W uzasadnieniu odtworzono historię kontaktów Kujdy z SB. Był on w jej zainteresowaniu od 1978 r. jako student, a potem doktorant, bo często wyjeżdżał za granicę m.in. do NRD i ZSRR. Starał się wielokrotnie o paszport, by wyjechać do pracy za granicą. Dlatego zaczyna się z nim spotykać funkcjonariusz SB T.W. z Sieradza. „21 grudnia 1979 roku dochodzi do »spotkania pozyskaniowego« poza budynkiem biura paszportowego, w pokoju hotelu (...) w Warszawie. W spotkaniu bierze udział poza T.W. i K.K., kierownik Sekcji (...) Wydziału (...) KWMO w S. – L.S. Funkcjonariusze ujawniają, jaką służbę reprezentują i cel spotkania. W trakcie rozmowy K.K. osobiście sporządza oświadczenie, w którym wyraża zgodę na nawiązanie dialogu z pracownikiem Służby Bezpieczeństwa, zobowiązuje się do zachowania w tajemnicy tego faktu, ponadto zobowiązuje się do przekazywania wiadomości autentycznych i zgodnych z prawdą. Zastrzega też, że dialog ma dotyczyć spraw naukowych wynikających z kontaktów z zagranicą” – wskazuje w uzasadnieniu sąd, na podstawie akt operacyjnych, które uznał za wiarygodne.
Kataryna: Prezes unieważnia lustrację
Jarosław Kaczyński: „Miałem okazję zapoznać się z tymi materiałami. Mam tutaj inne zdanie. Orzecznictwo sądów polskich jest przeze mnie od wielu lat bardzo zdecydowanie i jednoznacznie krytykowane”.
Kujda, jak czytamy w dokumencie, spotykał się regularnie z oficerem prowadzącym w hotelach między marcem 1980 r., a lipcem 1981. Nie pobiera pieniędzy od SB, a czas współpracy jest krótki (stąd stosunkowo łagodny wyrok). „Na każdym ze spotkań wyznaczane jest miejsce i termin kolejnego kontaktu, a w ich trakcie lustrowany własnoręcznie sporządza notatki opatrzone przez niego datą, należy podkreślić, że notatki te nie zawierają żadnego podpisu” – wskazuje sąd i podkreśla również, że „informacje dotyczą osób, z którymi podróżował, ich danych, w tym danych dotyczących ich rodziny, miejsca pracy, zainteresowań, danych osób, z którymi się spotykał za granicą, okoliczności ich poznania i przebiegu wyjazdów”.
Spotkania w konspiracji
Kujda rzeczywiście chciał się od kontaktów z SB uwolnić. Już w styczniu 1981 r. stwierdza, że chce je ograniczyć jedynie do kwestii związanych „z wyjazdami do krajów kapitalistycznych”. Jednak kiedy chce wyjechać na staż do Austrii, a tak naprawdę do nielegalnej pracy na budowie, pomaga mu w tym agent służb. Po powrocie Kujda unika spotkania, ale kiedy wreszcie do niego dochodzi „lustrowany stwierdza, że w czasie wyjazdu nie zdarzyło się nic, co mogłoby zainteresować służby, ma problemy osobiste i kategorycznie odmawia sporządzenia własnoręcznej notatki”. Naciskany – spisuje ją w końcu podpisując nazwiskiem. „Na kolejne umówione spotkania nie stawia się, w rozmowach telefonicznych odmawia spotkania i współpracy, w dniu 18.07.1983 roku ma miejsce ostatnie spotkanie w hotelu” – ustala sąd.
Wielka krzywda
Kazimierz Kujda przed sądem przyznał, że miał kontakty z oficerami SB, ale tylko w kwestii wyjazdów zagranicznych. „Prawdziwe są również jego depozycje dotyczące tego, że nie o wszystkich faktach i osobach informował służby” – stwierdza sąd. Kujda bronił się przed sądem, twierdząc, że przekazywał agentowi fałszywe informacje i dane. Ale wezwani świadkowie, także koledzy z wyjazdów czy pracy na budowie w dużej części je potwierdzali.
Były prezes NFOŚ utrzymywał, że nie miał świadomości, że współpracuje z SB. Sąd uznał te zeznania za niewiarygodne, bo w jego opinii żadne ze spotkań „nie miało charakteru urzędniczego celem uzyskania paszportu, lecz miało charakter konspiracyjny”, a poza tym Kujda pisał notatki. Współpraca z SB była zatem świadoma i z zachowaniem tajności – a to wypełnia znamiona ustawy lustracyjnej.