Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski

Ministrem sprawiedliwości zostałem dopiero przy drugim podejściu – ujawnia Krzysztof Kwiatkowski

Aktualizacja: 15.02.2011 02:22 Publikacja: 15.02.2011 02:19

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski

Foto: ROL

Starannie unika kojarzenia z jakąkolwiek frakcją Platformy Obywatelskiej i posądzeń o nielojalność wobec premiera Donalda Tuska. Mimo że byłoby mu po drodze z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną – bo też jest skonfliktowany z ministrem infrastruktury Cezarym Grabarczykiem.

– To mądry chłopak, nie daje najmniejszego pretekstu, by ktoś nawet pomyślał, że jest człowiekiem Schetyny – twierdzi osoba z otoczenia premiera. Ale i ci od Schetyny mówią o nim dobrze. – On po prostu lubi być lubiany. I jest tak pomocny, że trudno nie darzyć go sympatią – uważa osoba z otoczenia marszałka. – Ale politycznych gier unika, to nie dla niego.

Czyim człowiekiem jest więc Kwiatkowski? Sam chce za wszelką cenę robić wrażenie, że niczyim. Jednak na tle poharatanego gabinetu Tuska widać wyraźnie, że lubiany przez dziennikarzy minister jest jedną z najważniejszych broni w arsenale premiera – czy tego chce, czy nie.

[srodtytul]Pierwszy szef jak pierwsza miłość[/srodtytul]

Pierwszą poważną polityczną funkcję Kwiatkowski pełnił u boku Jerzego Buzka. Został osobistym sekretarzem ówczesnego premiera. Początek był niefortunny, bo Kwiatkowski pierwszego dnia spóźnił się do pracy.

Dzięki posadzie w Kancelarii Premiera przeszedł metamorfozę – z działacza prawicowych organizacji młodzieżowych, m.in. NZS, który rozdawał w Łodzi czerwone cukierki, namawiając: „zjedz czerwonego”, zmienił się w poważnego urzędnika. Buzkowi miał go polecić Janusz Tomaszewski, wicepremier w jego gabinecie.

Dziś Kwiatkowski i obecny szef Parlamentu Europejskiego są dobrymi znajomymi. Minister o Buzku mówi tak: – Pierwszy szef to trochę jak pierwsza miłość.

A szef PE chwali Kwiatkowskiego: – To urodzony polityk. Ma dużą umiejętność szukania porozumienia, łatwo przyswaja procedury zarządzania. Jest też lojalny.

Na stronie internetowej Kwiatkowskiego jest wiele wspólnych fotografii z Buzkiem. Wśród nich jedna ze spotkania z Janem Pawłem II, którą Kwiatkowski podpisał: „najważniejsze przeżycie”.

Zdaniem osoby znającej kulisy wizyty we Włoszech nie ma w tym przesady. – Po wizycie u papieża miał pilnować prezentów dla gospodarzy. Ale okazało się, że był pod tak wielkim wrażeniem spotkania, że dał Ojcu Świętemu wszystko: także podarki przywiezio- ne dla premiera Włoch. Delegacja musiała zatrzymać się w antykwariacie, by kupić prezent dla Romano Prodiego – wspomina nasz informator.

Kwiatkowski opowiada, że przeżył wielkie rozczarowanie, gdy wyborcy w 2001 r. wystawili surową ocenę AWS. Wtedy i on kandydował do Sejmu. Bo bycie posłem było jego marzeniem od czasów liceum. Jednak AWS nie przekroczył wówczas progu wyborczego. Kwiatkowski został wiceprezydentem Zgierza.

Na gruzach AWS powstawała Platforma. O przystąpieniu do niej Kwiatkowski rozmawiał z ówczesną szefową regionu łódzkiego Iwoną Śledzińską-Katarasińską.

– Znałam go jeszcze z lat 90. On i jego brat słynęli z radykalnych poglądów, o które walczyli m.in. podczas dość kontrowersyjnych happeningów – mówi posłanka PO. – Ale nigdy nie przekraczali granic dobrego smaku, nie naruszali niczyjej godności.

Śledzińska-Katarasińska podkreśla, że o przystąpieniu do PO Kwiatkowski zdecydował dopiero, gdy było pewne, że Buzek wystartuje z list tej partii do PE.

[srodtytul]Pierwsze spotkanie wroga[/srodtytul]

Ale sieradzcy działacze PO (Zgierz podlega temu partyjnemu rejonowi) niechętnie patrzyli na przyjęcie Kwiatkowskiego do partii. – Mógł się wydawać lokalnym działaczom PO zagrożeniem – ocenia Śledzińska-Katarasińska. Szefem tego okręgu był wówczas Grabarczyk. – Ale nie wydaje mi się, by to był początek ich konfliktu – mówi posłanka. – Kwiatkowski nie podobał się komuś na niższym szczeblu. Grabarczyk był wtedy przecież już posłem i Kwiatkowski nie był dla niego zagrożeniem.

Ostatecznie został przyjęty przez łódzkie Koło PO. W 2006 r. przegrał z Jerzym Kropiwnickim wybory na prezydenta Łodzi. W tej walce chciał wtedy wziąć udział także Grabarczyk. – Rozmawiałam o tych kandydaturach z Tuskiem – wspomina Śledzińska-Katarasińska. – Być może to stało się początkiem ich konfliktu. Ale powiedziałam to Grabarczykowi w oczy, więc mogę powiedzieć publicznie: on też nie byłby wtedy w stanie pokonać Kropiwnickiego.

Łódzka PO jest dziś podzielona na ludzi Kwiatkowskiego i Grabarczyka. – To chyba najostrzejszy konflikt regionalny w Platformie – mówi osoba z otoczenia Tuska.

Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO): – Jedynka na liście jest tylko jedna, a chętnych do niej wielu. Zwłaszcza w Łodzi jest wiele osobowości.

Sam Niesiołowski, mimo że jest łodzianinem, ostatnio kandydował z lubuskiego.[wyimek]Łódzka Platforma jest dziś podzielona na zwolenników Kwiatkowskiego i ludzi Grabarczyka[/wyimek]

W łódzki konflikt ingerował kilka razy premier. Jak wtedy, gdy media zapowiadały pojedynek ministrów, kiedy rok temu obaj chcieli walczyć o szefostwo łódzkich struktur partii. Tusk miał ich wtedy wezwać do siebie i podkreślić, że nie chce, by jego ministrowie angażowali się w taką walkę. Co więcej, w ogóle nie chce, by pełnili takie funkcje w PO.

Obaj walczą więc na wpływy. Na razie górą jest Grabarczyk. To z nim związani są obecna prezydent Łodzi Hanna Zdanowska i szef regionu Andrzej Biernat. Grabarczyk ma otrzymać jedynkę na liście do Sejmu. Kolejne dwa miejsca mają przypaść Kwiatkowskiemu i Śledzińskiej-Katarasińskiej.

Żaden z nich nie chce jednak mówić o sporze. – Nie ma żadnego konfliktu. Widziałem, jak rozpada się AWS, właśnie przez wewnętrzne podziały. Dlatego jedność PO jest dla mnie bardzo ważna – podkreśla Kwiatkowski.

Grabarczyk nie chciał z rozmawiać z „Rz”.

Waldy Dzikowski, poseł PO uchodzący za członka „spółdzielni Grabarczyka”: – Mamy dwóch kompetentnych ministrów, którzy pochodzą z tego samego regionu, czasem rywalizują. Nie ma w tym nic złego.

[srodtytul]Czuma przodem[/srodtytul]

W 2007 r. Kwiatkowski został senatorem. W Senacie udało mu się zaistnieć. Jako szef komisji ustawodawczej zajął się przede wszystkim realizacją wyroków Trybunału Konstytucyjnego i usuwaniem luk w prawie.

– Ta komisja, gdy kierowałem jej pracami, przedstawiła w tym zakresie 45 inicjatyw ustawodawczych, a było jeszcze 30 innych projektów – opowiada Kwiatkowski. – Po kilku miesiącach Senat miał więcej inicjatyw ustawodawczych niż Sejm. Coś takiego zdarzyło się pierwszy raz w historii – dodaje. Po chwili prosi, by nie uznać tego za samochwalstwo.

Po zdymisjonowaniu z funkcji ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego wśród typowanych na jego następcę pojawiło się nazwisko Kwiatkowskiego. – Premier zaproponował mi wtedy objęcie resortu – przyznaje dziś po raz pierwszy w rozmowie z „Rz” minister. – Ale uznałem, że za mało znam resort, by pokierować całością. Powiedziałem, że chętnie obejmę stanowisko wiceministra.

Resortem zaczął kierować Andrzej Czuma. Szybko się okazało, że notuje sporo wpadek. W końcu musiał odejść po aferze hazardowej. Wtedy ministrem został Krzysztof Kwiatkowski.

Wiadomo, że premier prowadził w sprawie tej kandydatury szerokie konsultacje. – Pytał o niego kilka osób, także mnie, popierałem ten pomysł – mówi Niesiołowski. Media pisały wówczas, że premierowi rekomendowali go także poseł Jarosław Gowin, a nawet Grabarczyk.

Dziś Kwiatkowski mówi z uśmiechem, że w Sejmie spotkał po swojej nominacji wielu polityków PO, którzy mówili, że rekomendowali go premierowi. Zapewnia, że o wszystkich myśli ciepło.

Tusk radził się też Buzka. – Rozmawialiśmy krótko, moja pozytywna ocena Kwiatkowskiego nie mogła być dla premiera zaskoczeniem – mówi szef PE.

Niezależnie od tego, kto pierwszy podsunął Tuskowi osobę ministra Kwiatkowskiego, dziś premier nie ma wielu powodów do niezadowolenia.

– Kwiatkowski jest dobrze przygotowany, to taki solidny rzemieślnik, wizerunkowo przypomina szkolnego prymusa – mówi dr Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jego zdaniem warto zwrócić uwagę na fakt, że gdy ostatnio premier miał kłopoty wizerunkowe, szybko pojawiła się informacja o tym, że zostaną wprowadzone obrączki dla pseudokibiców. – To może świadczyć o jego lojalności – mówi Wojciech Jabłoński.– Błyskawicznie reaguje na to, co dzieje się w życiu publicznym – mówi o Kwiatkowskim jeden z pracowników ministerstwa.

Kiedy w styczniu zeszłego roku w więziennym szpitalu po zatruciu lekami zmarł „Iwan”, główny świadek w sprawie zabójstwa byłego szefa policji gen. Marka Papały, Kwiatkowski od razu zaproponował, by cenni dla wymiaru sprawiedliwości więźniowie byli w szczególny sposób chronieni. 

Po fali dziwnych samobójstw porywaczy Krzysztofa Olewnika minister zaproponował reformę więziennictwa.

Ryszard Kalisz (SLD), szef Sejmowej Komisji Sprawiedliwości, uważa, że Kwiatkowski jest jednym z najlepszych ministrów w rządzie Tuska.

– Stał się bardzo dojrzałym politykiem, uporządkował swoją wiedzę, jest otwarty na argumenty. Ostatnio np. ministerstwo wycofało się z likwidacji wydziałów rodzinnych w sądach. Długo o tym rozmawialiśmy, dał się przekonać – opowiada.

Kwiatkowskiemu nie udało się jednak uniknąć wpadek. Gdy w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie odsłuchiwał nagrania z czarnych skrzynek Tu-154, zarzucono mu, że nie ma już prawa do zapoznawania się z materiałem przygotowawczym.

[srodtytul]Walka o Łódź[/srodtytul]

Najważniejsza dla Kwiatkowskiego będzie teraz walka o Łódź. A o mieszkańców tego miasta zabiega nawet jako minister. Ciągle przyjmuje interesantów w swoim łódzkim biurze senatorskim.

Łodzianie wiedzą też, że można z nim porozmawiać w pociągu, którym jeździ do Warszawy. Pewnego dnia do przedziału ministra wkroczyła kobieta niosąca trzy tomy akt sąsiedzkiego sporu. – Teraz godzinę musi mi pan poświęcić – mówiła stanowczym tonem. – Oczywiście – odpowiedział Kwiatkowski z promiennym uśmiechem.

Minister często właśnie do Łodzi zaprasza zagranicznych gości. W czerwcu spacerował z ministrem sprawiedliwości Rosji. Za miesiąc spotka się tu z ministrem sprawiedliwości Czech.

Pasją Kwiatkowskiego są szachy. Przyznaje, że gra coraz rzadziej, bo brak mu na to czasu. Ale zaznacza, że kiedyś – znając przeciwnika – potrafił przewidzieć przebieg całej partii. Dodaje, że z polityką jest jednak dużo trudniej.

Starannie unika kojarzenia z jakąkolwiek frakcją Platformy Obywatelskiej i posądzeń o nielojalność wobec premiera Donalda Tuska. Mimo że byłoby mu po drodze z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną – bo też jest skonfliktowany z ministrem infrastruktury Cezarym Grabarczykiem.

– To mądry chłopak, nie daje najmniejszego pretekstu, by ktoś nawet pomyślał, że jest człowiekiem Schetyny – twierdzi osoba z otoczenia premiera. Ale i ci od Schetyny mówią o nim dobrze. – On po prostu lubi być lubiany. I jest tak pomocny, że trudno nie darzyć go sympatią – uważa osoba z otoczenia marszałka. – Ale politycznych gier unika, to nie dla niego.

Pozostało 94% artykułu
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich