Wolfgang Schaüble jeszcze kilkanaście dni temu był najbardziej sceptycznym w kwestii pomocy dla greckiego premiera Aleksisa Ciprasa ministrem finansów krajów strefy euro. Wysunął nawet, zapewne bez konsultacji z Angelą Merkel, pomysł „zawieszenia" na pięć lat członkostwa Aten w unii walutowej. W praktyce oznaczałoby to powrót na zawsze do drachmy.
Ale w tym tygodniu jeżdżący na wózku polityk całkowicie zmienił zdanie.
– Nie mamy gwarancji, że tym razem wszystko zadziała, wątpliwości są uprawnione. Ale ponieważ Niemcy zgodziły się już na wiele kroków wobec Grecji, odrzucenie tego pakietu pomocy byłoby nieodpowiedzialne. Grecji trzeba dać szansę na nowy start – tłumaczył jeszcze na godzinę przed głosowaniem Schaüble.
Bunt chadeków
Ostatecznie wart 86 mld euro program, który w największym stopniu sfinansują Niemcy, został przyjęty przytłaczającą większością głosów – 453 było za, 113 przeciw i 18 wstrzymujących się.
Merkel, która przez cały czas debaty milcząco siedziała, patrząc w dal, podniosła ręce w geście zwycięstwa. Ale wynik głosowania jest dla niej poważnym ostrzeżeniem. Przeciw pakietowi opowiedziało się 60 deputowanych jej własnej partii, a licząc z tymi, którzy wstrzymali się od głosu, 63. I to mimo że szef klubu chadeków Volker Kauder groził „poważnymi konsekwencjami" dla buntowników.