Minister z partyjnej układanki

Jolanta Fedak. Czy to sprawiedliwe, że pana matka będzie pracowała do sześćdziesiątki, a pan pójdzie na emeryturę, mając 35 lat? – spytała minister pracy policjanta, który atakował ją w Komisji Trójstronnej. Policjant się nie odezwał.

Publikacja: 29.11.2008 02:17

Jolanta Fedak

Jolanta Fedak

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

Jolanta Fedak, minister pracy z PSL, jest według sondaży jednym z najmniej rozpoznawalnych członków rządu Donalda Tuska. Ale to właśnie ją zaprosił prezydent Lech Kaczyński na konsultacje w sprawie emerytur pomostowych. Dlaczego? W ubiegłym tygodniu Fedak zapisała się w pamięci wszystkich, szczególnie nauczycieli, gdy przyniosła do Sejmu nieuzgodniony z PO projekt przejściowych emerytur dla tej grupy zawodowej i poinformowała o tym media. Wywołało to trzęsienie ziemi w koalicji. Nawet Tusk, którego Fedak darzy ogromną atencją, był zaskoczony jej inicjatywą.

Dlaczego minister pracy wbrew woli rządu zgłosiła pomysł na emerytalne przejściówki dla nauczycieli? W resorcie mówi się, że z braku wyobraźni. – Minister lubi podkreślać swoje znaczenie, mówi „ja zdecydowałam“, „ja uważam“, i wyznaje zasadę: „resort to ja i nie muszę nic z nikim konsultować“ – zdradza nam jeden z urzędników.

Osoba, która od wielu lat współpracuje z resortem pracy, uważa, że Fedak dzięki nauczycielskim emeryturom zagrała wszystkim na nosie i wybiła się na niepodległość.

– Pokazała, że to nie będzie tak, iż gdzieś toczą się jakieś negocjacje, a ona ma siedzieć cicho – mówi rozmówca „Rz“.

W sprawie pomostówek toczyły się wtedy właśnie rokowania ze związkami, jak przeprowadzić tę reformę, by i rząd był zadowolony, i związkowcy mogli pochwalić się sukcesem.

– Fedak się tego uchwyciła, poczekała na właściwy moment i kiedy nikt nie miał głowy do tego, by jej przypilnować, publicznie wyszła ze swoją daleko idącą propozycją przejściówek dla nauczycieli na 23 lata – opowiada nasz rozmówca.

[srodtytul]Trzecia w kolejce[/srodtytul]

Jak to się stało, że nieznana szerzej polityk z PSL, która nigdy nie zasiadała w Sejmie, została ministrem pracy?

– Była trzecią kandydatką na to stanowisko – opowiada polityk PSL. – Pierwsi dwaj kandydaci odmówili. Fedak się zgodziła. Miała pewne doświadczenie, bo odpowiadała za sprawy społeczne w sejmiku wojewódzkim i później jako wicewojewoda lubuski. No i była wiceprezesem PSL, to wystarczyło do nominacji – wyjaśnia nasz rozmówca.

Jednak w Lubuskiem, gdzie jest najlepiej znana, wszyscy byli zaskoczeni tą nominacją.

– Nikt z naszego województwa nie postawiłby jej na tym stanowisku – mówi działacz SLD.

Ale objęcie Ministerstwa Pracy nie jest jedynym zaskakującym zwrotem w karierze Jolanty Fedak. W 2005 roku późniejsza minister wskoczyła na prominentne stanowisko w PSL – została wiceprezesem u boku Waldemara Pawlaka.

– Pasowała do układanki, brakowało wiceprezesa ze ściany zachodniej, no i kobiety dla ocieplenia wizerunku. To cała tajemnica – wyjaśnia polityk Stronnictwa.

Sama Fedak inaczej tłumaczy swój awans: wbrew opinii większości działaczy z Lubuskiego poparła kandydaturę Pawlaka na szefa partii. – Uważałam, że na nadchodzące czasy będzie najlepszym prezesem i głośno to powiedziałam – mówi minister.

Pawlak wygrał tamte wybory przewagą jednego głosu. – Kto wie, może to był mój głos – śmieje się Jolanta Fedak, zastrzegając od razu, że to żart. Ale dzięki temu głosowaniu została wiceprezesem PSL.

Zwrotem w jej karierze było także zdobycie w 1998 roku posady wicemarszałka sejmiku samorządowego. W jaki sposób trafiła tam z lokalnego biura PSL? Lubuskiemu SLD po wyborach brakowało jednego radnego do samodzielnego rządzenia. Wziął więc do koalicji PSL. Fedak zaś wykazała się w Stronnictwie zorganizowaniem akcji na rzecz utworzenia województwa lubuskiego, i doskonale znała reformę samorządową.

– Żaden z kolegów nie chciał tego stanowiska, bo nie wiedzieli, czy potrafią się odnaleźć w nowej sytuacji, a ja podjęłam wyzwanie – chwali się Fedak. – Pytali mnie nawet, czy dam sobie radę, a ja im na to: „jeżeli nie, to mnie odwołacie“.

Trzy lata później Fedak została wicewojewodą lubuskim. Tym razem szukano polityka, który zna się na problematyce społecznej i pochodzi z Zielonej Góry. Ówczesny wojewoda był z Gorzowa Wielkopolskiego, a trzeba było zrównoważyć wpływy tych rywalizujących ze sobą miast. I tym razem Fedak idealnie pasowała do układanki.

Jako wicemarszałek sejmiku lubuskiego bywała na festiwalach folklorystycznych, dożynkach, w teatrze. Na święto teatru zagrała nawet Klarę w „Zemście“ Fredry. Mieszkańcom Zielonej Góry nie zapadła jednak w pamięć, bo gdy w 2006 roku wystartowała w wyborach na prezydenta tego przeszło 100-tysięcznego miasta, zebrała zaledwie 704 głosy.

Ostatnio, choć nie ma zbyt wiele czasu na rozrywkę, wybrała się na prezydencką galę z okazji 90-lecia odzyskania niepodległości. Pytana o zdanie, odpowiedziała smutno: – Posadzono mnie z Komisją Trójstronną.– Organizatorzy zrobili jej krzywdę, sadzając ze związkowcami, którzy na co dzień się na nią wkurzają – mówi nasz rozmówca.

[srodtytul]Zahartowana w stanie wojennym[/srodtytul]

Sławomir Piechota, poseł PO i szef Sejmowej Komisji Polityki Społecznej, ceni Fedak.

– Jest bardzo zahartowana przeżyciami ze stanu wojennego, dużo od siebie wymaga i nigdy się nad sobą nie lituje – mówi Piechota.

Rzeczywiście życie jej nie pieściło. Wyszła za mąż na drugim roku studiów. Rok później – 11 grudnia 1981 roku, dwa dni przed stanem wojennym – urodziła córkę. Mąż został powołany do wojska.

– Wyszłam ze szpitala już w stanie wojennym – wspomina Fedak. – Była ostra zima, nie jeździły tramwaje ani taksówki, nie działały telefony, nie mogłam nikogo zawiadomić o narodzinach i terminie wyjścia ze szpitala. Z noworodkiem na rękach na piechotę dotarłam do akademika. Tam powiedzieli mi, że muszę wyjechać, bo uczelnie zawiesiły zajęcia i domy studenckie zostaną zamknięte.

Przez dwa tygodnie tułała się po wrocławskich znajomych. Ktoś podrzucił ją do teściów do Jeleniej Góry i dopiero po dwóch miesiącach dotarła do swego domu w Zielonej Górze.

Na studiach minister pracy związała się z ludowcami. Pisała pracę magisterską o prasie ludowej, a jej promotorem był działacz ZSL. Tak wsiąkła w środowisko ludowców.

Gdy w połowie lat 80. wróciła do Zielonej Góry i chciała podjąć pracę w szkole, usłyszała, że miasto ma własną uczelnię kształcącą nauczycieli, którym musi dać pracę. – O pani etat niech się martwi Uniwersytet Wrocławski – miał jej powiedzieć urzędnik.

Wtedy przydały się znajomości zawarte podczas studiów – absolwentka politologii dostała posadę w biurze ZSL i rozpoczęła mozolną wspinaczkę po szczeblach kariery.

[srodtytul]Kompleks Boniego[/srodtytul]

Były wicemarszałek sejmiku wojewódzkiego Edward Fedko, lubuski działacz SLD, który miał z Fedak wspólny sekretariat, ciepło wspomina dzisiejszą minister pracy. – To bardzo sympatyczna osoba, życzliwa, pomocna, interesująca się rodzinami swoich współpracowników – wspomina Fedko. Podobieństwo nazwisk obojga wicemarszałków było przyczyną wielu pomyłek. – Mylono nas w mediach i na oficjalnych przyjęciach. Raz nawet czytelnik napisał do lokalnej gazety, że to skandal, iż małżeństwo zajmuje dwa stanowiska wicemarszałkowskie w sejmiku – śmieje się Fedko.

[wyimek]Minister Fedak lubi podkreślać swoje znaczenie. Mówi: „ja zdecydowałam”, „ja uważam”, i wyznaje zasadę: „resort to ja i nie muszę niczego z nikim konsultować”[/wyimek]

Dzisiejsi współpracownicy pani minister z resortu pracy nie mają jednak o swojej szefowej tak dobrego zdania jak polityk SLD. Skarżą się, że Fedak ich nie ceni i odmawia podwyżek. Twierdzą też, że minister i jej otoczenie stwarzają w ministerstwie atmosferę niepewności. W czerwcu prawie z dnia na dzień minister zmieniła dyrektora generalnego urzędu. Powołała na to stanowisko zaufaną osobę Iwonę Zamojską, wcześniej urzędniczkę GUS. W podobny sposób odwołała dyrektora Departamentu Współpracy Międzynarodowej.

Znajomi Fedak opowiadają, że przystąpiła do pracy w ministerstwie z ogromnym entuzjazmem.

– Była pewna, że ze wszystkim sobie poradzi i każdą rzecz zdoła wynegocjować – opowiada polityk PSL. – Dlatego tak bardzo przeżyła pierwszą personalną krytykę w Sejmie. Bo podczas pierwszego czytania ustawy o emeryturach pomostowych opozycja nie pozostawiła na reformie ani na minister pracy suchej nitki.

– Gdy zobaczyłem ją po tej debacie, miałem wrażenie, że jest bliska zawału. Paliła papierosa za papierosem. – opowiada poseł PSL.

Opozycja zarzuciła wówczas Fedak m.in. niekompetencję. Podwładni Fedak przyznają jednak, że minister szybko się uczy i zależy jej na poszerzaniu wiedzy. – Siedzi po nocach, czyta dokumenty i stara się zrozumieć, o co chodzi w reformach – ocenia jeden ze współpracowników minister. – Może nie jest to wiedza głęboka, ale wystarczy, by orientować się w temacie i rozumieć mechanizmy.

Minister Fedak ma jednak kompleks Michała Boniego, znawcy reform i doskonałego negocjatora, oraz swojej poprzedniczki Joanny Kluzik-Rostkowskiej. – Wystarczy powiedzieć, że na czymś zależy Boniemu albo że tak by to zrobiła Kluzik-Rostkowska, by wkurzona Fedak natychmiast zrobiła odwrotnie – opowiada osoba znająca resort.

Jolanta Fedak, minister pracy z PSL, jest według sondaży jednym z najmniej rozpoznawalnych członków rządu Donalda Tuska. Ale to właśnie ją zaprosił prezydent Lech Kaczyński na konsultacje w sprawie emerytur pomostowych. Dlaczego? W ubiegłym tygodniu Fedak zapisała się w pamięci wszystkich, szczególnie nauczycieli, gdy przyniosła do Sejmu nieuzgodniony z PO projekt przejściowych emerytur dla tej grupy zawodowej i poinformowała o tym media. Wywołało to trzęsienie ziemi w koalicji. Nawet Tusk, którego Fedak darzy ogromną atencją, był zaskoczony jej inicjatywą.

Pozostało 94% artykułu
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Tusk: TVN i Polsat dopisane do firm strategicznych, chronionych przed wrogim przejęciem
Polityka
Piechna-Więckiewicz: Ogłoszenie kandydata bądź kandydatki Lewicy odświeży atmosferę
Polityka
Julia Pitera: Karola Nawrockiego nikt nie znał, a miał poparcie 26 proc. Taki jest elektorat PiS
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Gdzie są domki od premiera dla piłkarzy prywatnej szkółki? Beneficjent w opałach