Reklama
Rozwiń

Ostatnia bitwa Trumpa. Były prezydent znów złapał wiatr w żagle

Donald Trump ma największe szanse na uzyskanie nominacji Partii Republikańskiej. Czy pokona Bidena?

Publikacja: 07.03.2023 03:00

– Musimy dokończyć dzieła – tak Donald Trump mobilizuje swoich zwolenników do poparcia jego kandydat

– Musimy dokończyć dzieła – tak Donald Trump mobilizuje swoich zwolenników do poparcia jego kandydatury w wyborach w 2024 r.

Foto: ALEX WONG/AFP

„Czerwona fala” nigdy nie nadeszła: w wyborach uzupełniających do Kongresu w listopadzie zeszłego roku republikanie nie odzyskali większości w Senacie, a ich większość w Izbie Reprezentantów jest bardzo niewielka. Eksperci są zgodni, że winę ponosi za to przede wszystkim Donald Trump. Nie tylko większość lansowanych przez niego kandydatów przepadła, ale na wyniku partii zaciążyły twierdzenia 45. prezydenta, że wybory w 2020 r. zostały „skradzione” i to on powinien uzyskać drugą kadencję.

Grover Cleveland

Jednak w miniony weekend w trakcie dorocznego spotkania w Waszyngtonie aktywu republikanów CPAC (Conservative Political Action Conference) Trump pokazał, że znów kontroluje ugrupowanie. W głosowaniu w tym gronie nad tym, kto powinien bronić barw partii w wyborach prezydenckich 5 listopada przyszłego roku, aż 62 proc. uczestników wskazało na miliardera. Jego najgroźniejszy konkurent, gubernator Florydy Ron DeSantis, dostał 20 proc. Pozostali rywale się nie liczyli: gdy na scenie pojawiła się była ambasador przy ONZ Nikki Haley, która również stanęła do walki o Biały Dom, została przywitana okrzykami „Trump, Trump!”.

76-letni były prezydent poczuł się więc znów na fali. – Musimy dokończyć dzieła! To będzie nasza ostatnia batalia – zapowiedział rozentuzjazmowanym fanom.

Czytaj więcej

„Putin gra na czas… powrotu Donalda Trumpa do władzy”

W skali kraju notowania nie są dla niego równie korzystne, jednak z 48 proc. poparcia uzyskuje i tak niezwykły wynik wśród Amerykanów, którzy deklarują, że chcą wziąć udział w prawyborach mających wskazać reprezentanta Partii Republikańskiej. Z 30 proc. DeSantis nadal jest daleko w tyle, tym bardziej że różnica między faworytami powiększa się. Były wiceprezydent Mike Pence może na razie liczyć jedynie na 7 proc. głosów, Haley – 6 proc., a córka byłego wiceprezydenta Dicka Cheneya, Liz – 3 proc.

W historii USA tylko Grover Cleveland pod koniec XIX wieku zdołał wrócić do Białego Domu po przegraniu wyborów o reelekcję. Ale z drugiej strony analiza CNN pokazuje, że kandydaci z podobnym poparciem na 16 miesięcy przez konwencjami demokratów i republikanów na 67 proc. uzyskiwali nominację swoich ugrupowań. W takiej sytuacji znalazło się całkiem sporo wielkich nazwisk amerykańskiej polityki, w tym Gerald Ford w 1976 r., George H.W. Bush w 1988 czy Bob Dole w 1996 r.

Dlaczego Trump powrócił do łask wyborców? Jednym z powodów jest jego niezwykła rozpoznawalność. Innym – zaangażowanie w kampanię wyborczą w chwili, gdy większość jego kontrkandydatów, w tym DeSantis, nawet jeszcze nie zadeklarowała oficjalnie swojej kandydatury.

Czytaj więcej

Donald Trump udowadnia, dlaczego trudno go będzie obalić

Ale powodzenie Trumpa w znacznym stopniu tłumaczy nastawienie wyborców do jego niemal pewnego rywala w ostatecznej walce o Biały Dom: Joe Bidena. Szanse obu są bardzo wyrównane: zdaniem instytutu badania opinii publicznej Harris Trump ma 5 pkt proc. przewagi nad Bidenem (46 do 41 proc.), podczas gdy Rasmussen podaje, że to Biden jest o 3 pkt proc. do przodu (45 do 42 proc.).

Polaryzacja społeczeństwa

Ale jednocześnie ogół Amerykanów nie chce powtórki ze starcia z 2020 r. Z sondażu dla ABC wynika, że 58 proc. wyborców demokratycznych wolałaby, aby ktoś inny reprezentował ich barwy w wyborach, a tylko 31 proc. jest zadowolonych z planów reelekcji Bidena. Negatywny elektorat Trumpa (49 proc.) wśród wyborców republikańskich jest co prawda nieco niższy (44 proc. cieszy się z kandydatury miliardera) być może dlatego, że w ostatnich latach nie był aż tak obecny w mediach.

Tak głęboka polaryzacja społeczeństwa napędza obu kandydatów: skoro przeciwnik wystawia najbardziej znienawidzonego polityka, to jego rywale promują równie kontrowersyjną postać. Ta logika jest doskonale znana w Polsce dzięki trwającej od lat dominacji na scenie politycznej Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego.

Taki układ zaczyna kształtować nadchodzącą kampanię wyborczą. Po stronie demokratów nie pojawił się żaden znaczący rywal dla Bidena (oficjalnie o nominację wystąpiła jedynie pisarka Marianne Williamson). Po stronie republikanów DeSantis co prawda nie stara się naśladować stylu prowadzenia polityki Trumpa i jego permanentnych kłamstw, jednak gdy chodzi o jego program, jest on coraz bardziej zbliżony do tego, który prezentuje miliarder. Dotyczy to także polityki zagranicznej, w której gubernator Florydy nie ma żadnego doświadczenia. Mimo to w czasie wyjazdu do Kijowa i Warszawy Bidena uznał on, że wspieranie Ukrainy „nie leży w interesie Stanów”. Inni kandydaci republikańscy, jak Mike Pompeo czy Mike Pence, co prawda zdecydowanie wspierają Ukraińców, na razie jednak w sondażach wsparcie dla nich szoruje po dnie.

Polityka
Elon Musk ogłasza powstanie nowej partii politycznej w USA. „Odda wam wolność”
Polityka
Lider opozycji w Baku: Zerwiemy z Rosją, ale najpierw reformy demokratyczne
Polityka
Pekin nie dopuści do przegranej Rosji w wojnie z Ukrainą. Szef MSZ Chin wyjaśnił, dlaczego
Polityka
Rozmowa Trump-Zełenski. Prezydent USA „sprawdzi” zawieszone dostawy broni
Polityka
Ukraiński rząd do dymisji? W tle afera korupcyjna