„Panie marszałku, mordo ty moja, dziękuję za te dodane 30 sekund, ludzki pan” – tak do Bronisława Komorowskiego mówił Marek Suski, podczas posiedzenia Sejmu w lutym. Słowa wywołały zamęt na sali. – To skandal! – krzyczeli politycy PO. Urszula Augustyn z Platformy złożyła na Suskiego skargę do Komisji Etyki Poselskiej. Zgodnie z konstytucją marszałek reprezentuje Sejm i obrażanie go to obraza dla instytucji. Ten argument podniosła Augustyn. Konsekwencje dla Suskiego mogą być niebagatelne. Jeśli zostanie ukarany, straci miejsce w Komisji Regulaminowej, której jest wiceszefem. Tak zakłada regulamin Sejmu. Posłowie zasiadający w tej komisji muszą wykazywać się wzorcowym zachowaniem. Suski choć w poprzedniej kadencji był przewodniczącym komisji, słynie z kontrowersyjnych wystąpień.
– Wolałbym, aby do takich sytuacji nie dochodziło, ale trzeba być konsekwentnym. Regulamin Sejmu nie pozwala na wyjątki. Mogę tylko ubolewać, że posłowie w czasie debat posługują się językiem, o którym nie można powiedzieć, że jest parlamentarny. Na miejscu posła Suskiego czym prędzej przeprosiłbym marszałka Komorowskiego – mówi Jerzy Budnik (PO), szef Sejmowej Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich.
Z taką sugestią do Suskiego wystąpił też przewodniczący Komisji Etyki, która rozpoczęła już rozpatrywanie wniosku o ukaranie go. – Zgadzam się z argumentami, że marszałek został obrażony, ale może mu wybaczy i sprawa zostanie zamknięta – mówi szef Komisji Etyki Franciszek Stefaniuk (PSL). – Trzeba przyznać, że to niezbyt romantyczny sposób zwracania się do marszałka.
Można tylko ubolewać, że w Sejmie używają nieparlamentarnego języka Jerzy Budnik, PO
Jednak Suski nie zamierza spieszyć się z przeprosinami: – Pomyślę o tym. Jeśli spotkam przypadkiem marszałka gdzieś na korytarzu, pewnie go zapytam, czy się obraził, jeśli tak, to go przeproszę. Ale karać ludzi za żarty, to jak w PRL.