskusji o trudnych kwestiach”.