Gowin o podwyżce ZUS dla przedsiębiorców: Złożyłbym dymisję

Pracujemy nad obniżką składek ZUS w niektórych branżach – zapewnia Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki.

Aktualizacja: 13.09.2019 16:01 Publikacja: 12.09.2019 19:02

Decyzja w sprawie wzrostu płacy minimalnej zapadła kilka tygodni temu Jarosław Gowin prezes partii p

Decyzja w sprawie wzrostu płacy minimalnej zapadła kilka tygodni temu Jarosław Gowin prezes partii porozumienie

Foto: Fotorzepa, Piotr Guzik

W Zjednoczonej Prawicy jest różnica zdań, jeśli chodzi o płacę minimalną?

Nie. Wypracowaliśmy wspólne stanowisko. Z jednej strony zgodnie z propozycją PiS szybciej niż pierwotnie zakładaliśmy wzrośnie płaca minimalna. Jeśli chodzi o przyszły rok, zamiast 2450 zł będzie to 2600 zł. Z drugiej – PiS zaakceptowało postulat Porozumienia, aby tak obniżyć ZUS dla małych firm, żeby wzrost płacy minimalnej nie podkopał ich finansowych fundamentów.

Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że tak szybkie podnoszenie płacy minimalnej może być dla nich ryzykowne. Czy będą dodatkowe mechanizmy wspierające przedsiębiorców?

Od czterech lat realizujemy strategię na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, która zakłada wzrost innowacyjności polskiej gospodarki, a jednocześnie wyrównywanie dysproporcji społecznych. I właśnie przez ten pryzmat należy odczytywać zapowiedź szybszego podniesienia płacy minimalnej. Bo duże i średnie firmy, stawiające na innowacyjność, tego nie odczują. Natomiast jako rząd zdajemy sobie sprawę z tego, co konsekwentnie powtarzałem wspólnie z minister Jadwigą Emilewicz: szybki wzrost wynagrodzenia minimalnego będzie sporym wyzwaniem dla małych firm, zwłaszcza działających w obszarach tradycyjnych. Krawcowa, szewc czy producent uszczelek – mówię to z wielkim szacunkiem dla tych zawodów – raczej nie przerzucą się na działalność innowacyjną. To właśnie z myślą o takich firmach i branżach pracujemy nad obniżeniem ZUS.

Decyzja o podniesieniu płacy minimalnej była podjęta niedawno, czy była to część strategii uzgodnionej dużo wcześniej?

Przeanalizowaliśmy tempo rozwoju i parametry makroekonomiczne. Decyzję, że stawiamy na szybki wzrost płacy minimalnej, podjęliśmy w ostatnich kilku tygodniach.

Nie lepiej, by to rynek wyznaczał, jak szybko rosną płace?

Zgadzam się. Ale pamiętajmy, że sam mechanizm płacy minimalnej wymaga interwencji państwa oraz uzgodnień między rządem, związkami zawodowymi i pracodawcami.

Kwestia liczenia skłądek ZUS od dochodu była dobrze wyjaśniana przez rząd?

Zastrzeżenia ze strony mediów kompletnie mnie zaskoczyły. W mojej ocenie premier Mateusz Morawiecki klarownie przedstawił plany obniżenia ZUS. Ale ponieważ pytania się pojawiły, minister Emilewicz ostatecznie rozwiała wszelkie wątpliwości.

Czyli nie będzie tak, że po wyborach przedsiębiorcy obudzą się w nowej rzeczywistości, w której te deklaracje nie będą aktualne, i będzie na nich czekała duża podwyżka składek?

Chcę złożyć dwie jednoznaczne deklaracje. Pierwszą, że nie ma takiego planu i tego nie zrobimy. Drugą, że ręczę za to swoją wiarygodnością. Gdyby było inaczej, podałbym się do dymisji.

Druga rzecz, to zniesienie pułapu 30-krotności w naliczaniu skałdek. Będą jeszcze rozmowy na ten temat?

To wymaga dalszej dyskusji. Porozumienie zajmuje tu inne stanowisko niż PiS. W naszej ocenie likwidacja 30-krotności w oczywisty sposób doprowadzi do spadku wynagrodzeń tych grup zawodowych, które są kluczowe dla rozwoju nowoczesnego państwa: specjalistów, informatyków, kadry kierowniczej średniego szczebla czy wolnych zawodów. Jeden z tabloidów zarzucił mi, że sprzeciwiając się likwidacji 30-krotności, działam w interesie „bogaczy". To bzdura. Warunkiem wzrostu polskiej gospodarki jest silna pozycja klasy średniej. Wyobraźmy sobie taką sytuację: czteroosobowa rodzina. Mąż zarabia na rękę 8 tys. zł, czyli ma pensję jak na polskie warunki bardzo godną. Żona zajmuje się wychowaniem dwójki dzieci i jeszcze – jak to zwykle bywa w młodych małżeństwach – mają kredyt na mieszkanie. Czy naprawdę to są bogacze? A przecież likwidacja 30-krotności oznaczałaby, że ta rodzina straciłaby jedną pensję rocznie. Musimy sobie zadać pytanie, czy zależy nam na skutecznej konkurencji z najbardziej zamożnymi państwami świata. To jest wyścig o talenty, o ludzi szczególnie uzdolnionych. Jako minister współodpowiedzialny za rozwój technologii i innowacyjność jestem rzecznikiem klasy średniej. Bo jej interesy są przecież zbieżne z polską racją stanu. To dobrze, że w ostatnich latach tak wiele troski poświęca się obronie grup najsłabszych. Ale ktoś musi reprezentować interesy polskich naukowców, inżynierów, przedsiębiorców, wolnych zawodów czy wysoko wykwalifikowanych specjalistów. To rola takich polityków jak ja czy min. Emilewicz. I dlatego oponujemy przeciw likwidacji 30-krotności.

W tej sprawie mogą być decyzje przed wyborami?

Tą sprawą – czyli przyszłorocznym budżetem – zajmie się już przyszły Sejm. Mam nadzieję przekonać moich przyjaciół ze Zjednoczonej Prawicy, że plan likwidacji 30-krotności jest szkodliwy z punktu widzenia cywilizacyjnego rozwoju i zamożności Polski.

Pytając ogólnie, premier Morawiecki mówił w Lublinie o planie budowy 100 obwodnic, ale zaraz pojawiło się pytanie - kto te obwodnice zbuduje.

Obecnie podstawową barierą jeszcze szybszego rozwoju gospodarczego jest brak rąk do pracy. Nacisk położony na zwiększenie innowacyjności, automatyzację niektórych gałęzi gospodarki czy ich robotyzację zwiększy produktywność polskich firm. . Liczymy też, że szybkie tempo wzrostu wynagrodzeń zachęci wielu Polaków do powrotu z emigracji.

A też zachęci pracowników, którzy są tu lub chcą przyjechać ze Wschodu? To też jest cel?

To nie jest celowe działanie ze strony państwa. Po prostu w Polsce przebywa wieluset tysięczna rzesza pracowników z Ukrainy. Uciekają z terenów objętych rosyjską okupacją. Zbyt często zapominamy, że na Ukrainie trwa wojna. My, Polacy, z naszymi doświadczeniami historycznymi, jesteśmy zobowiązani do solidarności z narodem ukraińskim.

Hasło programu PiS to „polskie państwo dobrobytu". To kojarzy się z tym, co mówi Lewica. To wyścig?

Nie jest tajemnicą, że PiS ma na swoich sztandarach wrażliwość społeczną. Z punktu widzenia podziału politycznego na Zachodzie PiS faktycznie w sprawach społeczno-gospodarczych można by sytuować w okolicach socjaldemokracji. Porozumienie wnosi do Zjednoczonej Prawicy myślenie wolnorynkowe i wrażliwość na prawa przedsiębiorców.

Nie ma pan wrażenia, że w porównaniu z zapowiedziami z Katowic, gdzie padły słowa o tym, że czas na agendę wzrostu, to konwencja w Lublinie stanowiła krok w tył?

Proszę pamiętać, że w Lublinie przedstawiliśmy tylko kilka elementów naszego programu. Na kolejnych konwencjach regionalnych stopniowo zaprezentujemy następne elementy, w większości prorozwojowe. W przyszłej kadencji w dużo większym stopniu położymy nacisk na uruchamianie rezerw rozwojowych. To jest warunek stabilnej realizacji bezprecedensowo szerokich programów społecznych.

Wydaje się, że w Zjednoczonej Prawicy jest przekonanie, że pewnym problemem może być brak mobilizacji wyborców. Jakie ma być na to remedium?

W tej kampanii działacze i kandydaci Zjednoczonej Prawicy zdecydowanie mocniej niż nasi oponenci postawili na kampanię bezpośrednią.

Będziemy do 11 października jeździć po Polsce, spotykać się z mieszkańcami, tak jak w środę w Tczewie, Malborku czy Dzierzgoniu. I będziemy przekonywać wszystkich do głosowania na Zjednoczoną Prawicę. A naszych zdeklarowanych wyborców mobilizować do udziału w wyborach.

To dotyczy też dużych miast?

Wielokrotnie podkreślałem, że Zjednoczona Prawica nie może rezygnować z elektoratu zamieszkującego małe i średnie miasta. I nie chodzi tylko o względy wyborcze. Chcemy też dynamicznie rozwijać Polskę z kapitałem wiedzy i umiejętności skumulowanym w dużych miastach. To definiuję jako misję Zjednoczonej Prawicy na kolejną kadencję: zadbać o klasę średnią. Zdajemy sobie sprawę, że kurs na podnoszenie wynagrodzeń może nie podobać się wielu przedsiębiorcom. Ale muszą wiedzieć, że wyczerpała się już ta ścieżka rozwoju polskiej gospodarki, która czerpała z taniej siły roboczej. Polacy chcą więcej zarabiać i zasługują na takie zarobki. Dlatego wielkim wyzwaniem dla przedsiębiorców będzie zwiększenie innowacyjności i produktywności, unowocześnienie polskich firm, dzięki czemu uda się pogodzić wysokie zarobki z szybkim poziomem rozwoju.

W Zjednoczonej Prawicy jest różnica zdań, jeśli chodzi o płacę minimalną?

Nie. Wypracowaliśmy wspólne stanowisko. Z jednej strony zgodnie z propozycją PiS szybciej niż pierwotnie zakładaliśmy wzrośnie płaca minimalna. Jeśli chodzi o przyszły rok, zamiast 2450 zł będzie to 2600 zł. Z drugiej – PiS zaakceptowało postulat Porozumienia, aby tak obniżyć ZUS dla małych firm, żeby wzrost płacy minimalnej nie podkopał ich finansowych fundamentów.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Jarosław Kaczyński straci immunitet? Ma być ukarany m.in. za kradzież
Polityka
Prezydent w rocznicę przystąpienia do UE wbija szpilkę premierowi. "Niestety, nie skorzystał"
Polityka
Zaproszenie do Pałacu Prezydenckiego. Spotkania Dudy z Tuskiem znów nie będzie
Polityka
Wybory do PE. Co z Obajtkiem i Kurskim? PiS odkrył karty
Polityka
Orędzie w rocznicę wejścia do UE. Prezydent Duda mówił o CPK, cytował papieża
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO