Reklama

Dlaczego Donald Trump chce obalić Nicolása Maduro? Ekspert wskazuje na mieszankę dwóch spraw

– Oficjalna wersja, że Wenezuela to kraj przemycający ogromne ilości narkotyków do Ameryki, to jedynie pretekst do obalenia obecnego rządu i zainstalowania nowego z Maríą Coriną Machado na czele – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Włodzimierz Batóg, amerykanista, wykładowca UW. Jego zdaniem, obalenie Nicolása Maduro doprowadzi w Wenezueli do „kompletnego chaosu”, ale wcale nie jest przesądzone, że taki będzie rozwój wypadków. – Czeka nas huśtawka – przewiduje nasz rozmówca.

Publikacja: 14.12.2025 08:53

Jak skończy się narastający konflikt między prezydentami Wenezueli i Stanów Zjednoczonych, Nicolásem

Jak skończy się narastający konflikt między prezydentami Wenezueli i Stanów Zjednoczonych, Nicolásem Maduro i Donaldem Trumpem?

Foto: REUTERS/Leonardo Fernandez Viloria, REUTERS/Jonathan Ernst

„Rzeczpospolita”: Gdy media podały, że zajęty został tankowiec Skipper, nie zdziwiło pana, że to akcja przeprowadzona nie przez Iran, lecz Stany Zjednoczone?

Prof. Włodzimierz Batóg: Sytuacja jest trudna do zrozumienia, nie bardzo wiadomo, o co Amerykanom chodzi z Wenezuelą. Myślę, iż oficjalna wersja, że to kraj przemycający ogromne ilości narkotyków do Ameryki, jest jedynie pretekstem do obalenia obecnego rządu i zainstalowania nowego z panią Maríą Coriną Machado na czele, i wszystko, co Stany Zjednoczone wobec Wenezueli robią, właśnie do tego zmierza.

Czyli Amerykanie chcą przeprowadzić w Wenezueli przewrót i obalić Nicolása Maduro. Dlaczego?

Trudno zrozumieć, dlaczego kiedyś chcieli obalić Cháveza, a teraz Maduro, ponieważ ze strony Wenezueli nie ma żadnego zagrożenia dla Stanów Zjednoczonych. Mamy chyba do czynienia z mieszanką ideologii – bo Wenezuela ma rząd lewicowy, a Amerykanie nie lubią i nie tolerują lewicowych rządów w Ameryce Centralnej czy Południowej – oraz ambicji sekretarza stanu Marco Rubio – który wywodzi się ze środowiska kubańskich uchodźców i uważa, że rząd wenezuelski jest taki sam jak rząd Fidela Castro. Sądzę, że Rubio ma monopol na interpretację zagrożenia lewicowego dla USA, przy czym takiego zagrożenia nie ma.

Czytaj więcej

USA zamierzają przechwytywać kolejne tankowce z wenezuelską ropą

To skąd takie nastawienie?

Sądzę, że to jakieś kwestie ambicjonalne, walki frakcyjne w administracji Donalda Trumpa. Jakiś czynnik ideologiczny na pewno odgrywa rolę, ale myślę, że jest jedynie wymówką, tak jak argument o tym, że Wenezuela jest jakimś gigantycznym dostawcą narkotyków do Stanów. To nieprawda. Narkotyki płyną przede wszystkim z Ekwadoru i Kolumbii.

Wenezuela jest tak daleko, że nie ma większych możliwości przerzucania narkotyków. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę łańcuch pośredników, to przecież on kończy się gdzieś w Meksyku i jeżeli Amerykanie rzeczywiście chcą walczyć, to niech szukają wrogów raczej w Meksyku, Kolumbii i Ekwadorze, a nie w Wenezueli.

Reklama
Reklama

Zajęcie tankowca ma być ostrzeżeniem dla kapitanów innych tego typu jednostek i ma utrudnić Wenezueli handel ropą?

Myślę, że tak, ale to też nie jest do końca jasne, bo choć Wenezuela ma największe zasoby ropy naftowej na świecie, to jest to ropa niezbyt dobrej jakości – jest zasiarczona, jak syberyjska i wymaga bardzo skomplikowanego procesu rafinacji. Amerykanie mają taką technologię, inżynieria chemiczna jest w stanie tę ropę oczyścić, ale to dość drogie i powstaje pytanie, czy opłacalne. Według jednego z porównań, jedna baryłka ropy pochodzącej z Teksasu to trzy baryłki ropy wenezuelskiej.

Siły USA na Morzu Karaibskim

Siły USA na Morzu Karaibskim

Foto: PAP

Jednak bez tej ropy gospodarka Wenezueli nie istnieje.

To prawda, ale nie istnieje też z innych powodów, bałaganu gospodarczego na przykład. Ropa może być pretekstem, który posłuży do obalenia obecnego rządu, natomiast to wszystko oparte jest moim zdaniem bardziej na pretekstach niż tym, co Amerykanie autentycznie chcą z Wenezueli wyciągnąć.

Uważam, że to trochę też konflikt o podłożu ambicjonalnym, potrzeba jakiegoś sukcesu międzynarodowego. Wenezuela wydaje się dla USA łatwym przeciwnikiem, w niczym nie zagraża Ameryce. Jej rząd jest słaby, tylko że obalenie tego rządu i zainstalowanie nowego to jedno, ale potem przyjdzie utrzymywać ten rząd albo w jakiś sposób politycznie go chronić. Nie wiem, czy Amerykanie do końca zdają sobie sprawę, że obalenie obecnego rządu doprowadzi w Wenezueli do kompletnego chaosu.

Rząd Machado byłby proamerykański.

Obecny rząd Wenezueli w niczym Stanom nie zagraża, rząd Machado też nie będzie w niczym zagrażał. Więc jaki jest sens tych wszystkich działań? Nie ma dobrej odpowiedzi. Sądzę, że to taka sytuacja jak w 1983 roku kiedy Reagan zaatakował Grenadę pod pretekstem, że kubańscy żołnierze budują tam lotnisko i że są tam studenci amerykańscy, których trzeba koniecznie przed tymi Kubańczykami uratować. W inwazji na Grenadę nie chodziło o żadne merytoryczne względy, lecz o manifestację siły Stanów Zjednoczonych. To była pierwsza taka próba po wojnie wietnamskiej, pomijając Bliski Wschód.

Tankowiec Skipper, zdjęcie satelitarne z 12 grudnia

Tankowiec Skipper, zdjęcie satelitarne z 12 grudnia

Foto: Vantor/Handout via REUTERS

Reklama
Reklama

Inwazja nie wpłynęła pozytywnie na wizerunek Reagana.

Oczywiście, że nie. Ani Grenada, ani Wenezuela nie są żadnym zagrożeniem, poza tym to spowoduje jeszcze większą falę antyamerykanizmu w Ameryce Południowej. Nie wiem, czego Amerykanie oczekują po takiej operacji, poza tym, że zmienią rząd na taki, który będzie im się podobać.

Nie byłby to pierwszy raz.

Tak, to tradycja amerykańskiej polityki wobec Karaibów czy rejonu Zatoki Meksykańskiej, która zaczęła się pod koniec XIX wieku i trwała do lat 30., do prezydentury Roosevelta, którą nazywamy dyplomacją kanonierek. Kiedy coś się w małych państewkach Amerykanom nie podobało, to wysyłali flotyllę, która miała przywrócić porządek. Przykłady? Oderwanie Panamy od Kolumbii, żeby zakończyć budowę Kanału Panamskiego i kontrolować ruch z Atlantyku na Pacyfik. Obalenie Jacobo Árbenza Guzmána w Gwatemali w 1954 roku Coś się Amerykanom w tym kraju nie podobało, wytworzono atmosferę, że to zagraża USA i dokonano zmiany władzy – wymyślono powody i obalono prezydenta. Z Wenezuelą jest taka sama sytuacja, zwłaszcza że kreuje się panią Machado na następnego prezydenta Wenezueli. Ta Nagroda Nobla nie jest przecież przypadkowa.

María Corina Machado

María Corina Machado

Foto: NTB/Ole Berg-Rusten via REUTERS

Na Karaibach Stany Zjednoczone zabijają teraz ludzi, którym zarzucają przemyt narkotyków, wiadomo o ok. 90 zabitych. Czy te działania są legalne?

Oczywiście, że nie. To nie ma najmniejszego uzasadnienia. Amerykanie przekraczają wszelkie granice.

Donald Trump nie wykluczył, że tego typu działania będą też prowadzone na lądzie, także w Wenezueli. Czy jeżeli Stany Zjednoczone zaatakują jakieś cele w Wenezueli, to czy ten kraj odpowie, czy nie ma żadnych zdolności?

Może odpowiedzieć. Wenezuela nie wydaje mi się jakimś silnym wojskowo krajem, ale jest jeszcze jedno uwarunkowanie, to znaczy rosyjska obecność tam i chyba chińska też. Nie wiem, czy Amerykanie zaryzykują. Moim zdaniem tam się nic nie wydarzy, to jest tylko takie straszenie i przeciąganie struny. Nie wiem, czy przy obecnych układach z Rosją dotyczących Ukrainy, Amerykanie zaryzykowaliby jakiś konflikt z Kremlem na terenie Wenezueli. Rosjanie sprzedawali Wenezueli dość dużo broni, takiej małokalibrowej.

Czytaj więcej

Wojna USA z kartelami przeniesie się na ląd? Donald Trump: Teraz się tym zajmiemy
Reklama
Reklama

Ale także samoloty czy wyrzutnie rakietowe.

Tak, postawili nawet fabrykę amunicji w Wenezueli. W 2019 roku kiedy mieliśmy pierwszy kryzys dotyczący Wenezueli, Rosja opowiedziała się bardzo po stronie Caracas, wysyłając tam bombowiec Tu-160. Wtedy Amerykanie się wycofali. Kto wie, czy teraz nie będzie podobnie: straszenie i przeciąganie struny, ale tak naprawdę do niczego nie dojdzie.

Samolot Boliwariańskich Narodowych Sił Powietrznych Wenezueli

Samolot Boliwariańskich Narodowych Sił Powietrznych Wenezueli

Foto: REUTERS/Juan Carlos Hernandez

Amerykanie wysłali w rejon wybrzeży Wenezueli grupę zadaniową swego największego lotniskowca. Są głosy, że wysłanie wojska to tylko dodatkowy środek nacisku na Maduro, bowiem USA nie planują interwencji zbrojnej.

Może tak być, bo Wenezuela to ogromny kraj. Na lotniskowcu i innych okrętach wchodzących w skład tej flotylli może być 10 tysięcy żołnierzy. Co będzie, jeśli powtórzy się sytuacja z Zatoki Świń, kiedy w 1961 roku interwencja okazała się absolutnym blamażem?

W przypadku Wenezueli nie ma większych politycznych uzasadnień interwencji. Argument z narkotykami nawet w Ameryce nie jest przyjmowany jako wiarygodny.

prof. Włodzimierz Batóg

Gdyby coś takiego stało się teraz, byłby to wielki cios, szok i zupełna kompromitacja zarówno prezydenta, jak i Stanów Zjednoczonych. To byłoby tak gigantyczne osłabienie pozycji Trumpa, że obecna administracja by się z tego nie wyplątała. Ciągnęłoby się to za republikanami, za Trumpem czy za MAGA właściwie do końca istnienia tego środowiska.

Reklama
Reklama

Pojawiły się jednak opinie, że ponieważ Stany Zjednoczone wysyłając okręty powiedziały A, to będą musiały powiedzieć B, bowiem każdy finał tej sprawy poza obaleniem Maduro będzie uważany za ogromną porażkę wizerunkową Trumpa.

Oczywiście.

Amerykańskie wojsko atakuje łodzie, którymi transportowane mają być narkotyki

Amerykańskie wojsko atakuje łodzie, którymi transportowane mają być narkotyki

Foto: The White House/Handout via REUTERS

Czyli coś musi się wydarzyć.

Ale co? Mogłoby się wydarzyć, że marines z tych okrętów obalą rząd, ale obalenie to jedno, potem trzeba zainstalować nowy rząd. Aczkolwiek to też Amerykanie potrafią, mechanizm zazwyczaj jest taki, że jakaś grupa imigrantów jest już przygotowana i ona przejmuje władzę, a Amerykanie się wycofują, zaś ten nowy rząd jest zazwyczaj proamerykański i spełnia życzenia Amerykanów. Gdy popatrzymy na interwencje amerykańskie w Iraku, Afganistanie, Wietnamie, Gwatemali, Chile, to zawsze tak było, że była jakaś grupa przygotowana.

Przemyt kokainy na świecie

Przemyt kokainy na świecie

Foto: PAP

Ale w przypadku Wenezueli nie ma większych politycznych uzasadnień interwencji. Argument z narkotykami nawet w Ameryce nie jest przyjmowany jako wiarygodny. Nie ma straszaka, argumentu, który przemawiałby do wyobraźni Amerykanów, by ich przekonać, że rzeczywiście Wenezuela jest jakimś wielkim problemem. W czasach zimnej wojny, kiedy realia były inne można było postraszyć albo teorią domina, albo jakimiś innymi zagrożeniami.

Reklama
Reklama

Teraz chyba już nawet migracją nie można straszyć, bo Trump uszczelnił granice.

I to bardzo.

Prezydent Wenezueli Nicolás Maduro

Prezydent Wenezueli Nicolás Maduro

Foto: REUTERS/Leonardo Fernandez Viloria

Zatem problemu z napływem ludzi nie ma.

Rzeczywiście. W latach 2018–19 grano dwoma argumentami. Pierwszym był lęk przed dużą grupą imigrantów, którzy pieszo z Hondurasu próbowali przedostać się pod granicę meksykańsko-amerykańską, a potem wyszła sprawa Wenezueli. Ale jedno i drugie rozeszło się po kościach. Ta karawana, jak na nich mówiono, czyli kolumna maszerujących, zdeterminowanych osób, utknęła gdzieś pod płotem granicznym w Meksyku. Teraz w sprawie Wenezueli jest może o tyle inaczej, że jest ktoś, kto mógłby przejąć władzę w kraju, czyli pani Machado. Ale jak pan pewnie zwrócił uwagę, ten pokojowy Nobel raczej spotkał się z uśmiechem politowania niż autentycznym wyrazem uznania dla pani Machado. Przecież nikt o niej wcześniej nie słyszał.

Czytaj więcej

Sondaż: Polacy wątpią w wiarygodność USA jako sojusznika

Ona jest całkowicie proamerykańska, protrumpowska?

Ona nie musi być protrumpowska, ona musi spełniać oczekiwania Amerykanów. Nie chodzi o takie czy inne poglądy, tylko o to, czy jej polityka będzie zgodna z tym, co USA zamierzają wobec Wenezueli. I tu jest problem, ponieważ nikt nie wie, co Stany Zjednoczone zamierzają wobec Wenezueli. W Gwatemali był nacisk koncernów owocowych, głównie United Fruit Company, bo chodziło o nacjonalizację produkcji owoców. W Iranie w 1953 roku była ta sama sytuacja – Mohammad Mosaddegh znacjonalizował złoża ropy naftowej, co oznaczało, że amerykańskie i angielskie koncerny naftowe zostały z tego kraju wykluczone, i dlatego zrobiono ten przewrót. W Chile złoża miedzi zostały znacjonalizowane, dlatego zrobiono przewrót. A Maduro niczego nie zrobił Amerykanom, więc tak na zdrowy rozum, co miałoby być powodem jego obalenia, poza ambicjami?

Reklama
Reklama

Amerykanie nie są lubiani w Ameryce Południowej, uchodzą za aroganckich, za ludzi, którzy nie szanują Latynosów.

prof. Włodzimierz Batóg

Miałem nadzieję, że pan mi wytłumaczy, dlaczego Trump chce obalić Maduro, tym bardziej, że on lubi przedstawiać się jako „człowiek pokoju”, a zawierucha z użyciem wojska szkodziłaby temu wizerunkowi.

Ale czym innym jest pokój w Europie, a czym innym pokój w Ameryce. Amerykanie pilnują zachodniej półkuli jak oka w głowie i nie pozwalają, żeby cokolwiek działo się tam bez ich zgody, to doktryna Monroego. Ale podstawowe pytanie wciąż pozostaje bez odpowiedzi, to znaczy: co takiego dzieje się w Wenezueli, co zagrażałoby Stanom Zjednoczonym, innymi słowy, gdzie oni widzą zagrożenie? Bo wszystko, o czym mówiliśmy do tej pory, to preteksty – i imigranci, i narkotyki, i ropa naftowa. Wszystko to jest naciągane. Szukałbym sporów wewnątrz administracji, bo ona nie jest jednolita. Jest grupa neokonserwatywnych polityków, którzy prą do wojny. Z jednej strony chcą zakończyć wojnę na Ukrainie, a z drugiej chcą udowodnić, że Ameryka jest wciąż potężnym krajem. I to może być powód. Neokonserwatyści niestety mają to do siebie, że chętnie używają siły, żeby interes USA na świecie gwarantować.

Odrzuca pan zatem całkowicie możliwość, że chodzi jednak po prostu o pieniądze z ropy?

Amerykanie mają gigantyczne złoża ropy w Teksasie, na Alasce. Jeśli chodzi o Wenezuelę, nie było mowy o dostępie do jakichś surowców itp. Tu nie mamy punktu zaczepienia. Na Ukrainie była sprawa złóż ziem rzadkich, w przypadku Wenezueli nie mówi się o niczym podobnym. Jest tylko rząd, który się Amerykanom nie podoba.

Czytaj więcej

Donald Trump ogłasza zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Wenezuelą

Jak pańskim zdaniem zareagują mieszkańcy Wenezueli, jeśli dojdzie do przewrotu? Wybuchnie wojna domowa?

Nie, w Ameryce Łacińskiej nikt nie tęskni za Amerykanami.

Ale będą bronić swojego państwa i rządu czy powitają zmianę władzy oklaskami?

Część może powita, ale to moim zdaniem doprowadzi do takiej sytuacji, jak w Iraku, tzn. samo obalenie może zostać przyjęte z jakimś zrozumieniem, ale to, co Amerykanie ewentualnie chcieliby w Wenezueli wprowadzić moim zdaniem nie poprawi sytuacji tego kraju, tylko ją pogorszy. Amerykanie po prostu nie są lubiani w Ameryce Południowej, uchodzą za aroganckich, za ludzi, którzy nie szanują Latynosów.

Przechodnie stojący w pobliżu muralu przedstawiającego nieżyjącego prezydenta Wenezueli Hugo Cháveza

Przechodnie stojący w pobliżu muralu przedstawiającego nieżyjącego prezydenta Wenezueli Hugo Cháveza obserwują przemarsz zwolenników rządu Nicolása Maduro i członków Milicji Boliwariańskiej z okazji rocznicy bitwy pod Santa Inés

Foto: REUTERS/Gaby Oraa

Czy spór USA–Wenezuela może doprowadzić do kryzysu uchodźczego?

To nie takie proste, żeby z Wenezueli dostać się do USA, drogą lądową to ok. 3800 km, drogą morską – 1800 km. Jeżeli Wenezuelczycy mieliby jakiś argument, żeby do Stanów się przedostawać, to chyba lepiej byłoby, gdyby robili to teraz, bo zawsze mogą mówić, że cierpią pod rządami komunisty. Gdy władza będzie proamerykańska, ten argument zniknie.

W USA zbliżają się wybory połówkowe do Kongresu, tzw. midterms. Ewentualna zmiana władzy w Wenezueli nie będzie miała wpływu ani na wynik republikanów, ani na wynik kandydatów wspieranych przez Trumpa?

Moim zdaniem – nie. Te wybory mają bardzo lokalny charakter, wynika to przede wszystkim z faktu, że zmienia się cały skład Izby Reprezentantów i tylko część Senatu. W takich wyborach chodzi o kwestie stanowe, okręgowe, miejskie, a polityka zagraniczna odgrywa marginalną rolę.

Prezydent USA Donald Trump

Prezydent USA Donald Trump

Foto: REUTERS/Aaron Schwartz

Donald Trump odgrażał się, że zajmie Kanał Panamski, ale już o tym nie wspomina. Zdał sobie sprawę, że to nierealne?

Powodem sporu były ceny przejścia przez kanał, bardzo wysokie, zwłaszcza dla amerykańskich statków. Panama w dużej części ustąpiła i problem zniknął. Faktem jest, że Trump postępuje bardzo emocjonalnie i czasem podejmuje decyzje niekoniecznie pod wpływem merytorycznej analizy uwarunkowań, lecz emocji. Jest też podatny na opinię ludzi z otoczenia, a ponieważ jego orientacja w świecie nie jest duża, polega na opiniach osób ze swego środowiska.

W Ameryce mówi się, że największe wpływy ma ten, kto do ucha prezydenta przemawiał jako ostatni – i często te decyzje są podejmowane właśnie pod wpływem tego ostatniego. Dlatego moim zdaniem ważne jest, żeby przyjrzeć się, jak zachowuje się Pentagon, jak zachowuje się Departament Stanu, jakie mają w tej sprawie interesy. Tutaj szukałbym głębszej przyczyny próby obalenia rządu w Wenezueli. Uważam, że tutaj główną siłą jest Rubio, któremu się wydaje, że zna Latynosów i który przenosi doświadczenia z Kuby na Wenezuelę – a to są dwie zupełnie różne historie.

Czytaj więcej

USA nie chcą już angażować się w światowe konflikty. Pete Hegseth przedstawił nowe priorytety USA

Jak w tym kontekście wygląda sekretarz obrony Pete Hegseth?

To jeszcze inna historia. Pentagon też chce pokazać, że ma jakąś siłę sprawczą. Proszę zwrócić uwagę: odmowa pomocy Ukrainie argumentowana jest w tym, że Amerykanie nie mają sprzętu ani pieniędzy na kupno tego sprzętu. Chcą, żeby sprzęt amerykański był kupowany przez kraje europejskie i był wysyłany na Ukrainę. Ale to oznacza, że Amerykanie nie mają możliwości militarnej, nie są w stanie kontrolować całego świata. Mają 860 baz wojskowych na całym świecie i nie są w stanie być wszędzie.

Ale wojna na Ukrainie jest raczej korzystna dla Stanów Zjednoczonych, bo przysporzyła im i nadal przysparza zamówień wojskowych.

To prawda, tylko że nie są w stanie ich pokryć. Niewykluczone, że Hegseth po prostu chce pokazać jakąś siłę sprawczą Pentagonu, że wojsko jest silne i gotowe na wszelkie wyzwania, że USA nigdzie nie przegrywają, że Ameryka jeszcze coś znaczy.

Mural z flagą Wenezueli

Mural z flagą Wenezueli

Foto: REUTERS/Gaby Oraa

Wracając do Wenezueli – czy pańskim zdaniem coś istotnego zmieni się w ciągu najbliższych sześciu miesięcy?

Myślę, że nie. Moim zdaniem czeka nas huśtawka, trochę w górę, trochę w dół, i tak w kółko. Sądzę, że Amerykanie nie zdecydują się na uderzenie na Wenezuelę.

Maduro sam nie odejdzie.

Ale on nie musi odchodzić. Amerykanie go do tego nie zmuszą. Że wyślą lotniskowiec? On się tego nie przestraszy.

Czyli nic się nie zmieni?

Moim zdaniem nic, moim zdaniem zostanie tak, jak jest.

Lotniskowiec USS Gerald R. Ford

Lotniskowiec USS Gerald R. Ford

Foto: REUTERS/Marco Bello

A czy możliwy jest zamach na Maduro?

Możliwy, tylko co dalej? Rząd Machado? Jeżeli obecny rząd jest dla Amerykanów nieakceptowalny, to następny może być akceptowalny, tylko nie będzie miał żadnego podparcia społecznego i będzie się utrzymywał tylko dlatego, że Amerykanie go będą trzymać na jakiejś kroplówce politycznej. Niech pan spojrzy na Irak: obalono tam Husajna, przez chwilę Irakijczycy byli zadowoleni, że go nie ma, ale żaden następny rząd nie zdobył absolutnie żadnego zaufania społecznego.

Przy tym wszystkim pamiętajmy, że Trump mówił „America First”.

No właśnie. O ile rozumiem, chodzi mu o to, żeby ściągnąć tę wszechobecność amerykańską ze świata i energię Amerykanów skupić na własnym podwórku, bo ten kraj jest sympatyczny, ale ma dużo różnego rodzaju słabych rzeczy, które z całą pewnością trzeba naprawić. Rozkręcanie konfliktu moim zdaniem zupełnie nie będzie temu służyło, to będzie sprzeczne z tym, co robi Trump. On wygrał wybory dlatego, że Amerykanie w dużej części rozumieli, że zaangażowanie Ameryki w świecie niczego dobrego jej nie daje, lecz rozciąga ją niemiłosiernie, w związku z tym w kraju dzieje się źle. Trump wymyślił teorię, że jeśli się ściągnie Amerykę ze świata, to energia zostanie przekierowana na reformy wewnętrzne.

Czytaj więcej

Reżim Wenezueli w strachu. Czy dojdzie do interwencji USA?

Albo zmiana kraju od wewnątrz, albo konflikt zagraniczny.

Tu się rodzi sprzeczność. Wydaje mi się, że tutaj bardziej rolę odgrywają emocje, żeby pokazać za wszelką cenę, że Ameryka, mimo tego, że ma problemy, to jednak jest „First”. Ale to powoduje chaos, łatwo się pogubić w tym, co jest najbardziej pierwsze.

Wenezuela nie jest największym problemem Amerykanów.

Moim zdaniem problem Wenezueli jest całkowicie wyolbrzymiony. To nie jest aż tak nośny temat, żeby budować wokół niego zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych, że Wenezuela na przykład obali Stany Zjednoczone narkotykami. Przecież tak nie będzie.

Polityka
Prezydent Zełenski przyleci do Polski. Potwierdził datę wizyty
Polityka
Dwóch żołnierzy USA nie żyje po ataku w Syrii. Trump zapowiada „bardzo poważny odwet”
Polityka
Aleś Bialacki po uwolnieniu: Uczucie wolności jest nie do końca zrozumiałe
Polityka
Czy Niemcy obronią Europę przed Rosją? Operacje Kremla w UE
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Polityka
Białoruś zwalnia 123 więźniów politycznych. MSZ: na liście nie ma Andrzeja Poczobuta
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama