Kilka dni przed II turą wyborów prezydenckich. Napięcie sięga zenitu, w sztabach i poza nimi. Stawka wyborów prezydenckich wykracza daleko poza to, kto będzie gospodarzem Pałacu Prezydenckiego. Zwycięstwo kandydata opozycji może doprowadzić do rozpadu układu rządzącego i przyspieszonych wyborów. Jeśli wygra kandydat koalicji, zagwarantuje to przetrwanie rządu, a być może szansę na kolejną kadencję. Na opozycji liczy się również ten trzeci: jego dobry wynik w I turze jest zapowiedzią przetasowań na przyszłość – o ile jego główny opozycyjny konkurent przegra wybory.
Brzmi znajomo? Nie jest to opis obecnej sytuacji, tylko stan gry w 2020 roku – w analogicznym momencie, a więc przed II turą. Wtedy kandydatem obozu władzy był Andrzej Duda, opozycji – Rafał Trzaskowski. A tym trzecim był oczywiście Szymon Hołownia. Sztab Andrzeja Dudy między I a II turą zaprezentował m.in. pomysł „koalicji polskich spraw” nakierowany na to, by demobilizować wyborców ówczesnej opozycji – przede wszystkim tej centrowej. Pięć lat później świat jest jednak zupełnie inny, jeśli chodzi o metody, możliwości i argumenty kandydatów. Jedno jest podobne: w PiS, tak jak w 2020 roku, napięcie rośnie. Frakcyjne wojny znowu zostały zawieszone na czas kampanii, ale szybko zostaną wznowione. I to niezależnie od wyniku, jak to się stało pięć lat temu. Co wydarzy się przed i po wyborach w największej partii opozycyjnej?
Czytaj więcej
Z najnowszego sondażu Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) wynika, że 46 proc. Polaków ocenia...
W PiS rusza korytarzowa rozmowa o sukcesji
Jak wynika z naszych informacji, najprawdopodobniej 28 czerwca tego roku – blisko miesiąc po II turze – odbędzie się kongres PiS i głosowanie na prezesa partii. – Scenariusz podstawowy jest taki, że Kaczyński kandyduje i odnawia swoją kadencję – słychać z Nowogrodzkiej. Jedno z pytań brzmi, czy będzie miał poważnego kontrkandydata. Zdaniem naszych informatorów tak się w tym rozdaniu nie wydarzy – i to niezależnie od wyniku wyborów 1 czerwca. Ale z naszych rozmów wynika, że na Nowogrodzkiej ruszyła ponownie rozmowa o tym, kto w perspektywie kilku następnych lat miałby objąć schedę po Kaczyńskim. Ustaliliśmy, że w tym kontekście sam prezes PiS miał w ostatnich miesiącach wspominać o szefie klubu PiS Mariuszu Błaszczaku. Chociaż nie tylko.
Swoich ambicji nigdy nie ukrywał np. były premier Mateusz Morawiecki. Padało też nazwisko Przemysława Czarnka. Ale w ubiegłym roku Kaczyński zakazał politykom PiS publicznych spekulacji i w marcu 2024 roku sam ogłosił, że będzie kandydować na kolejną kadencję.