Pierwsze cięcia w budżecie armii miały miejsce w 1990 roku, kiedy zjednoczony kraj potrzebował funduszy na programy socjalne i rozwojowe. Następna fala oszczędności nadeszła wraz z kryzysem finansowym w 2008 roku. Trzy lata później, zgodnie z decyzją ówczesnego rządu, Bundeswehra z armii z poboru stała się wojskiem zawodowym. Reforma, która zakładała redukcję liczby żołnierzy, miała doprowadzić do pełnej profesjonalizacji sił zbrojnych. W efekcie tych działań Berlin dysponuje obecnie tylko 177 tys. żołnierzy. Z prawie 3 tys. czołgów w służbie pozostało jedynie 250. Wprawdzie Niemcy wciąż pozostają trzecim największym eksporterem broni na świecie, a według rankingu „Global Firepower" ich siły zbrojne są dziewiątą najlepszą armią świata, jednak takie dane mogą zakłamywać prawdziwy obraz.
– Bundeswehra ma tyle kłopotów, że trudno wybrać jeden największy. Cierpi na niedobory w niemal wszystkich dziedzinach, a do tego jest zbyt mała i ma problemy z gotowością bojową – wylicza Kyle Mizokami, ekspert ds. wojskowości piszący m.in. dla „Foreign Policy". Jak zauważyli w listopadzie poprzedniego roku dziennikarze „Deutsche Welle", od kilku lat w mediach pojawiają się doniesienia, że wyposażenie Bundeswehry „woła o pomstę do nieba" i dotyczy to w większości nowoczesnego sprzętu. Wprowadzony do służby pod koniec lat 70. Leopard 2 wciąż pozostaje jednym z najlepszych czołgów na świecie. Jego twórcy, spełniając zalecenia niemieckiej armii, największy nacisk położyli na szybkość i siłę ognia. W ten sposób powstała bardzo mobilna maszyna zdolna do operowania na różnorodnym terenie. Ostatnia wersja czołgu, nazwana Leopard 2A7, została zmodyfikowane w taki sposób, by pozostać na wyposażeniu armii co najmniej do 2030 roku. Model ten posiada dłuższą lufę, celowniki termowizyjne nowej generacji, informatyczny system wsparcia dowodzenia, zwiększoną ochronę pancerza oraz dodatkową jednostkę zasilającą do obsługi elektroniki bez konieczności uruchamiania silnika.
Niestety, Bundeswehra nie może w pełni wykorzystywać jego potencjału. Dziennik „Die Welt" ujawnił, że wojsko musi zakupić nowe ładunki miotające do amunicji kalibru 120 mm. Wszystko przez to, że pierścienie tych ładunków służące do określania zasięgu pocisków działają wadliwie, co uniemożliwia prowadzenie precyzyjnego ostrzału. Co gorsza, z ponad 200 czołgów Leopard 2 służących w Bundeswehrze sprawnych jest tylko 95. Pozostałe są wciąż modernizowane albo stoją nieużywane ponieważ brakuje do nich części zamiennych. Podobnie wygląda sytuacja z transporterami opancerzonymi. Rok temu ze 180 wozów bojowych piechoty Boxer gotowa do działania była niecała połowa.
Wolfgang Hellmich, członek komisji obrony w Bundestagu, w rozmowie z tygodnikiem „Jane's Defence Weekly" pytał retorycznie: „Jak wojsko ma ćwiczyć i być gotowe do akcji, kiedy jedna trzecia sprzętu została uszkodzona w czasie ćwiczeń i nie może być naprawiona?". O kłopotach z podstawowym karabinem Bundeswehry G36 po raz pierwszy, cztery lata temu, napisali dziennikarze magazynu „Der Spiegel". Według autorów artykułu broń miała problemy z celnością, szczególnie w wysokiej temperaturze. Te doniesienia potwierdzili eksperci pracujący na zlecenie Ministerstwa Obrony, którzy uznali, że broń posiada „poważne wady konstrukcyjne". Po tej opinii minister Ursula von der Leyen zapowiedziała w 2015 roku, że karabiny zostaną wycofane z użytku. Obecnie trwa poszukiwanie ich następcy.
Nie lepiej wygląda sytuacja w siłach powietrznych. Z zeszłorocznego raportu opracowanego przez pełnomocnika rządu federalnego ds. obronności, Hansa-Petera Bartelsa wynika, że ze 114 myśliwców bojowych Eurofighter sprawnych jest tylko 39. W barwach Luftwaffe lata także 85 samolotów wielozadaniowych Tornado, ale w razie potrzeby piloci mogą użyć zaledwie 45 z nich. Oba typy maszyn to nowoczesne myśliwce o świetnej zwrotności, bardzo dobrych osiągach i nowej generacji pocisków naprowadzanych termicznie. To wszystko czyni je groźnym przeciwnikiem w powietrzu.
Wróg może nie mieć jednak okazji się o tym przekonać, ponieważ większość z nich jest uziemiona z powodu braku części zamiennych i usterek. Rok temu dziennik „Bild" donosił, że sześć tornad uczestniczących w misjach zwiadowczych przeciwko Państwu Islamskiemu nie może latać nocą. Wszystko przez to, że podświetlenie kokpitu było za jasne i oślepiało pilotów. – Problem w tym, że oba samoloty są produkowane przez kilka państw. To wszystko jest zarządzane w bardzo skomplikowany sposób. Żeby złożyć jeden samolot, trzeba współpracy wielu podmiotów, dlatego Niemcy bardzo długo czekają na części – tłumaczy Cielma. Pod koniec listopada, podczas berlińskiej konferencji bezpieczeństwa inspektor Luftwaffe ostrzegał, że ani jeden z 14 potężnych samolotów transportowych nie nadaje się do lotu. W razie konfliktu sojuszników z NATO nie wesprą też niemieccy podwodniacy. Obecnie z powodu problemów technicznych i braku części zamiennych żaden z sześciu okrętów podwodnych należących do marynarki wojennej nie może wypłynąć w morze.