Reklama
Rozwiń

Czy grozi nam nowy Czarnobyl? Dyrektor MAEA uspokaja

Ukraina nie popełniła błędu, oddając Rosji broń jądrową. Inaczej wspólnota międzynarodowa nie uznałaby jej suwerenności – uważa Rafael Grossi, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA).

Publikacja: 09.07.2025 04:36

Rafael Grossi, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA)

Rafael Grossi, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA)

Foto: REUTERS/Lisa Leutner

Zaporoska elektrownia jądrowa, największa w Europie, znajduje się na linii frontu. Grozi nam nowy Czarnobyl?

To jest zupełnie inny przypadek, niż ten sprzed blisko trzech dekad. Elektrownia w Czarnobylu została zbudowana w oparciu o przestarzałą technologię. Nie była chroniona kopułą, a proces energetyczny był kontrolowany za pomocą grafitu, materiału łatwopalnego. To tylko przykłady czynników, które doprowadziły do eksplozji. Coś podobnego w Zaporożu jest wykluczone. W tej siłowni zastosowano znacznie nowsze rozwiązania rosyjskie z lat dziewięćdziesiątych. Niebezpieczeństwo polega tu na czymś innym. Zakład znajduje się w strefie walk. Jeśli zostanie trafiony wieloma pociskami, może dojść do wydostania się materiału promieniotwórczego i katastrofy na skalę regionalną. Mówimy o elektrowni, która ma sześć reaktorów, dużą ilość nagromadzonego paliwa jądrowego. Trzeba jednak podkreślić, że w tej chwili ta siłownia nie funkcjonuje. 

Rosjanie chcą ją jednak uruchomić.

Jasne, zajęli ją nie po to, aby ją rozebrać, lecz z niej korzystać. My jednak staramy się przekonać Rosjan, że uruchamianie takiej siłowni, dopóki trwają walki, nie jest rozsądne. Wydaje się, że to rozumieją.

Czytaj więcej

Szef Rosatomu straszy Europę największą w historii katastrofą nuklearną

W piątek Irańczycy wydalili inspektorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA). Teraz jeszcze trudniej będzie rozeznać, co się tam dzieje. Iran może szykować się do zbudowania broni jądrowej?

W przygotowanym przez nas przed rozpoczęciem wojny dwunastodniowej raporcie ostrzegaliśmy, że Iran nie informuje o wielu swoich działaniach związanych z programem jądrowym. Ale jednocześnie podkreślaliśmy, że nie mamy żadnych wiarygodnych dowodów na to, że Irańczycy mają już broń jądrową.

Premier Beniamin Netanjahu tłumaczył jednak, że musiał przystąpić do akcji zbrojnej, ponieważ zbudowanie przez Iran bomby jądrowej to kwestia tygodni. To prawda?

To, że Iran może mieć broń jądrową, i to, że ją ma, to są dwie odrębne sprawy. Dane, które podaliśmy, faktycznie były wrażliwe, ponieważ wskazywały na pewien potencjał budowy bomby jądrowej. Ale to nie przesądza o tym, że ten potencjał będzie wykorzystany.

Naszym zadaniem jest ustalanie i podawanie faktów. A jak je interpretują przywódcy państw, to już należy do nich. Nie chcę tego oceniać. To, że Iran może mieć broń jądrową, i to, że ją ma, to są dwie odrębne sprawy. Dane, które podaliśmy, faktycznie były wrażliwe, ponieważ wskazywały na pewien potencjał budowy bomby jądrowej. Ale to nie przesądza o tym, że ten potencjał będzie wykorzystany. Jestem dyplomatą, jestem człowiekiem pokoju. Uważam, że rozwiązaniem zawsze są negocjacje. Tak się jednak nie stało.

Z potencjałem, który Iran miał przed wojną, jak dużo czasu potrzebowałby na budowę bomby jądrowej, jeśli faktycznie taki miałby zamiar?

To była kwestia miesięcy, może dłużej. Po pierwsze, Irańczycy musieliby wzbogacony uran przekształcić w metal, czego nie zaczęli robić. Po wtóre, trzeba zbudować cały szereg bardzo złożonych systemów, takich jak zapłon, które są jednocześnie wystarczająco małe, aby mieściły się w głowicy jądrowej. Właśnie dlatego kraje, które zbudowały pociski jądrowe, zawsze przeprowadzają ich testy.

Czytaj więcej

Beniamin Netanjahu przekonał Donalda Trumpa do ataku na Iran

Skoro to była kwestia miesięcy i biorąc pod uwagę, że od dekad Iran zapowiadał, że chce unicestwić Izrael, trudno się dziwić, że premier Netanjahu zdecydował się na prewencyjny atak…

Rozumiem obawy Izraela o swoje bezpieczeństwo. Moim obowiązkiem jest też starać się zrozumieć obawy irańskie. Zdarzyło się to, co się zdarzyło. Tego już nie zmienimy. Możemy teraz jedynie starać się, aby przyszłość okazała się nieco lepsza.

Na negocjacje, a nie rozwiązanie siłowe należy postawić przede wszystkim ze względów etycznych?

Mówię to przede wszystkim jako dyrektor MAEA, wychodząc od analizy czysto technicznej, opartej na faktach. Nie możemy zapomnieć, że Iran jest państwem bardzo dużym, z poważną gospodarką, znaczącym potencjałem przemysłowym i możliwościami technicznymi. Tego wszystkiego nie da się zlikwidować środkami wojskowymi…

Zawsze Irańczycy mogą coś ukryć…

Dokładnie. Siłą nigdy więc nie rozwiążemy tego problemu. To się da zrobić wyłącznie w drodze porozumienia, które obejmie wszystkie kluczowe zagadnienia, ale przede wszystkim będzie przewidywało bardzo rygorystyczny system kontroli. Wielu w Izraelu, w Stanach Zjednoczonych odnosi się do tego sceptycznie. Ale ja zawsze im powtarzam, że Irańczykom w takich warunkach byłoby niezwykle trudno rozwinąć broń jądrową w taki sposób, by inspektorzy nie zdali sobie z tego sprawy.

Czy jednak w wyniku wojny dwunastodniowej determinacja reżimu irańskiego do budowy bomby atomowej nie stała się większa niż kiedykolwiek? Muammar Kaddafi zrezygnował z programu jądrowego i został zamordowany. Kim Dzong-un doprowadził ten program do końca i pozostaje u władzy.

Nie sądzę, aby Iran, kraj o wspomnianych już przeze mnie rozmiarach i cechach, położony na Bliskim Wschodzie, chciał znaleźć się w totalnej izolacji od reszty świata, jak Korea Północna. Warto zwrócić uwagę na stanowisko Federacji Rosyjskiej, która jest w tej chwili sojusznikiem Iranu. W swojej ostatniej rozmowie telefonicznej z Donaldem Trumpem Władimir Putin zapewnił, że ani Rosja, ani żaden inny kraj nie chce Iranu z bronią jądrową.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Bomba atomowa. Skoro Niemcy, to i Polska

Trudno jednak wierzyć w cokolwiek, co mówi Putin.

Nie do mnie należy to oceniać. Mogę jedynie opierać się na raportach z kontroli, którymi dysponujemy. Rosja jest zresztą także depozytariuszem Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej (TNP). Pogwałcenie go miałoby niezwykle poważne skutki. Nie mam żadnych powodów, aby sądzić, że tak mogłoby się stać. Musimy usilnie pracować wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi, Francją, Niemcami, Wielką Brytanią, Chinami i z pewnością Rosją, aby doprowadzić do długoterminowego rozwiązania irańskiego problemu. Zajmujemy się przecież tą kwestią od 20 lat. I jest ona coraz poważniejsza.

Dlaczego ścisły system kontroli miałby gwarantować, że Iran pewnego dnia nie ogłosi, że oto zbudował broń jądrową?

W takim przypadku Iran musiałby poddać kontroli wszystkie swoje instalacje jądrowe. Aby zbudować bombę atomową należy jednocześnie przeprowadzić bardzo wiele czynności. Nie da się dalej magazynować wzbogaconego uranu, trzeba zacząć go wykorzystywać. Ale to inspektorzy od razu dostrzegą. Można co prawda przeprowadzić niektóre rzeczy w tajemnicy, ale to jest bardzo trudne. Kiedy Korea Północna zaczęła próbować łamać swoje zobowiązania, inspektorzy MAEA natychmiast to rozpoznali. Zaczęli zadawać pytania, na które władze północnokoreańskie nie miały odpowiedzi. Wtedy nie pozostało im nic innego, jak wyrzucić inspektorów, bo nie dało się oszukiwać.

Nie wszystkie kraje regionu były zgodne, że Korea Północna nie powinna mieć broni jądrowej. W przypadku Iranu jest inaczej. To jest zasadnicza różnica

Tyle że Korea Północna arsenał jądrowy zbudowała.

W tamtym przypadku nie wszystkie kraje regionu były zgodne, że Korea Północna nie powinna mieć broni jądrowej. W przypadku Iranu, jak mówiliśmy, jest inaczej. To jest zasadnicza różnica.

W chwili uzyskania niepodległości w 1991 roku Ukraina miała trzeci największy arsenał jądrowy świata. Zrezygnowała z niego trzy lata później w zamian za gwarancje integralności terytorialnej Rosji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii zawarte w Memorandum Budapeszteńskim. Te gwarancje nie zdały się jednak na nic. Kijów popełnił błąd, oddając broń jądrową?

To jest moim zdaniem fałszywa narracja. W tamtym czasie obowiązywało już porozumienie między Stanami Zjednoczonymi, Europą i Rosją, na mocy którego radziecki arsenał jądrowy miał zostać przejęty przez Rosjan. Ukraina nie mogłaby więc zaistnieć jako niezawisłe państwo, gdyby tego nie uznała. Wspólnota międzynarodowa by na to nie pozwoliła. Nie można też zapomnieć, że Ukraina nie miała kontroli operacyjnej nad tą bronią. Ona znajdowała się w Moskwie. Ukraińcy być może mogliby ukraść z tych pocisków materiał jądrowy, ale nie mogliby użyć tego uzbrojenia do celów bojowych.

Czytaj więcej

Emmanuel Macron i Donald Tusk w Nancy podpisują traktat. To nie jest alternatywa dla NATO

Europa Środkowa odczuwa coraz mocniej zagrożenie ze strony imperializmu rosyjskiego. Ma też coraz więcej obaw, że Donald Trump zwinie parasol atomowy rozłożony nad Europejczykami. Stąd debata w Niemczech czy Polsce nad sensem zbudowania własnego arsenału jądrowego.

Jeśli już nawet kraje europejskie dałyby przykład pogwałcenia TNP, szybko obudzilibyśmy się w świecie, w którym 20-30 państw ma broń jądrową. Bo przecież potencjał budowy takiego uzbrojenia istnieje w całej Europie Zachodniej, w wielu krajach azjatyckich, także w państwach Zatoki Perskiej. Wrócilibyśmy do prawa dżungli, każdy działałby na własną rękę. Wówczas odstraszanie jądrowe przestałoby działać, ta broń zostałaby użyta. Traktat TNP musi być respektowany, bo pomijając szczególny przypadek Indii i Pakistanu oraz punktowe wyjątki, jest on od wielu dziesięcioleci przestrzegany i przyniósł światu wielką stabilność.

Gdyby Niemcy podjęły taką decyzję, jak dużo czasu potrzebowałyby, aby zbudować bombę jądrową?

Bardzo niewiele. Być może to byłaby kwestia miesięcy. Niemcy mają potrzebny do tego materiał jądrowy, wiedzą, jak to zrobić. Dysponują całą technologią. Ale to są założenia czysto hipotetyczne. Kraje europejskie jasno zapewniają, że będą bronić zapisów TNP. W stosunkach międzynarodowych żadne państwo, w szczególności potężne, nie kieruje się altruizmem. Robi to dla swojego własnego interesu. Kraje europejskie doszły do wniosku, że świat, w którym każdy może mieć broń jądrową, prowadziłby do katastrofy.

To jednak nakłada szczególną odpowiedzialność za utrzymanie ochrony atomowej wolnej Europy na Donalda Trumpa.

Stany Zjednoczone, które podobnie jak Rosja są depozytariuszem TNP, doskonale zdają sobie sprawę ze swoich zobowiązań. Jestem przekonany, że zdrowy rozsądek i w tym przypadku zwycięży.

Wojna w Ukrainie trwa czwarty rok. W tym czasie Rosja mimo gigantycznych strat w ludziach i sprzęcie nie zdołała złamać ukraińskiego oporu, rosyjskie wojsko okazało się dużo słabsze, niż się spodziewano. Może rosyjskie siły jądrowe nie są w tak dobrej kondycji, jak się zakłada?

Tego nie wiemy. Podobnie jak Stany Zjednoczone, Rosja ma na mocy prawa międzynarodowego broń jądrową. Nigdy nie zezwoliłaby inspektorom MAEA na kontrolę swojego arsenału atomowego, podobnie jak Chiny, Francja, Wielka Brytania, Indie, Pakistan, Korea Północna i Izrael.

Putin wielokrotnie groził użyciem taktycznej broni jądrowej. Na ile robił to na serio?

Każda potęga jądrowa opublikowała swoją doktrynę strategiczną. Tylko jeśli zostaną spełnione określone warunki, sięgnie po broń jądrową. Ale jednocześnie ostateczna decyzja o użyciu arsenału jądrowego należy do danego państwa, które nie pozwoli, aby ktoś z zewnątrz miał na to wpływ.

Izrael wbrew zapisom TNP ma broń jądrową…

…tak się zakłada…

Foto: PAP

To tajemnica Poliszynela. Izrael zyskał moralne prawo do posiadania broni jądrowej, bo jako państwo stał się schronieniem dla Żydów po Holokauście?

Nie. Wedle prawa międzynarodowego wszystkie kraje są równe. My w MAEA nie oceniamy niczyjej polityki, nie przyznajemy dobrych i złych punktów. Staramy się jedynie wzmocnić, na ile się da, bezpieczeństwo międzynarodowe.

W maju doszło do poważnego wzrostu napięcia między Indiami i Pakistanem. Na ile było to niebezpieczne?

Z uwagi na uwarunkowania geopolityczne te dwa państwa nie przystąpiły do TNP. Ale jednocześnie utrzymują one stały i skuteczny dialog, jeśli chodzi o użycie broni jądrowej. Dlatego w maju nie było mowy o użyciu tych sił.

Poza Iranem są jeszcze państwa, które zdaniem MAEA starają się zbudować bombę atomową?

Jak mówił Ronald Reagan, „wszystkim ufamy i każdego kontrolujemy”. Kiedy więc Polska zbuduje elektrownię jądrową, rzecz jasna nasi inspektorzy i tu się zjawią, i będą sprawdzać, czy materiał jądrowy nie jest wykorzystywany do innych niż cywilne celów.

Rafael Grossi był gościem narady ambasadorów zorganizowanej przez MSZ.

O rozmówcy

Rafael Grossi

Dyplomata, b. ambasador Argentyny w Belgii oraz przy NATO, a także w Austrii, Słowacji i Słowenii. Od 2019 r. jest dyrektorem generalnym Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.

Zaporoska elektrownia jądrowa, największa w Europie, znajduje się na linii frontu. Grozi nam nowy Czarnobyl?

To jest zupełnie inny przypadek, niż ten sprzed blisko trzech dekad. Elektrownia w Czarnobylu została zbudowana w oparciu o przestarzałą technologię. Nie była chroniona kopułą, a proces energetyczny był kontrolowany za pomocą grafitu, materiału łatwopalnego. To tylko przykłady czynników, które doprowadziły do eksplozji. Coś podobnego w Zaporożu jest wykluczone. W tej siłowni zastosowano znacznie nowsze rozwiązania rosyjskie z lat dziewięćdziesiątych. Niebezpieczeństwo polega tu na czymś innym. Zakład znajduje się w strefie walk. Jeśli zostanie trafiony wieloma pociskami, może dojść do wydostania się materiału promieniotwórczego i katastrofy na skalę regionalną. Mówimy o elektrowni, która ma sześć reaktorów, dużą ilość nagromadzonego paliwa jądrowego. Trzeba jednak podkreślić, że w tej chwili ta siłownia nie funkcjonuje. 

Pozostało jeszcze 93% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Donald Trump: Groziłem Władimirowi Putinowi zbombardowaniem Moskwy
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Polityka
Czy w Moskwie pojawi się w końcu pomnik Stalina?
Polityka
Donald Trump zmienił zdanie w sprawie Ukrainy. Jak wyglądały kulisy decyzji?
Polityka
Netanjahu chce Nobla dla Trumpa. A czego chce dla Strefy Gazy?
Polityka
Wykorzystali AI, by podszyć się pod Marco Rubio. Skontaktowali się z ministrami spraw zagranicznych