Emocje w bułgarskim parlamencie sięgnęły zenitu, gdy podczas grudniowej debaty nad przyszłorocznym budżetem minister finansów Simeon Djankov powiedział: „Niektórzy posłowie opozycji są najwyraźniej pijani, bo ledwo podnoszą ręce do głosowania". Choć rozwścieczona opozycja żądała głowy ministra, udało mu się przeforsować ustawę budżetową oraz nowy, dziesięcioprocentowy podatek od dochodów z oszczędności. Djankov ocalił posadę, bo przeprosił deputowanych. Obiecał też, że przez najbliższe 10–15 lat Bułgarzy będą płacić jeden z najniższych w Europie podatków od swoich zarobków – także na poziomie 10 proc. Tak niską stawkę na naszym kontynencie stosuje tylko Cypr.
Do awantury o rosnące podatki doszło też ostatnio we Francji, w której wprowadzono nowe stawki podatkowe dla najlepiej zarabiających: 45 i 75 proc. Odsądzano od czci i wiary aktora Gerarda Depardieu, który osiedlił się w Belgii, bo nie chciał płacić 75-procentowego podatku ustanowionego dla osób zarabiających ponad milion euro rocznie. Już we wrześniu o belgijskie obywatelstwo poprosił najbogatszy Francuz Bernard Arnault, szef koncernu towarów luksusowych LVMH. Choć deklarował, że będzie nadal płacił podatki we Francji, prasa nad Sekwaną komentowała jednoznacznie: to ucieczka przed fiskusem. Francuska Rada Konstytucyjna uznała wprawdzie tę drastyczną stawkę za niesprawiedliwą, ale prezydent Hollande nie zamierza się poddawać.
Zmierzch liniowców
Gdzie indziej obyło się bez skandali, ale tendencję do podnoszenia podatków widać w wielu krajach Europy. Po przykłady nie trzeba sięgać daleko. Czechy i Słowacja od stycznia żegnają się z prostymi podatkami liniowymi, dzięki którym przez kilka ostatnich lat zyskały miano krajów liberalnych fiskalnie. Bogatsi Czesi oprócz 15-procentowego PIT zapłacą dodatkową siedmioprocentową daninę. Dobrze zarabiający Słowacy oddadzą fiskusowi ćwierć swoich dochodów. Budżetowe problemy naszych południowych sąsiadów spowodowały też podwyżkę czeskiego VAT (z 20 do 21 proc.) oraz słowackiego podatku dochodowego od przedsiębiorstw (z 19 do 23 proc.). Nieprzyjemną niespodzianką dla inwestujących w czeskie nieruchomości może być też podwyżka daniny od ich sprzedaży (odpowiednika polskiego podatku od czynności cywilnoprawnych). Jego stawka wzrośnie z 3 do 4 proc.
Także kraje europejskiego południa, na którym kryzys jest najostrzejszy, postanowiły głębiej sięgnąć do kieszeni najbogatszych obywateli oraz przykręcić fiskalną śrubę biznesowi. Grecja zwiększa w nowym roku podatek dochodowy od przedsiębiorstw z 6 do 26 proc. Likwiduje także wiele istniejących dziś ulg, w tym te dla rolników. Podatkowe ulgi rodzinne zostaną zastąpione zasiłkami.
Wysokie podatki dla najbogatszych mają polityczne, a nie ekonomiczne podłoże