– Trzon reprezentacji stanowią doświadczeni zawodnicy, ale nie ma w niej takich liderów, jakimi przed laty byli Otylia Jędrzejczak lub Paweł Korzeniowski. Każdy medal będzie olbrzymim sukcesem – mówił przed mistrzostwami prezes Polskiego Związku Pływackiego (PZP) Paweł Słomiński.
Reprezentacja na Gwangju liczy 22 osoby. Indywidualne minima wywalczyło mniej sportowców, ale władze PZP dały szanse większej liczbie zawodników, głównie z myślą o występach w olimpijskich sztafetach – 12 drużyn najwyżej sklasyfikowanych w mistrzostwach świata zdobywa prawo startu w Tokio.
Siła polskich sztafet nie wystarczy na walkę o podium, ale skoro celem jest awans na igrzyska, to można mówić, że zaczęło się dobrze – pierwszego dnia start w Tokio zapewniły sobie obie sztafety 4x100 m st. dowolnym. Większe nadzieje można wiązać ze startami indywidualnymi, ale uczciwa ocena też każe napisać: zaledwie kilkoro naszych reprezentantów może myśleć o finale.
Piątka z dawnych lat
W minionej dekadzie Polacy wywalczyli w mistrzostwach świata dziewięć medali, na podium stawała piątka, najbardziej znany – Paweł Korzeniowski – zakończył karierę. Pozostała czwórka jest w Korei.
Dwukrotny wicemistrz świata na 200 m st. grzbietowym Radosław Kawęcki spróbuje udowodnić, że wciąż jest mocny, choć rekord życiowy w koronnej konkurencji ustanowił dawno, w 2013 roku. Podczas igrzysk w Rio (17. miejsce), jak i w poprzednich MŚ (18.) zbyt nonszalancko potraktował start w eliminacjach, oszczędzanie sił na dalsze fazy rywalizacji zakończyło się brakiem awansu do półfinału.