„Być może powinniśmy zastanowić się nad rozlokowaniem amerykańskich wojsk w regionie": zdanie, które wypowiedziała pani w Kongresie 3 listopada w trakcie debaty o załamaniu demokracji w Polsce i na Węgrzech wywołało szok w Warszawie. Tak radykalny krok może okazać się konieczny, bo Polska zbliża się do momentu, w którym nie będzie odwrotu od systemu autorytarnego?
Jestem wielkim przyjacielem Polski i silnych relacji polsko-amerykańskich. Nigdy nie chciałam znaleźć się na podobnym przesłuchaniu, a tym bardziej formułować taki scenariusz. Jeżeli chodzi o zmiany ustrojowe, Polska z pewnością nie doszła jeszcze do miejsca, z którego nie ma powrotu. Ale właśnie dlatego, że Polska jest dla Ameryki tak ważna, musimy otwarcie rozmawiać o problemach polskiej demokracji i uświadomić władzom, że ich polityka prowadzi do osłabienia bezpieczeństwa kraju. Dzieje się to w momencie, gdy Rosja wzmacnia swoje wojska w regionie, a Łukaszenko mnoży prowokacje na granicy. Moja wypowiedź była przestrogą dobrego przyjaciela, który troszczy się o bezpieczeństwo waszego kraju. Proces osłabiania demokracji musi się zatrzymać – inaczej może to zagrozić bezpieczeństwu Polski. Wiem, że moje mocne słowa wywołały silne wrażenie w Warszawie – mam nadzieje, że skutkiem ich będzie początek zmian.
Pani obawy są podzielane w Kongresie, administracji Joe Bidena?
Jestem jedną z pierwszy osób, które powiedziały głośno o możliwym wpływie działań polskiego rządu na współpracę wojskową z USA. Zrobiłam to, aby uświadomić polskim władzom i obywatelom, jak poważnie sprawy kondycji polskiej demokracji są rozpatrywane w Waszyngtonie. Prywatnie coraz więcej członków Kongresu, tak demokraci jak i republikanie, o tym wspominają. Nikt nie życzyłby sobie, aby tak kształtowała się przyszłość relacji polsko-amerykańskich. To, że otwarcie rozważaliśmy taki scenariusz podczas posiedzenia Komisji Helsińskiej, pokazuje, jak daleko te sprawy zaszły. Słychać też coraz większe poparcie kongresmenów dla przeprowadzenia bilansu relacji polsko-amerykańskich stosunków.
Jarosław Kaczyński liczy, że przeczeka rządy demokratów. To płonna nadzieja?